38

688 87 21
                                    

Danielle

Śnieg zniknął, a na jego miejsce przyszedł deszcz. Patrzyłam na krople, które wolno spływały po szybie. Deszcz chyba przestawał padać albo padał coraz mocniej. Trudno było mi to stwierdzić, ponieważ okno było rozmazane przez krople. Wyobrażałam sobie zapach deszczu, tak świeży i uspokajający, tak rześki i piękny. Gdybym tylko mogła to wyszłabym na zewnątrz i po prostu napawała się jego zapachem. Niestety zamiast tego siedziałam w szkole i jak zawsze na lekcji angielskiego nudziłam się niemiłosiernie. Zamiast robić notatki, ja gryzmoliłam jakieś bzdury na marginesie zeszytu.

Co znaczyło, pomyśl o O'brienie?

Nie chciałam o nim myśleć, ani o kulisach serialu, ani o Comic Con. Nie interesowało mnie to. Byłam szczęśliwa i naprawdę wdzięczna Timowi za możliwość odwiedzenia planu. Za to, że dzięki niemu mogłam przeżyć coś nowego, innego. Ale to była jedynie przygoda. Jeden dzień, kilka godzin, krótkie spotkanie. To wszystko nie znaczyło dla mnie zbyt wiele, było miłym wspomnieniem. Dlaczego, więc Dylan chciał, bym wróciła do czegoś, w czym nawet nie chciał uczestniczyć? Pytanie, które pojawiło się w mojej głowie wydało mi się dziwne, ale jednocześnie bardzo trafne i właściwe. Dlaczego wspomniał akurat, o tym skoro to nie wniosło nic szczególnego do naszej relacji?

A może wręcz przeciwnie... Może to miało jakieś znacznie, do którego po prostu jeszcze nie doszłam.

Wróciłam do tamtego dnia, w którym udałam się z dziewczynami na plan "Teen Wolf ". Analizowałam go od początku do końca. Szukałam momentów, w których wydarzyło się coś dziwnego. Nie wiedziałam czym było owe "coś dziwnego", dlatego nie mogłam jasno określić czego dokładnie szukałam.

Przypomniałam sobie pierwsze spotkanie z O'brienem i to mnie zastanowiło. Jego oczy, a konkretniej sposób w jaki patrzył. Pamiętam, że utkwił we mnie wzrok na dobre kilkanaście sekund. Że jego spojrzenie było intensywne i przeszywające, zupełnie, jakby próbował przejrzeć mnie całą i jeszcze bardziej. Miał przy tym dziwną minę. Był zaskoczony i przestraszony. Wyglądał, jakby coś wywarło na nim bardzo duże wrażenie. Później w rozmowie był swobodny i pewny siebie - to normalne. Żartował, choć był przy tym trochę arogancki. Jedyne, co zwróciło moją uwagę to chwila, gdy powiedział do mnie "Nel". Nie mówiłam mu wcześniej, o tym zdrobnieniu. Mógł oczywiście sam na to wpaść, ale mimo wszystko to wydało mi się zastanawiające. Reszta tego dnia przebiegła naturalnie, choć między nami cały czas było niezrozumiałego. Teraz, jak o tym myślałam to porównałabym to do czegoś w rodzaju więzi. Było tak, jak byśmy się znali. On potrzebował oparcia, gdy gra na planie mu nie wychodziła, a ja wstałam i mu je dałam, kiedy przywołał mnie spojrzeniem.

Na Comic Con było całkiem inaczej. O'brien był bardziej arogancki i swawolny. Jego oczy nie były słodkie i grzeczne, a trywialne i kuszące, choć pożeranie wzrokiem w tłumie ludzi określiłabym prostackim zachowaniem. To, że jego wzrok był, jak magnes, który mnie przyciągał i pochłoniał to nic w porównaniu do jego późniejszego zachowania. Ono było bezczelne i karygodne. Może i był gwiazdą, ale to nie upoważniało go do tak nieprzyzwoitych zachowań.

Od tamtej pory przestałam o nim myśleć, bo i po co?

Ale teraz skłonił mnie do tego sam Dylan i to okazało się dobrym posunięciem.

Odłożyłam na chwilę na bok myśli o O'brienie i wróciłam do Dylana. Próbowałam na szybko zebrać wszystkie suche fakty, które o nim wiedziałam. Krótkie szczegóły dotyczące wyglądu.

Brunet.

Brązowe oczy.

Napisałam to na kartce, na której uprzednio bazgrałam po marginesie.

Where's my love? | Dylan O'brienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz