Rozdział 36.

2.7K 290 138
                                    

Hej Miśki ♥

Miłego ♥

Kilka dni później...

Perspektywa: Thomas.

Ostatnie dni były dla mnie jednymi z ważniejszych, ponieważ bardzo zżyłem się z Dylanem. Czułem, jak z dnia na dzień zakochuję się z nim coraz mocniej. Opowiedziałem mu już praktycznie wszystko o sobie, o swoim życiu i swoich rodzicach. Chłopak za każdym razem, gdy mnie słuchał, to wyglądał, jak by go moje wspomnienia bolały równie mocno, jak mnie. Niemniej jednak wspierał mnie i cierpliwie słuchał.

Liamowi foch przeszedł kolejnego dnia i widziałem, że zamiast pracować to siedział całymi dniami na telefonie. Ja podobnie, bo bardzo dobrze pisało mi się z Dylanem, z którym zacząłem chodzić i byłem wręcz najszczęśliwszym człowiekiem na całym świecie. Nie mogłem przestać o nim myśleć i po raz pierwszy w życiu poczułem, że żyje, a nie tylko egzystuje, pochłaniając się pracy.

Moje dotychczasowe życie było bardzo nudne. Gdybym nie poznał Liama, to pewnie już dawno wisiałbym na sznurze na jakimś drzewie. Z rodzicami nie miałem żadnego kontaktu, inne rodziny nie miałem. Dostałem pracę w Policji i bardzo szybko awansowałem na wyższe szczeble pomimo tego, że jestem młody. Robiłem nadgodziny, spędzając w biurze dnie i czasem noce. I tak niemiałem co robić ze sowim życiem, nigdzie nie wychodziłem, z nikim się nie spotykałem, a moje wszelkie próby poznania miłości swojego życia kończyły się fiaskiem oraz wstydliwym wspomnieniem do końca mych dni.

Aż do teraz.

Teraz poznałem Dylana i o zgrozo, nawet nie przeszkadzał mi fakt, że to chłopak. W sumie nawet cieszyłem się, że jestem gejem, ponieważ żaden heteroseksualny związek nie był w stanie mnie zadowolić, bo wszystkie dziewczyny, z jakimi się spotykałem okazały się być łapczywe na pieniądze. Jedna mnie okradła, druga była ze mną, bo jak było trzeba, to ja, jak ten skończony idiota dawałem jej kasę, a potem okazało się, że przepierdalała ją na marihuanę. Nie żebym był mściwy, ale teraz siedzi w więzieniu za handel i branie. Trzecia kandydatka powiedziała, że jestem za chudy i nie będzie się spotykać z patyczakiem, bo wygląda przy mnie grubo.

Generalnie nigdy nie miałem szczęścia w miłości. Wszystkie, dosłownie wszystkie okazały się być nic nie wartymi szmatami, dla których hajs w głowie to podstawa, lub wygląd, który decydował o tym, czy się umówić, czy nie. Dla nikogo nie liczył się mój charakter, moja dusza i moje przeżycia.

Aż do teraz. Poznałem miłość swojego życia i jestem szczęśliwy, że Dylan akceptuje mnie takim, jakim jestem i nie oczekuje ode mnie żadnych zmian.

Spotykaliśmy się wieczorami i chodziliśmy na długie spacery. Zawsze, gdy się widzieliśmy, chłopak podchodził do mnie i przytulał mnie tak, jak by dziś miał stracić. To było takie wspaniałe uczucie.

Czułem, jak bym po prostu umarł w jego ramionach.

Sprawa mojego ojca nie ruszyła się odkąd została wykonana ekspertyza. Wyniki były takie, jakich się spodziewałem. Ten sam znak rozpoznawczy mordercy. Ślad na ręku i spuszczona do zera krew. Szef obiecał, że pomoże mi rozwikłać tą zagadkę. Nawet napisał do oddziałów tamtejszej policji z prośbą o pomoc w dochodzeniu, gdyż przypadki są identyczne i możliwe, że morderca ewakuował się w tamtejsze rejony celem zemsty za to, że zamontowaliśmy kamery w całym mieście.

Ale że są to atrapy, to już nikt nie musi wiedzieć.

Spojrzałem na Liama, który jak zwykle był zajęty jedzeniem tostów z sercem, szynką i pomidorem. Wszystko spoko, gdyby uszykował to w domu, a nie w pracy, no, ale to przecież Liam. Śpi i gotuje w biurze. Czego ja się spodziewałem?

Nawet robotnicy pizdę cisnęli i zrobili mu zdjęcie, jak się pracuje w Policji.

- Słuchajcie! – powiedział donośnym głosem szef, a ja aż podskoczyłem na krześle, gdy jak zwykle z buta wjechał do naszego pokoju. Dlaczego ja się jeszcze nie przyzwyczaiłem? – Thomas, zadzwoniłem do Komendanta Policji, o którym Ci mówiłem i zgodził się do nas przyjechać i razem z nami prowadzić dochodzenie. Ava dzisiaj odda wyniki i będziecie mogli przeszukać bazy danych i... DUNBAR! – huknął wkurwiony, a Liam spierdolił się ze strachu z krzesła, brudząc się sosem keczupowo-majonezowym.

- Kurwa, moje spodnie! – huknął i spojrzał się na mnie, dostrzegając po chwili Dereka. Był na tyle zajęty patrzeniem w telefon i delektowaniem się tostami, że nie skapnął się, że nasz przełożony właśnie ty wszedł. – O, szef, a co Pan tu robi? – spytał paląc głupka, a on omal mu nie przyłożył. Coś czułem, że chyba szefowi znudził się facepalm i teraz będzie wolał lać Liama.

- Pracuję? – odpowiedział takim samym durnym tonem, jak mój przyjaciel i skrzyżował ręce na piersiach, bacznie obserwując chłopaka. – A Ty?

- Jem śniadanko. – rzekł zadowolony, wycierając się ręcznikiem. – Kawkę nawet wypiłem.

- Smakowało? – zapytał się szef, coraz bardziej groźniejszym tonem, niż dotychczas.

- Pewnie, dzięki za troskę szefie. – odpowiedział Liam.

- To bardzo się cieszę, bo to ostatnie śniadanie, jakie jesz w pracy bez mojej zgody! – huknął, a Liam otworzył usta ze zdziwienia i w niemym szoku spoglądał na Dereka.

- Co? Nie! Nie zgadzam się! Kocham jeść! – zbulwersował się i machnął ręką na tyle mocno, że talerz z ostatnim tostem przewrócił się na ziemię. - Kurwa, mój tost! – wrzasnął Liam i natychmiast go podniósł. – Wytrze się i będzie jak nowy. – rzekł, po czym wziął do ręki papierowy ręcznik i zaczął ścierać ubrudzony sos. Szef z obrzydzeniem na niego spojrzał i stwierdził, że wypierdala stąd, bo zaraz się zrzyga.

Gdy Derek z hukiem wyszedł, nie mogłem powstrzymać się od dzikiego śmiechu. On i Liam nie przestaną mnie rozbawiać do końca życia.

- Ja pierdole, jestem cały brudny, pomocy. – wyjęczał Liam, który zdjął właśnie spodnie i koszulkę ubrudzoną sosem, pozostając w samej bieliźnie. Robotnicy, którzy kończyli remont, patrzyli się w szoku na chłopaka, który bezwstydnie paradował w samych gaciach, a ja zakryłem ręką usta, aby nie roześmiać się dziko.

Coś czuję, że mój przyjaciel chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że za oknem są budowlańcy.

Liam podszedł do zlewu i zaczął szorować spodnie razem z koszulką. Plama z ubrań o dziwo schodziła, a ja obserwowałem jego poczynania. Spojrzałem po chwili jednak na swoje nadgarstki i muszę przyznać, że maść otrzymana od Dylana jest rewelacyjna. Po trzech dniach rany całkowicie się zagoiły i nie było śladów po cięciach.

- Pomóż mi! – prawie że krzyknął Liam, a ja złapałem się za serce. Ten dureń wpędzi mnie kiedyś do grobu na zawał.

- W czym? – spytałem wyrywając się z zamyślenia, a on znalazł się przy mnie z miską z wodą i ze ścierką namoczoną w mydle.

- Nie sięgam. Weź mnie umyj. – rzekł wskazując na swoje ciało, a ja oblałem się intensywnym rumieńcem.

Czy jego już pojebało do reszty?

- Eeee... - wydukałem z siebie, niepewnie na niego spoglądając, bo chłopak stał przede mną w samych gaciach, praktycznie kroczem naprzeciw mojej twarzy. Było to dla mnie bardzo krępujące przeżycie.

- No weź no... - wyjęczał. – Jestem cały ujebany z tyłu. Nie sięgnę tam. – dodał i faktycznie. Nie wiem, jak on to zrobił, ale plecy i biodra były brudne. Postanowiłem nie wnikać w to, bo to jest Liam i u niego wszystko jest możliwe do zrealizowania.

- Uhm, no dobra. – odpowiedziałem i wziąłem ścierkę, po czym zacząłem wycierać prawy bok Liama. On jest po prostu moim mistrzem. Cały ujebał się sosem, no ale jak on tyle tego nawalił na te tosty, że prawie pływały, bo co ja się dziwie?

- Słuchajcie... - usłyszałem głos szefa, który wpadł do naszego biura z jakąś ważną informacją, lecz spojrzał się na nas z niesmakiem, po czym po cichu wyszedł, totalnie olewając to, co chciał nam powiedzieć. Zatkałem sobie usta dłonią i spaliłem buraka.

No świetnie. Teraz Derek nie da nam za to żyć. Chuj wie, co on tam sobie pomyślał. 

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz