Rozdział 67.

2.9K 220 391
                                    

Miłego! ♥

Dramatime is coming... ]:->

Bo nie może być przecież za słodko :>

Perspektywa: Thomas.

Przyszedłem dzisiaj do pracy zaskakująco wcześnie, bo nie było jeszcze godziny dziewiątej, a ja już siedziałem za biurkiem. Liam oczywiście standardowo poszedł uciąć sobie drzemkę, bo chyba nie wytrzymałby dnia bez spania. Chciałem poudawać, że mam zamiar zająć się pracą nad śledztwem, więc poszedłem do gabinetu Dereka po zadania na dzisiaj, ale nie zastałem go, podobnie jak Sebastiana, co było dla mnie dziwne, że obydwóch nie było na posterunku. 

Wróciłem do siebie i zgodnie z przyjacielem stwierdziliśmy, że dobrym pomysłem wyda się pójście do pączkarni Mary po jakieś jedzenie i kawę. Dawno jej nie odwiedzaliśmy, bo odkąd pojawił się tutaj Sebastian, cała komenda dostała dziwne polecenia, które musiała wykonywać. Miałem ochotę na coś słodkiego, a że nie mamy nic konstruktywnego do roboty, bo akta sprawy zostały ostatnio spalone na cudownym ognisku, postanowiliśmy sobie od tak wyjść. Zgarnąłem Liama, wzięliśmy radiowóz i udaliśmy się tam pod pretekstem krótkiego patrolu. 

Po około godzinie czasu wróciliśmy na komendę i całe szczęście, że udało nam się w porę osiąść i skitrać pod biurkiem pączki, bo do środka wparował Derek, który po jakichś kilkunastu minutach pierdolenia oznajmił, że mamy pisać raport, bo na razie śledztwo stoi w miejscu, a on idzie do Sebastiana po jego jakieś tam notatki, aby się z nimi zapoznać. 

- Ufff, udało się. - odetchnąłem z ulgą, kiedy szef wyszedł z pomieszczenia, a my wyciągnęliśmy całe pudełko donutów. Od ostatniego czasu Derek zabrania nam wychodzenia po jedzenie w czasie pracy, odkąd pojawił się tutaj Sebastian. Wszyscy chowają żarcie, jak tylko mogą, bo i tak nikt się go nie słucha, a niektórym nie chce się po prostu gotować w domu. Niemal każdy pracownik posterunku raz dziennie zbiera zamówienia i idzie po obiady, a czasem wychodzą pojedynczo, by szef się nie zorientował, że kogoś brakuje. 

- Ci idioci myślą, że cokolwiek znajdą. - powiedział zadowolony Liam, zapychając się pączkiem, a ja uśmiechnąłem się zwycięsko do siebie, ponieważ Dylan i Brett ukradli wszelkie obciążające ich dowody, paląc je razem z nami przy ognisku. Nie zapomnę dzikiej radości Liama, który zaczął wyrywać kartki, które wlatywały w płomienie, odpierdalając jakiś dziki taniec godowy, aż Brett się przestraszył, że w jego chłopaka diabeł wstąpił. Derek z Sebastianem nie są w stanie im niczego udowodnić, ani tym bardziej nam, więc myślę, że wkrótce umorzą śledztwo z uwagi na brak dowodów.

- Hej chłopcy, wpadniecie do nas do pokoju obok? - spytała się Mia, która radośnie wparowała do naszego biura. - Aurelia upiekła ciasto i Was zaprasza.

- Ciasto! - ożywił się Liam, który kurwa mać dopiero co zjadł pączka, a właściwie to osiem donutów, ale nie miałem serca mu odmówić. Chłopak niemal natychmiast wybiegł z pomieszczenia, po czym wleciał do biura dziewczyn, a tam było chyba pół komendy z wyjątkiem Dereka, który siedział u siebie. 

- Mmmm, a z jakiej to okazji? - zapytałem się, czując w pomieszczeniu piękny zapach ciasta kawowego oraz cytrynowego. Aurelia wyśmienicie piekła. 

Siedzieliśmy sobie tak z dobre kilkadziesiąt minut, śmiejąc się, plotkując, ogólnie miło spędzając czas z kolegami oraz koleżankami z roboty. Niestety, ale jednak nasza radość i sielanka nie mogły trwać w nieskończoność, bo na posterunek ktoś przyszedł, a z racji, że nikogo nigdzie nie było, tylko wszyscy tutaj, mężczyzna bezpardonowo wparował do środka, widząc, jak pół komendy świetnie się bawi przy kawie i cieście oraz Liama wpychającego sobie słodkości do ust.

W objęciach nocy ✔ | Dylmas, Briam & DerestianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz