4 dni później.
Przez te pare dni tak dużo już załatwiliśmy, myślałam, że znalezienie pracy i dokumenty związane z wiza będą czasowo się ciągły, ale odziwo wszystko poszło jak po maśle. Akurat dobrze się złożyło, bo będziemy pracować w barze niedaleko mieszkania, w którym będziemy mieszkać, na szczęście w niedziele i poniedziałki nie będziemy musiały pracować, ale jest jeden minus lokal jest dopiero otwierany o 17, a zamykany o 1 lub 2 w nocy. Zdążyłam tez w kantorze wymienić walutę i teraz moj portfel zrobił się taki cienki. Choć tez sadze, ze moja była pracodawczyni nie była zbyt zadowolona jak obie dałyśmy wypowiedzenie. Swoje auto musiałam niestety sprzedać, ale chociaż dodatkowy pieniądz z tego dostałam.
Dzisiaj jest za to dzień wylotu muszę spakować jeszcze pare rzeczy do walizki i będę mogła ją wpakować do auta.. znaczy nie ja tylko Szymon chociaż do tego się nadaje. Zapiekam walizkę i postawiłam ja na kółka.
-Mogę już wziąć te walizkę?.-jego kąciki ust się lekko uniosły. Jego usmiech na prawdę mi się podoba, ale w sumie tylko to.
-Tak pewnie możesz zanieś i już wsiądź do auta, bo ja muszę jeszcze się pożegnać z moja współlokatorka.-spojrzałam mu w oczy.Poszłam do pokoju współlokatorki, zauważyłam, ze leży na brzuchu, a buzie miała wciśnięta w poduszkę. Delikatnie zapukałam w drzwi.
-Mogę na chwile wejść?.-zapytałam niepewnie. Uniosła swoją głowę i polowe włosów miała na buzi. Odgarnela je i zauważyłam jej szklace się oczy. Usiadłam obok niej i położyłam rękę na jej plecach.
-Nie płacz.. tez jest mi smutno, ze muszę zostawić swoją rodzine i większość swoich znajomych, ale teraz mam możliwość spełnić swoje marzenia..-delikatnie się usmiechlam żeby już jej się polepszyło. Usiadła zamartwiona przy mnie i przytuliła.
-Wiem.. sama nawet Ciebie do tego przekonałam..-delikatny usmiech pojawił się na jej buzi. Przytuliłam się tez do niej dość czule i po chwili wstałam.
-To jesteśmy w kontakcie.-spojrzałam na nią i położyłam klucze na stole. Wyszłam z mieszkania i z bólem serca zamknęłam drzwi. Przez chwile stałam przy nich i weszłam do windy. Wyszłam z bloku i poszłam w kierunku auta Szymona. Otworzyłam drzwi i jeszcze raz spojrzałam w okna mojego byłego mieszkania, ten widok już zapamiętam na zawsze. Wsiadłam do auta i zamknęłam drzwi.
-Wszystko okej..?-popatrzyłam na Szymona i zapielam pasy.
-Tak.. ale już ruszaj, bo zaraz będą korki ..-odpalił silnik i pojechaliśmy w stronę lotniska.Półtorej godziny później.
Przez te cholerne korki jechaliśmy dwa razy dłużej niż normalnie. Już miałam czarne myśli, ze nie zdążę na samolot. Szymon pomógł mi wyciągnąć walizkę, gitarę i bagaż podręczny. Szliśmy dość szybkim krokiem na lotnisko. Zauważyłam już Kasie, która już nie mogła ustać w miejscu pewnie tak długo chodzi w jednym miejscu, ze na pewno już dziura zaczęła się robić.
-Cześć Kasiu! .-krzyklam do niej z paru metrów. Swój wzrok odrazu skierowała na mnie i truchtem zaczęła do mnie biec. Rzuciła mi się w ramiona jak by mnie nie widziała miesiąc.. a ostatni raz widziałyśmy się wczoraj wieczorem..
-Jezu Aniela ja normalnie nie wierze, ze to się dzieje.. wylatujemy dzisiaj do Ameryki!.-zaczęła skakać i piszczeć. Chyba zapomniałam stoperów wziąć.
-Ja tez nie mogę w to uwierzyć.-delikatnie się usmiechlam. Wzięłam od Szymona moja walizkę.
-Dziękuje, ze mi pomogłeś.-delikatnie go musnęłam w policzek i wzięłam Kasie pod pachę.
-Nie ma za co!.-uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę.
-Co to za przystojniak był? Wiesz kogo mi on przypomina..
-Tak wiem i nie kończ.-weszłyśmy na lotnisko.
-Nie wiem jak ja z tobą wytrzymam te 14 godzin obok ciebie.-zaśmiałam się i weszlismy do naszej bramki.
-Jak zawsze miła.-śmieje się.Po 20 minutach już byłyśmy w środku samolotu. Oczywiście jak zawsze musiałam siedzieć od strony okna. Strasznie się denerwuje, bo po raz pierwszy lecę samolotem i nie mam pojęcia jak zniosła to moje bębenki i zmieniające się ciśnienie. Najgorsze jest to, ze akurat mogłyśmy lecieć w porze, gdzie samolotem będziemy gonić słońce, wiec już widzę jak chociaż na chwile zasnę, a jak już zasne to pewnie zostanę obudzona.
-Chcą panie wody, orzeszków, kawy lub herbaty?.-uśmiecha się do nas bardzo serdeczne.
-Herbatę i orzeszki bym poprosiła, Aniela tez chcesz to samo?.-Spojrzałam na kasie, a potem hostessę.
-Tak to samo poproszę.-lekko się usmiechlam. Te kobiety zawsze wyglądają tak nienagannie, uśmiechnięte mimo wielu lotów, które odbywają, jak ja bym tak pracowała to predzej bym pozabijała wszystkich w tym samolocie.
Nie musiałyśmy długo czekać na rzeczy, które chciałyśmy. Wsypałam cukier do herbaty i spojrzałam w okno.W czasie lotu często musiała budzić Kasie, bo zaczynała chrapać jak stary facet nie mogłam się przez to skupić na czytaniu książki, która tak bardzo mnie zainteresowała. Bywały momenty, że zasnęłam na godzinę lub dwie, ale za każdym razem budziłam się jak choć trochę drgnął samolot. Uwierzcie odrazu miałam czarne sceny tego, ze możemy się rozbić ile to już było tych wypadków samolotowych.
14 godzin później.
Wychodząc z samolotu poszłyśmy prosto po swoje bagaże. Mam cicha nadzieje, ze moja gitara przeżyła w całości ten cały lot. Byłam tak strasznie zmęczona, ze nawet nie miałam siły się cieszyć z miejsca, w którym byłam. Widziałam po Kasi minie, ze również zmiana czasowa daje jej się we znaki z czasem się przyzwyczaimy. Wyszłyśmy z lotniska.
-Kasia teraz trzeba się przełączyć na angielski.-cicho się zaśmiałam, bo widziałam jej nieogar.
-Tak.. tak..-nadal się z niej śmiałam.Podeszłam do taksówkarza, który stał oparty o swoją taksówkę.
-Dobry wieczór.. ymm mógłby pan nas..
-Tak, oczywiście zapraszam.-uśmiechnął się tak szeroko bałam się, że ta jego wielka mucha spod nosem zaraz odleci. Musiało mu się na prawdę nudzić, ze nawet nie dał mi dokończyć zdania.. chociaż dobrze, bo w tym stanie jakim jestem teraz to nawet polski jest dla mnie trudnym językiem.
Taksówkarz pomógł nam włożyć bazarze do bagażnika. Ta taksówka w porównaniem do naszych taksówek jest tak wielka, ze bym mogła się polozyc w tym bagażniku razem z Kasia na prawdę. Wsiadłam razem z Kasia na tył taksówki, a taksówkarz chwile później.
-Gdzie was podwieźć drogie panie?.-spojrzałam pierw na jego muchę, a potem na niego.
-Na 3658 Patterson Ave..-delikatnie się usmiechlam. Taksówkarz odwzajemnił usmiech i ruszył w drogę. Ciekawe ile będzie mnie kosztować ta podróż. Mam nadzieje, że Ketty nie zapomniała włożyć klucza pod wycieraczkę, bo w innym bądź razie będziemy musiały przespać resztę nocy na wycieraczce. Kasia położyła swoją głowę na moim ramieniu i poszła dalej spac. Biedulka taka zmęczona podróżą pomijając fakt, ze spała przez cały lot.
-Skad przyleciałyście?.-spoglądał w lusterko.
-Z Polski..
-To daleka drogę przebyłyście.. co was aż tutaj przywitało?.- ten koleś to chyba książkę pisze.. a ja bym chciała chociaż w spokoju jechać.
-Marzenia nas tutaj przywiały.-cicho się zasmialam.
-Nie pierwszy raz to słyszę.-śmieje się i skupił się na drodze. Mimo, ze Oakland jest małym miasteczkiem to i tak każde miasto najładniej wyglada przy oświetleniu. Miałam ochotę się wychylić i spojrzeć na te miasto zza okna, ale nie chce robić siary.Po półtorej godzinie byłyśmy już na miejscu. Podeszłyśmy pod drzwi.
-Ale tutaj jest cicha okolica.. pewnie w ciągu dnia słychać tylko śpiew ptaków i rozmowy sąsiadów.-schyliłam się i wyciaglam spod wycieraczki kluczyk. Kasia nawet mi nie odpowiedziała pewnie znów marzy jak to zaraz się położy na łóżku.
CZYTASZ
Ordinary World.
Fiksi PenggemarKontynuacja poprzedniej opowieści. Wiec znajomość treści może być przydatna. *** -Billie jakim cudem mnie tu znalazłeś?! -Dłuższa historia..-zachichotał i oboje rzuciliśmy się w ramiona. *** Powiem wam tak, prawda jest jedna, że nie wiesz, co wydar...