Danielle
Dylan: Sprawdziłem to. Grają ten film w tym samym czasie w LA.
Ja : Naprawdę? To świetnie.
Dylan : Jestem romantyczny?
Ja : Może troszkę.
Dylan : Troszkę? *robi słodką minę*
Ja : Troszkę nawet tak haha
Dylan : Wiedziałem.
Dziś mijał dokładnie trzeci miesiąc znajomości z Dylanem. Powiedział, że z tej okazji idziemy na randkę do kina. Na początku rozbawił mnie ten pomysł i myślałam, że to żart. Jednak on był śmiertelnie poważny.
Zgodziłam się, choć to nadal wydawało mi się nieco głupie i szalone.
Głupie - bo miałam iść na randkę sama (nie wiedziałam nawet czy powinnam się stroić!), a szalone - bo w sumie nigdy nikt nie zaprosił mnie na takie hm... Spotkanie? Nie umiałam tego nazwać.
Ja : Inaczej wyobrażałam sobie naszą pierwszą randkę.
Dylan : Dziwniejsze jest to, że cokolwiek sobie wyobrażałaś.
Ja : Dlaczego?
Dylan : To wszystko jest szalone, nie sądzisz?
Ja : Tak. Nigdy nie stroiłam się na randkę idąc na nią sama.
Dylan : Haha
Dylan : Nie o tym mówię, ale to też haha.
Ja : W takim razie, co masz na myśli, Dylan?
Dylan : Nie umiem chyba o tym mówić.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc do czego zmierzał.
Ja : Postaraj się, bo jestem zaintrygowana.
Dylan : To dobrze mała, bo to sprawia, że między nami jest jeszcze ciekawiej.
Nami?
Ja : Mówiłam już, że nie jestem cierpliwa.
Dylan : Ja też skarbie, nie będziesz długo czekać.
Ja : Nie rozczarujesz mnie?
Dylan : Nigdy.
Ja : :)
Dylan : Jesteś już gotowa?
Ja : Za chwilkę.
Na tą osobliwą i wyjątkową okazję włożyłam czarne jeansy i białą, luźną koszulę. Do tego czarne lity i czarny płaszcz. Wyglądałam schludnie i elegancko, choć strój nie był wyszukany.
Wrzuciłam do torby kluczyki od auta i wyszłam z pokoju.
Ja : Jestem w samochodzie.
Dylan : Jedź ostrożnie, postaram się nie spóźnić.
Ja : Oczywiście. Zapnij pasy.
Dylan : Zawsze to robię skarbie.
Nie odpisywałam już. Odłożyłam telefon na bok, włączyłam radio i zaczęłam wyjeżdżać z garażu.
Na zewnątrz pogoda była nijaka. Niby szereg chmur otaczał LA z każdej strony, a wiatr i chłód potęgowały tą ponurą aurę, ale gdzieś między tymi ciemnymi chmurami słońce zdawało się poszukiwać szczeliny zupełnie, jak w jakiś starych, drewnianych drzwiach, które powoli się rozpadały.
Miasto wieczorną porą żyło bardziej niż w dzień, choć plusem było brak długich korków.
Ja : Jestem na miejscu.
CZYTASZ
Where's my love? | Dylan O'brien
FanfictionPART I Jak odwołanie imprezy może wpłynąć na życie licealistki? Pół roku rozmów, On jest w każdym momencie jej życia. Wszystko robią razem, chociaż dzieli ich odległość. To staje się codziennością, prawdziwym przyzwyczajniem. Dla niego jest "nor...