Aura Życia-POV Mia

47 5 0
                                    

Siedziałam pod spróchniałym drzewem czyszcząc swoją cudowną emme.

-Może powinniśmy już wracać na pewno się o nas martwią...-Zwróciłam się do Warrena.

-Może, ale tu jest tak cudownie.-Powiedział.

-Warren!-Odpowiedziałam wkurzona.

-No już, już spoko królestwo jest tam. Pokazał palcem na wieżę zamku.

-To chodźmy.-Powiedziałam kierując się w stronę zamku.

Szliśmy tak z Warrenem około godziny kiedy na horyzoncie pojawiły się dwie kobiece sylwetki. Szybko do nas podbiegły i okazało się, że to Cass i Summer.

-No tutaj jesteście.-Powiedziała zdenerwowana Cassandra.

-Cass, nie dąsaj się są ważniejsze sprawy.-Odparła Summer.

-Co się stało?-Spytałam.

-Musimy znaleźć trzy magiczne miecze i mamy mapę!-Odpowiedziała mi Summer.

-Fajnie, a umiesz odczytać gdzie one są.

-Tak, w jakieś jaskini...

-Ok, ale gdzie jest Annie?-Powiedział Warren.

-Annie została dla jej bezpieczeństwa-Powiedziała zasmucona  Cass.

-Heh, zbiera się na deszcz lepiej ruszajmy.-Powiedziałam patrząc w niebo.

Wszyscy ruszyliśmy do zakątka trzech gór gdzie podobno znajdowała się jaskinia z mieczami jednakże niebo robiło się coraz ciemniejsze a wiatr silniejszy. Po jakiś trzech godzinach deszcz był już nie do wytrzymania a wiatr nie pozwalał nam chodzić.

-P-patrzcie, miasto!-Wykrzyknęła Summer.-Może się tam schronimy i pójdziemy coś zjeść?

-Dobry pomysł-Powiedziała Cass.

Poszliśmy w stronę pobliskiej karczmy. Chociaż był wieczór w restauracji było hucznie. Znajdowało się tam bardzo dużo stolików, ale większość ludzi stała. Usiedliśmy na pobliskim stoliku i zamówiliśmy....chleb i alkohol, ponieważ tylko to sprzedawali w karczmie. Gdy  wszystko zjedliśmy i już mieliśmy kierować się do wyjścia poczułam jak coś dotyka mojej ręki i szepnęłam.

-Warren...

Odwróciłam się by spojrzeć mu w oczy gdy zobaczyłam grubego, wysokiego i pijanego mężczyznę. Szybko cofnęłam się wpadając na Warrena.

-Co się dzieję Mia?-Spytał mnie Warren.

-O-on mnie zaczepia-Powiedziałam obrzydzona.

-Mhm-Warren podszedł do tego faceta i zaczął się z nim bić, niestety przegrał jednak się nie poddał.

Szybko zdjęłam  mój pierścionek z którego rozłożyłam emme.

-Przestań!-Krzyknęłam do tego mężczyzny przykładając mu broń do twarzy. Na szczęście krzyk rozległ się w tłumie a facet przestał nas zaczepiać. 

-Dziewczyny czekają na nas na dworze-Powiedział Warren.

Pogoda się nie zmieniła, przynajmniej na lepsze. Pioruny strzelały co trzy sekundy a chmury zbierały się  nad górą, którą właśnie się wybieraliśmy.  

-No cóż trzeba iść-Powiedziała zmęczona Cass.

-A morze po prostu wy zamienicie się w zwierzęta, a ja polecę na mojej emmie?-Powiedziałam.

-Ok!-Powiedziała z ekscytacją Summer.

Wszyscy zmierzaliśmy w stronę najwyższej z trzech gór, gdzie podobno znajdowała się jaskinia z mieczami.

-To tutaj- Powiedziała Summer spoglądając na mapę.

Wszyscy zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy na jaskinię powoli do niej wchodząc, jednakże przed nami pojawił się jasny mężczyzna (strażnik jaskini) posiadający jasny ubiór i broń w której znajdowało się materialne światło podobna najsilniejsza broń, której żądał Zewot. 

Przez chwilę odwróciłam się od strażnika i spojrzałam się w niebo(gdy oni rozmawiali) w chmurach spojrzałam w chmury gdzie widziałam szybkie przylatywanie...dużego ptaka? Widziałam tylko jak przelatywał i przecinał chmury. Wtedy nagle wróciłam do rozmowy i jedyne co usłyszałam to krzyk strażnika:

-NIE!

Wszyscy cofneliśmy się od niego przerażeni, wyciągnął on swoją broń i już miał wziąć zamach by nas zabić gdy z nieba usłyszałam świst, gdy mężczyzna miał wziąć zamach i zadać ostateczny cios coś za nami wylądowało a skrzydła tego czegoś tworzyły szaro-fioletową aurę. Materialne światło strażnika rozprysło się do nieba a sam on wlał się w cienie.

Wszyscy odwróciliśmy się by zobaczyć co nas uratowało, zobaczyliśmy przystojnego mężczyznę z czarnymi włosami, fioletowymi oczami i skrzydłami.

-Kim jesteś?!-Krzyknęła Cass.

-Mam na imię Nevor. Moim zadaniem jest chronić życia. Jestem pół człowiekiem, pół aniołem śmierci. Pochodzę z....Darkgrod, ale nie myślcie o mnie źle nie znoszę tego miejsca.-Nevor spojrzał w niebo i schował soje skrzydła-Przepraszam za te burzę, ale jak latam to robi się zła pogoda....Chodźcie, na pewno jesteście zmęczeni.

Miał racje, wszyscy byliśmy praktycznie nie przytomni, ale zaufaliśmy mu bo przecież uratował nam życie.

-I co robimy?-Spytała się Summer.

-Musimy się mu jakoś odwdzięczyć-Cass lekko się uśmiechnęła a na jej twarzy było widać rumieniec.

Wojna Goldenrod-Przebudzenie LegendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz