Nie mogłem już dłużej czekać, te czekanie i nie pewność prowadziła mnie do frustracji. Chciałem wziąć Aniele z tego szpitalu i znaleźć odpowiedni personel i opiekę nad nią ale nie potrafiłem, moje wnętrze krzyczało z rozpaczy i toczyło walkę między racjonalnym myśleniem, każdy wspomniany moment jak byłem wesoły, gdy cieszyłem się życiem zamieniało się w smutek i rozpacz cały moj świat zamieniał się w czarnobiały klisz powtarzający się tak jakbym był w isnym piekle.
-Mike! - krzyknęła Aniela.
- Co się stało? - spojrzałem na nią siedząca obok mnie na rozwiniętym ręczniku na przeciwko błękitnego morza.
- Dlaczego tak ucichnąłeś? - zapytała kładąc rękę na moim barku oplatujac palcami kark.
- Nie mam pojęcia, mam wrażenie jakby to wszystko się powtarzało, jak w złym koszmarze. - spojrzałem w jej niebieskie oczy i blada twarz. Odwróciłem na chwile wzrok na zbliżające się ciemne burzowe chmury.
- Czy to wszystko jest prawdziwe? - zapytałem nadal patrząc na chmury - ze tutaj jesteśmy razem, a ten szpital to tylko koszmar który nigdy się nie wydarzył? - spojrzałem na nią i znów to ujrzałem, zakrwawioną twarz i łzy spływające po jej polikach. Poczułem mocny uścisk na ramieniu od razu spojrzałem na tą dłoń a potem uniosłem głowę stała przede mną Aniela lśniła zjawiskowo jasno jak anioł.
- Obudź się Mike, wszystko jest dobrze..- lekki usmiech rozpromienił jej twarz a druga dłoń położyła na moim poliku. Powtórzyła sie jeszcze dwa razy i znikła, w tym samym momencie się tez obudziłem.
Siedziałem na fotelu przy łóżku na którym leżała Aniela. Już nie była taka uśmiechnięta a jej blask zmienił się w szarość, cisze w pomieszczeniu zagłuszała aparatura mierząca puls. Spojrzałem w okno zastanawiając się nad snem, który notorycznie się powtarza, może za bardzo się zamartwiam? Zdecydowanie dużo stresu ostatnio przeżyłem, ale żeby od razu takie sny, plaża.. chmury.. anioł? Co mogą znaczyć takie randomowe znaki.
- Jakie znaki? - spytał Billie.
Odwróciłem się za siebie.
- Mowilem to na głos? - spojrzałem na niego zdziwiony jak powoli zbliża się do łóżka o dziwo nie na wózku.
- No przecież ci nie czytam w myślach gościu. - lekko się uśmiechnął i oparł się biodrem o krzesło. - i co z nią?
- No jak widzisz.. - mruknalem - minęły już dwa dni odkad ją próbowali wybudzić a ona nadal spi.. - posmutniałem a jego ręka wyładowała na moim ramieniu i poczułem ten braterski uścisk. Po chwili usiadł na łóżku Anieli i złapał ją za rękę.
- Śniła mi się dzisiaj.. - spojrzał na podłogę, a potem na mnie.
- Coś szczególnego ci się śniło? - zapytałem zaciekawiony.
- No mogłoby ciebie to nie zbyt zadowolić, ale mogę powiedzieć ze było przyjemnie. - szeroko się uśmiechnął.
Wywróciłem oczami i oparłem się plecami o oparcie już nie kontynuując tematu.
- Żartuje.. - uderzył mnie w udo - byliśmy wszyscy na plazy ty, Aniela z dzieckiem, Adi i ja. Nagle ona zniknęła wraz z dzieckiem a ty powiedziałeś mi na ucho ze wszystko jest pod kontrolą.. - gestykularnie machnął ręka.
- Dziwne.. - mruknalem - a tylko teraz ci się to śniło czy to się powtarzało?
- Tylko teraz.. - uśmiechnął się.
- Hmm.. bo mi się ciagle jeden i ten sam sen śni ze ja z nią jesteśmy razem na plazy.
- Myślisz ze to coś znaczy?
- Nie wiem, może - zamyśliłem się.
- Pamietam jak pojechałem z nią na plaże i dałem jej naszyjnik a..
- Przestań.. nie chce tego słuchać. - przerwałem mu.
- Jak chcesz.. - splutl swoje palce z Anieli a potem wstał. - idę na leczenie nie wiem czy się potem zobaczymy. Będę trzymać kciuki żeby było wszystko dobrze. - jego wzrok na dłużej spoczął na Anieli a dłoń położył na moim ramieniu i wyszedł z pokoju.
- Co za facet.. - powiedziałem cicho tuż po tym jak wyszedł z pokoju, odetchnąłem cicho.
- Na prawdę spodobał mi się ten naszyjnik.. - wyszeptała bardzo cichym głosikiem. Wydawało mi się ze się przesłyszałem, aż do momentu, gdy otworzyła powoli oczy. Zaszkliły mi się trochę oczy i od razu chwyciłem jej dłoń i zacząłem całować. Pojawił się na jej twarzy ten sam usmiech co w moim śnie, ale nadal tak nie lśniła tym boskim światłem.
- Długo już nie śpisz? - zapytałem, a łzy leciały mi po policzkach. Uśmiechnęła się uroczo nic nie odpowiedziała tylko przymknęła oczy bo raziły ją jasne ściany pokoju. - Może chcesz trochę wody ?
-tak.. - powiedziała cicho trzasnąć się z zimna. Od razu się podniosłem z krzesła i wziąłem wodę, usiadłem na łóżku powoli dając jej wode.
- Zaraz pójdę po lekarza powiedzieć mu ze się w końcu wybudziłas. - spojrzałem w jej oczy.
- Długo tak.. - przerwała - leżałam?
- Pare dni. - wstałem z łóżka aby przykryć ja jeszcze jednym prześcieradłem.
- Czekaj.. - złapała mnie za rękę - o jakie leczenie chodziło? - zapytała bardzo cicho.
- Nie twoja w tym głowa moja droga. - lekko się usmiechnelem i pochyliłem się nad nią żeby pocałować ją w czoło - nie musisz się teraz nim zamartwiać poradzi sobie.
Kąciki jej ust się delikatnie podniosły i od razu przytuliła się do kołdry delikatnie kaszląc.
- Niedługo będę. - przejechałem ręka po jej poliku następnie wyszedłem z pokoju w celu poszukania lekarza.
Wieczór.
Przez resztę dnia siedziałem przy jej łóżku i tylko spoglądałem jak delikatnie unosi się jej klatka piersiowa. Po rozmowie z lekarzem i pytaniami od pielęgniarek zmęczyło ją od razu i poszła spac, szczerze to nawet nie widziałem kiedy. Zacząłem się zastanawiać jak wytłumaczyć jej o leczeniu Bilba żeby nie musiała się jeszcze o niego zamartwiać albo po prostu niech on sam jej powie, wiem ze ich relacje nigdy się nie zmienią wiec wszystko w jego rekach żeby to jakoś wyprostować.
CZYTASZ
Ordinary World.
FanfictionKontynuacja poprzedniej opowieści. Wiec znajomość treści może być przydatna. *** -Billie jakim cudem mnie tu znalazłeś?! -Dłuższa historia..-zachichotał i oboje rzuciliśmy się w ramiona. *** Powiem wam tak, prawda jest jedna, że nie wiesz, co wydar...