Rozdział 12

778 26 21
                                    

Leon
Wstałem dość wcześnie bo o godzinie 9:00. Chciałem jak najszybciej pojechać do Violi, do szpitala. Jednak najpierw mam zajęcia w studiu. Zszedłem na dół, a tam ujrzałem moją mamę. Nakładała jajecznicę na talerze, a kiedy mnie zobaczyła zaprzestała tej czynności.
-Idziesz dzisiaj do studia?-spytała kończąc poprzednią czynność.
-Muszę.-oznajmiłem.-nie mogę zaniedbywać nauki.-dodałem.
-Tu masz rację.-powiedziała.-Ale potem powiedz tylko kiedy, a zawiozę cię do Violetty.-uśmiechnęła się do mnie. Odpowiedziałem jej tym samym. Moja mama jest dla mnie ogromnym wsparciem. Ojciec jest cały czas w pracy. Po zjedzonym posiłku mama zawiozła mnie do studia.

Gdy dojechaliśmy skierowałem się w stronę gabinetu Pabla, ponieważ prosił, abym sie do niego udał.
Będąc przy drzwiach zapukałem dwa razy.
-Prosze.-usłyszałem po drugiej stronie, więc wszedłem.
-Dzień dobry.-powiedziałem do siedzącego za biurkiem Pabla.
-Witaj Leon. Usiądź proszę.-wzkazał na krzesło stojące na przeciwko niego.
-Czemu chciałeś, żebym do ciebie przyszedł?-zapytałem, gdy już zająłem miejsce przed nim.
-Rozumiem, że marywisz sie Violettą, jak każdy z nas. Ale nie możesz zaniedbywać zajęć Leon.-Fakt. Opuściłem trochę.
-Wiem Pablo, wiem. Ale jest mi trudno myśleć o nauce, gdy Viola jest w szpitalu.-odparłem zgodnie z prawdą.
-Niestety musisz nadrobić materiał. Troche tego jest, ale dasz rade.-uśmiechnął się.-Jak się trzymasz?-dodał po chwili.
-Jakoś leci.-odparłem.-Muszę być silny.
Dla niej.
-Pamiętaj. Zawsze możesz się do mnie zwrócić o pomoc.-uśmiechnął się ciepło.
-Wiem.-odwzajemniłem ten gest.-Moge już iść?
-Tak leć. Zaraz spóźnisz się na zajęcia.-wstałem i wyszedłem. Udałem się do sali tanecznej, gdzie mieliśmy mieć zajęcia z Gregorio. Potem lekcje śpiewu itp. jak zawsze. Tak minęły mi lekcje w studiu.

Godzina 14:17. Za 3 minuty dzwonek i jade do Violetty.
Jeszcze 2 minuty.
Jeszcze minuta.
10..
9..
8..
7..
6..
5..
4..
3..
2..
1..
Dzwoń!
Gdy tylko usłyszałem upragniony dźwięk, szybko wybiegłem z sali. Na zewnątrz stało auto, a w nim siedziała moja mama.
-Cześć synku. Jak w było w studio?-zapytała, gdy już wszedłem do auta.
-Normalnie.-odparłem obojętnie.-Jak zawsze lekcje śpiewu, tańca. Rutyna.-dodałem po chwili.
-No dobrze. To co... Zawieść cię do szpitala?-zapytała, gdy wyjechaliśmy ze szkolnego placu.
-Jeśli możesz.-odparłem uśmiechając się do niej. Odwzajemniła ten gest, potwierzając tym samym, że zmierzamy do szpitala. Reszta drogi minęła w ciszy.

-Tylko nie wróć późno.-powiedziała moja mama, gdy wysiadałem z auta.
-Dobrze mamo.-odpowiedziałem szybko i zamknąłem drzwi od samochodu. Czym prędzej skerowałem się w stronę szpitalnego wejścia. Gdy już wszedłem od razu poszedłem do sali 231, w której leży Viola.

-Cześć kochanie.-powiedziałem siadając przy jej łóżku.-Jak sie dzisiaj czujesz?-spytałem, choć wiedziałem, że nie odpowie.

Siedziałem tam już od pół godziny. Opowiadałem Violi jak dzisiaj minął mi dzień, co u naszych przyjaciół, co w studio, co u jej rodziny i wiele innych spraw.
-Wróć do mnie szybko proszę. Świat bez ciebie to nie to samo wiesz? Jest taki.... smutny i pusty. Obiecaj, że wrócisz niebawem. Okej?-pocałowałem jej dłoń. Wtedy poczułem, że ona ją ściska.
-Czyli jesteśmy dogadani.-uśmiechnąłem się i pocałowałem jej usta. Wtedy stało się coś czego się nie spodziewałem....
                              ~~*~~
            Jedno słowo: badziewie

Zaginiona~Leonetta ❤  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz