14.

896 41 5
                                    

Time skip 3 godziny
Oczywiście nikomu nie chciało się iść do domu. Więc byli wszyscy wliczając w to siostrę Mike'a i Melissę.
Olivier od dłuższego czasu mnie podrywał podczas ,gdy ja go ignorowałam. Przestał do mnie gadać ,więc stwierdziłam ,że będzie święty spokój. No nie. Życie nie jest takie cudowne. Znowu zaczął. Tylko ,że jak ja chciałam pójść to złapał mnie za nadgarstek. Ten który miesiąc temu sobie rozcięłam.
-Puszczaj- powiedziałam.
-A co będę z tego miał?- spytał Olivier. I Mike mówi ,że Vincent to ten zboczony...
-Nic. Puszczaj ,bo to boli
-Ma boleć
-Puszczaj, bo za...- nie skończyłam ,bo zakrył mi ręką usta.
-Nikogo nie zawołasz- powiedział.
Zaczęłam się mu wyrywać. Gdyby było to w tej sali głównej (czy jak to tam) to prawdopodobnie uniknęła bym Oliviera ,ale iż to było w pokoju dla personelu (w którym nikogo nie było) to tak trochę słabo. Vincent? Gdzie ty jesteś?
Po pięciu minutach pojawiło się moje zbawienie. Vincent.
-Już jesteś martwy...- powiedział. Olivier mnie puścił i zaczął się cofać.
-Ale ja nic jej...
-Mam to gdzieś!
-Ups...
Vincent wyjął nóż. To on w ogóle go nosi? Nieważne. Vincent dźgnął go w ramię i na tym się skończyło. Na razie.
-Zrób jej coś ,a gwarantuję ci bilet w jedną stronę do zaświatów.
-D... Dobrze...- powiedział Olivier i wyszedł.
-Nic ci nie zrobił?- spytał Vincent.
-Nie. Chociaż nie wiem co by się stało gdybyś nie przyszedł- powiedziałam i się lekko zarumieniłam.
-Nie jesteś...- zaczął Vincent
-Nie, nie jestem zła za to co mu zrobiłeś. Po pierwsze zasłużył ,a po drugie pokazałeś jaki jesteś naprawdę ,co jest według mnie najważniejszą cechą- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Wyszliśmy z pokoju ,a tam był Mike.
-Wiesz ,że w końcu cię wywalą?- spytał Vincenta.
-Nie sądzę ,aby powiedział szefowi
-A ja nie sądzę ,aby uszło ci to na sucho- powiedział Mike i gdzieś poszedł.
Vincent gdzieś poszedł. (dop. Aut. Wszyscy gdzieś pójdą! Najlepiej!)
Ja poszłam sprawdzić jak tam u reszty i byłam miło zaskoczona. Wszystko było w jak najlepszym stanie. Tylko Olivier ciąglę klnął i trzymał się za ramię.
"Należało mu się"- pomyślałam.
Podbiegła do mnie Melissa.
-Wiesz ,że jak matka się dowie co zrobił Vincent.. - zaczęła.
-Ona wie jaki on jest
-No dobra ,ale...
-Olivier mógł mi coś zrobić- powiedziałam i zdałam sobie sprawę ,że mam spuchnięty nadgarstek.
-Mógł ,ale nie zrobił...
-Gdyby nie interwencja Vincenta to dawno ,albo bym była martwa ,albo nie byłabym już dziewicą...
-Szczerze wątpię ,że nią jesteś...
-Melissa... Nie przesadzaj...
-No co?
-Jajco
-Masz na mordzie zdrajco
-Melissa...
-Po prostu nie bardzo lubię tego twojego Vincenta...
-A co ci w nim przeszkadza?
-Jest mordercą?
-Ja o tym wiem od dwóch lat...
-A kto ci powiedział?
-On sam
-Akurat ci wierzę...
Poszłam w stronę sceny ,aby sprawdzić ,czy wszystko dobrze.
Jak coś się stanie Korey to już nie żyję.
Animatroniki z nią "rozmawiały".
-Mówimy ci ,że nie powinnaś tu być- powiedział Freddy.
-Po pierwsze: Nigdzie stąd nie pójdę ,bo tu pracuje mój brat, po drugie: A czemu niby mam stąd iść?
-Bo nie wiesz co tu się stało- powiedział Foxy.
-No to mi opowiedzcie. Chętnie posłucham.
-Chłopak Phyllis jest mordercą- powiedział Bonnie.
-Myślicie ,że nie wiem?- spytała Korey.
-Nie, po prostu...- zaczęła Chica.
-Ja jestem jakąś idiotką. Gadam ze zwykłymi robotami ,że niby Vincent jest mordercą- Korey powiedziała to samo ,co kiedyś myślałam ,jak się z nimi spotkałam.
Jak tak stałam sobie niezauważona to musiałam potknąć o powietrze. Eh... Ja i moje cudowne szczęście.
Animatroniki spojrzały się w moją stronę. Już jestem martwa.
-Co ty tu...- zaczęła Korey.
-Sama nie wiem- mruknęłam.
-Jak nie wiesz? Czekaj... Ty to wszystko słyszałaś?!
-Taaaa...
-Czyli oni serio do mnie gadali?
-Wierz mi. Ja miałam to samo tylko dwa lata temu
-Czekaj. Czyli twój chłopak to morderca?
-Tak
-I ty masz gdzieś ,że zabił piątkę dzieci?!
-Tak
-Czyli ty też?
-Co ja też?
-No czy ty też jesteś mordercą?
-Nikogo jeszcze nie zabiłam ,ale jestem do tego zdolna- powiedziałam.
-Mam się ciebie bać?
-Jak mnie zbyt wkurzysz to tak- wywróciłam oczami.
-Dobra ,a w ogóle po co tu przyszłaś?
-Po prostu poszłam sprawdzić ,czy wszystko ok, no i dalej historię znasz...
Zadzwonił czyjś telefon. Okazało się ,że to był telefon Korey.
-Jestem u Mike'a w pracy. Nie. Wrócę rano. I tak jest piątek. Nie, nie powiem. Obiecałam mu ,że nikomu nie powiem. Nie mam czasu. Pa.
-Kontrola rodzicielska?- spytałam.
-Tak jakby. Co tam ,że mam osiemnaście lat.
-Nie no. Ja mam dwadzieścia jeden ,a moja mama dalej ma do mnie pretensje o nic.
-Serio?
-Tak.
-No to ci współczuję
-Nie ma co współczuć. Przyzwyczaiłam się.
-Ja to już dawno bym dostała kurwicy...
-Korey!!!- darł się Mike.
-Mam przesrane...- mruknęła cicho i zeszła ze sceny.
Ja poszłam do pokoju dla personelu.
O nie. Tym razem przesadził!
-Olivier...- zaczęłam.
-Ślepa? Zaję... O kur*a...
-Zostaw Melissę
-Nope
-A jak pójdę po Vincenta to też powiesz "nie"?
-Też. Bo nigdzie nie pójdziesz.
-Zostaw mnie pier****** zboczeńcu!- krzyknęła Melissa.
-A ty siedź cicho ,bo się rozmyślę...- mruknął Olivier.
-Spróbuj jej coś zrobić ,a umrzesz...- powiedziałam.
-Udusić raczej mnie nie udusisz
-Nie ,ale jest dużo sposobów ,aby zabić kogoś innego
-Na przykład?
-Zadźganie...
-Oprócz?
-Nie wiem. Coś się znajdzie.
-Śmiem wątpić...
-Załatwmy to szybko i sprawnie. OK?
-No to mów. Nie mam nic do stracenia- powiedział - Nie licząc życia- dodał ciszej.
-Ja wołam Vincenta ,a ty zostawiasz moją siostrę w spokoju
-N...
-VINCENT!!!
-Nie drzyj się. Stoję przy drzwiach- no i rzeczywiście. Ciekawe ile nas podsłuchiwał.
-Zostawiam was samych- powiedziałam wychodząc. Melissy już wyszła.
W sali głównej to co zwykle ,czyli wszystko i nic.
Zauważyłam Melissę siedzącą przy jednym ze stolików.
-Co się stało?- spytałam.
-Wszystko
-Czyyyyli?
-No mówię
-Chodzi ci o...
-...to ,że Vincent uratował moje dziewictwo? Nie
-A o co?
-O wszystko. Mówię przecież
-Powiedz ,albo...
-Chodzi o to ,że ja i Chris...
-Nie gadaj ,że z nim zerwałaś
-Tak
-Czemu?
-Bo widziałam ,go z Ruby
-I?
-I wszystko
Po części byłam dosyć zdziwiona ,bo nie tak dawno mówiła mi ,że z nim jest, ale też byłam szczęśliwa ,bo Chris miał często głupie pomysły.
Wywróciłam oczami i poszłam do pokoju dla personelu. Mike ,Vincent i Jeremy rozkładali Eurobiznes.
-Będziesz grać?- spytał Jeremy.
-Tak- odpowiedziałam.
Jak skończyli wszystko układać (co trochę zajęło ,bo Vincent kłócił się z Mike'm ,że rozłożył nierówno pieniędzy) do pokoju weszła Vivien.
-Mogę z wami?- spytała.
-Tak- odpowiedzieli chłopacy.
Pierwszy rzucał Mike.
-No co?! Na początek parking strzeżony?!
-Płacisz- powiedział Vincent.
Mike z miną dziecka ,któremu zabrano lizaka zapłacił.

Time skip. 6:35 .
Obudziłam się na kimś. Chwila... Co tu się działo?! Do pokoju weszła Melissa.
-Nie wnikam- powiedziała chichocząc.
-Co?- spytałam i po chwili się zorientowałam ,że zasnęłam na Vincencie.
-Ty już wiesz co
-To serio tak głupio wygląda?
-Tak
-Bosz... A co tu się działo?
-Nie wiem. Co chwilę słyszałam jakieś kłótnie, śmiechy i...
-Aha ,dobra. Już wiem co. Nie mów dalej.
-Spoko... Piliście coś?- spytała wskazując na butelkę po piwie.
-Tak- odpowiedziałam. Dalej niezabardzo pamiętałam co się wydarzyło.
-Masz szczęście ,że nie należę do gatunku sióstr ,które wszystko wygadają
-A co?
-Bo jakbym była taką siostrą to byś miała prze...
-Tak wiem.
-Idziesz?- spytała.
-Idę- powiedziałam.
-C-co się... Co tu się działo?!- Jeremy się obudził.
-Nie wiem.
Wyszłam z pizzerii w doskonałym humorze. Coś zbyt doskonałym...
•••••••••••••••••••••••••••••
Więc tłumaczę się. Pisałam Life with murderer i za bardzo nie miałam jak pisać to ,a Wena dalej ma focha więc wiecie.
Nie zabijcie mnie. Błagam.

Purple Girl || FNaF || Vincent || ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz