Rozdział 6.

4K 380 146
                                    

Perspektywa: Thomas.

- Mówiłeś, że cały ten czas spałeś. – syknąłem wściekle i natychmiast podszedłem do Liama, ponieważ nie podobało mi się to, że właśnie mnie okłamał. Przyjaciel zdawał się mnie olewać i nawet nie zareagował na mój wściekły wzrok.

- No bo spałem. – odpowiedział i jak by nie zdawał sobie sprawy z tego, do czego zmierzam. Chłopak stał i obserwował czajnik z gotującą się wodą, jak by właśnie podziwiał najwspanialszą rzecz na świecie. – Po prostu przyszedł do archiwum syn Christi i czegoś szukał w aktach. Wiesz jak to ona, pewnie jej się nie chciało schodzić na dół, to wysłała swojego synka. Niedługo, to on tu zamieszka na tym posterunku razem z nią, mówię Ci. No, ale nie o tym teraz. Więc skoro już coś tam szukał, to powiedziałem, aby poukładał przy okazji akta i widocznie się mnie posłuchał.

Spojrzałem na niego w niemym szoku, co chłopak najwyraźniej zauważył. Czy on sobie ze mnie teraz żartuje?! On jest nie poważny!

- Liam, ale Christi ze swoim synem przyszli do naszego biura się pożegnać jakieś pięć godzin temu, bo dzisiaj wylatują na urlop na Florydę. – powiedziałem poważnie i czekałem na reakcję chłopaka. Czy on w ogóle myśli?!

- Czyli to nie był jej syn? – spytał zdziwiony i zalewał sobie właśnie kawę. Popatrzałem na niego z otwartą buzią. No ręce mi opadają.

- Liam, kogo do jasnej cholery wpuściłeś do archiwum?! – zadałem wściekły pytanie. Jak szef się o tym dowie, to go raz dwa wywali z roboty, a znając moje szczęście, to pewnie polecę razem z nim.

- Nie wiem, zapomniałem zapytać, jak się nazywa, no bo w sumie przedstawił się jako syn Christi, a skoro już tam był, to pomyślałem, że może uporządkować papiery.

- Czyli podsumowując, wpuściłeś do archiwum jakiegoś obcego typa i nawet nie raczyłeś spytać, jak się nazywa? – zapytałem rojuszony tym, że własnie pozwolił szperać w czyichś danych osobowych.

- Oj nie zrzędź tak. Nic przecież nie ukradł, więc nie ma co panikować. – powiedział całkowicie wyluzowany, po czym postawił kubek z kawą na biurku i wyszedł gdzieś na chwilę, a ja fuknąłem coś pod nosem i postanowiłem iść dalej oglądać nagrania z monitoringu.

Po około pięciu minutach, Liam z powrotem wrócił do biura, a w ręku trzymał paczkę mrożonych frytek. Spojrzałem na niego pytająco i przyglądałem się poczynaniom chłopaka, który podłączył elektryczny palnik do prądu i wziął swoją drewniana łyżkę i garnek spod biurka, a następnie wylał pół butelki oleju i czekał, Az ten się rozgrzeje.

- Czy Ty masz zamiar smażyć sobie frytki w pracy? – spytałem i po prostu brakowało mi na niego słów. To ja kurwa dzielnie oglądam te pierniczone nagrania, a Liam śpi w archiwum, robi sobie frytki i jeszcze dostaje za to premię. To nie jest kurwa sprawiedliwe!

- Głodny jestem. – powiedział, a ja tylko prychnąłem, lecz w sumie sam też odczuwałem głód. Było już chwilę po godzinie ósmej, więc pomyślałem, że zachowam się profesjonalnie w pracy i zaparzę sobie zupkę chińską. W całym pomieszczeniu było czuć piękny zapach frytek, ponieważ Liam usmażył już sobie pół paczki, a ja od rana praktycznie głodowałem.

Podszedłem do swojej szafki, po czym włączyłem czajnik i wsypałem sobie jej zawartość do miski. Liam wziął puste opakowanie i zaczął się śmiać.

- Krewetki pikantne? Serio? – zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego gniewnie. Co w tym takiego zabawnego? – Ty przecież nigdy nie jadłeś nic co jest związane z kuchnią Azjatycką.

- Kurwa, śpieszyłem się do pracy, okej?! A zupka na pewno będzie pyszna i o niebo lepsza od tych Twoich tłustych, kalorycznych frytek. – fuknąłem na niego, choć w sumie miałem nawet na nie ochotę, no ale przecież się do tego nie przyznam. Moja duma jest urażona, że Liamowi zawsze się wszystko udaje.

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz