Dzika Krew-POV Cass

42 6 0
                                    

Wracałyśmy z Summer do zamku w nieprzyjemnej ciszy. Nie wiem dokąd doszłyśmy, bo ciągle patrzyłam pod nogi, a Summer szła za mną bez słowa.

-Cassan... - Chciała powiedzieć dziewczyna, ale było za późno. Walnęłam w drzewo.

-Ah! - Syknęłam z bólu. - Co do cholery?!

Spojrzałam na drzewo ze złością.

-Durny pień... - mruknęłam. - Idiotyczna natura... Jak ja nienawidzę świata...

- Cass... Spokojnie - odezwała się Summer.

Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić.

- Jasne. Jest już okej.

Poszłam kilka kroków do przodu, ale tylko kilka.

- Cassandra, zamek chyba... Chyba w drugą stronę - powiedziała niepewnie Summer.

Odwróciłam się i spojrzałam na czubek wieży w oddali.

- Coś czułam, że za daleko zaszłyśmy - westchnęłam. - No cóż, trzeba iść - powiedziałam i zaczęłam iść w dobrym kierunku.

Gdy zamek był o wiele bliżej, zatrzymałyśmy się na mały postój. Ah, no i mały szczegół... Była noc.

- Summer, ty widzisz dobrze w ciemności? - zapytałam nagle.

- Tak. Nieco gorzej niż jako kot, ale... Nigdy nie doznałam prawdziwej ciemności - odpowiedziała.

- Super sprawa - przyznałam. - Ja mam tylko bardzo dobry węch.

Szelest liści nasilił się nagle. Wiatr? Nie. Miałam nadzieję, że to tylko jakieś zwierzę.

- Summer, słyszysz? - szepnęłam.

W pobliżu słychać było jakieś kroki. Musiały być małe, albo ktoś szedł szybko.

- Tak - odpowiedziała również szeptem.

Spojrzałam w stronę krzaków, które właśnie się poruszyły. Z krzaków wyszedł...

Wielki dzik.

- Mogło być gorzej - Summer wzruszyła ramionami.

- Ale to nadal dzik, który za bardzo lubi ludzi... - powiedziałam.

Zwierzę zaczęło biec w naszą stronę kwicząc.

- Summer, przemiana! - krzyknęłam zmieniając się w wilka.

Biegnąc słyszałam za sobą tylko dzika. Był dość szybki.

- Na drzewo! - oznajmiła Summer wskakując już na najbliższe.

Szybko znalazłam wzrokiem te, które miało gałęzie najniżej i próbowałam wskoczyć na gałąź. Nic z tego. Gdy wskoczyłam na jedną, okazała się spróchniała i złamała się. Upadłam na ziemię. Dzik był już bardzo blisko.

Muszę to zrobić.

Wstałam szybko i obnażyłam zęby. Dzik prawie we mnie wbiegł, ale w ostatniej chwili przesunęłam się na bok i teraz to dzik - a nie ja- uderzył z impetem w drzewo.

Szybko wskoczyłam na niego wgryzając się w kark (Nieprzyjemne uczucie). Zwierzę zakwiczało i obróciło się, po czym kopnęło mnie mocnymi kopytami.

Odbiegłam kilka metrów dalej skowycząc z bólu.

Dzik biegł na mnie, ale tym razem miałam inny plan. Gdy był blisko kucnęłam i ugryzłam go w gardło, po czym upadł. Szybko odbiegłam do drzewa na którym siedziała Summer. Dzik już nie wstał.

Zmieniłam się w człowieka. Brzuch bardzo mnie bolał. Będzie siniak. Duży.

Summer zeskoczyła z drzewa i też przybrała ludzką postać. Patrzyła mnie ze mieszanką strachu i podziwu.

- Przepraszam. Nie chciałam go zabijać, ale się uwziął - powiedziałam cicho.

Summer klepnęła mnie w ramię.

- Dobrze zrobiłaś to było... Nietypowe... Niesamowite - próbowała mnie pocieszyć Summer. Nie wiem jak musiałam wyglądać. Miałam coś mokrego na ustach. Potarłam je wierzchem dłoni, a ona zrobiła się czerwona.

-Szlag...- Westchnęłam ścierając z siebie resztę krwi. Niestety, gdy walczyłam jako wilk i... pobrudziłam się, jako człowiek też byłam brudna. - Chodźmy dalej. Może żaden dzik nas nie zaatakuje.

Po tym wszystkim poszłyśmy dalej. Summer trochę zbladła. Ja z resztą też. Byłam nieźle wykończona stresem, godziną, walką, chodzeniem. Chciałabym już zakończyć ten dzień. Ciężko mi się do tego przyznać, ale trochę tęsknię za domkiem na drzewie. Było tak spokojnie. Warren odwalał prawie całą robotę w myśleniu, jedzenie czekało na nas codziennie w spiżarni w gospodzie...

Byłyśmy już u wrót zamku. Strażnicy przepuścili nas, patrząc dziwnie na moje dłonie.
Ah. No tak. Krew.

Nie podeszła do nas nawet królowa. Pewnie spała. Pożegnałam się z Summer, która poszła do swojego pokoju. Musiałam jednak porozmawiać z Warrenem. Od dawna nie zabijałam... czegokolwiek.

Podeszłam do drzwi jego pokoju i zapukałam (zostawiając przy okazji czerwony ślad). Czekałam trochę, jednak nikt nie otwierał. Postanowiłam wejść tam sama. W środku nie było nikogo. Cisza, pustka.

Rozczarowana zamknęłam drzwi i wróciłam do swojego pokoju. Byłam taka zmęczona, że od razu położyłam się do łóżka.

*NASTĘPNY DZIEŃ*

* Oraz przyspieszony czas. Więc już po śniadaniu >:) *

Leżałam na swoim łóżku patrząc na swoje dłonie. Nie chciałam ich umyć. Wiele ludzi gapiło się na mnie, ale trudno. Ta walka z dzikiem coś we mnie zmieniła. Krew przypomniała o starych wspomnieniach.

Chciałabym pogadać w Warrenem, ale go gdzieś wcięło. Mii też nie było. A jeśli coś im się stało? Jeśli ktoś ich dopadł?

Od dawna tak się nie martwiłam. Jeśli jednak przyjdą, to ich zabiję. Jeśli nie wrócą...

Nie. To się nie stanie. Warren i Mia na pewno przyjdą.

Chciałam wyrzucić to wszystko z siebie. Najgorsze było to, że moją walkę widziała Summer. Nie mam pojęcia, czy kiedyś widziała coś podobnego. Jeśli nie... Współczuję jej. To nie było przyjemne.

Nie wiem, czy lepiej, żeby nie widziała takich scen, czy żeby widziała.
Jeśli nie, musiał być to dla niej wstrząs. Jeśli widziała, to musi być twarda.

Mam nadzieję, że nie będzie myślała o mnie źle.

Spojrzałam na swoje dłonie znowu. Krew na nich już zaschła. Niech tak zostanie. W końcu sama zejdzie.

Wojna Goldenrod-Przebudzenie LegendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz