High school

1K 110 86
                                    

Jako że zarówno Legolas, jak i synowie Fëanora byli jeszcze w wieku, jak by to ujął nadworny demograf Thranduila, przedprodukcyjnym, musieli uczęszczać do high schoolu. Wraz z Legolasem do takiegoż zakładu chodzili synowie Elronda; Fëanorianie wcześniej uczyli się w Valinorze, ale teraz musieli przenieść się do akademii w Śródziemiu.

Pierwszy dzień, w którym siedmiu Noldorów pojawi się w szkole, był wyczekiwany już od dawna. Publika była niezmiernie ciekawa, jacy się okażą i wszyscy nie mogli doczekać się ich przybycia (oczywiście mówimy o uczniach, nauczyciele słyszeli o Fëanorze to i owo, więc nie spodziewali się po jego dzieciach niczego dobrego).

W końcu wyczekiwany dzień nadszedł. Ciekawie szepczące między sobą elfki ustawiały się na pozycjach obserwacyjnych - popularne przed wejściem, wystrojone w najmodniejsze szaty, zwyczajne zaś nieco dalej, lecz wypatrujące z równą ciekawością.

Elfowie z kolei mieli sprzeczne uczucia. Z jednej strony byli pewni, że śliczne obiekty ich westchnień odwrócą się od nich, zachwycone królewskim blaskiem Fëanorian, z drugiej zaś byli im oni znani z opowieści i byli ich pewnego rodzaju idolami - któż nie chciałby być jak wspaniały Maedhros? Ustawiali się więc także, jednak udając, że to całkiem przypadkowe.

W końcu rozległ się huk gitar elektrycznych i silników. Na parking wjechało siedem czarno-purpurowych motorów. Głośna piosenka Scorpionsów wydobywała się do wymalowanego w płonące okręty głośnika na maszynie Maglora. Każdy z Noldorów miał na głowie kask z czerwonym pióropuszem. Włosy każdego z motocyklistów powiewały na wietrze. Szczególnie wyjątkowo prezentowała się fryzura Maedhrosa, gdyż - nie dość, że miała nigdy wśród elfów niewystępujący wściekle rudy kolor - to jeszcze się kręciła, co sprawiało wrażenie po prostu piorunujące.

W końcu Fëanorianie zatrzymali się i z gracją zeskoczyli z maszyn i zdjęli kaski, co w połączeniu z obcisłymi skórzanymi spodniami i motocyklowymi kurtkami z herbem Fëanora wywołało wśród elfek głośne "Uuu!". Kompletnie nie zwracając uwagi na jednoznaczne spojrzenia i głośne komentarze grupki najpopularniejszych uczennic, przemaszerowali do drzwi krokiem zdradzającym całkowite lekceważenie dla świata (oczywiście Maglor nie raczył wyłączyć Rock You Like a Hurricane).

***

Na samym początku powitalną mowę wygłosił sam dyrektor szkoły - sam Gandalf Szary.
- Drodzy synowie Fëanora! Maedhrosie, Maglorze, Celegormie, Curufinie, Caranthirze i wy, Amrodzie i Amrasie! Witajcie w naszym liceum im. Manwëgo. Mamy nadzieję, że wasze oceny będą tak piękne jak i twarze, zachowanie najlepsze i doskonałe wyniki sportowe. - Tu spojrzał na chłopaków, których mięśnie były doskonale widoczne, gdyż ku uciesze elfek ściągnęli kurtki i siedzieli w samych podkoszulkach (oczywiście Maglor nie mógł się obyć bez napisu Led Zeppelin). Taak, wyniki sportowe raczej będą, ocenił w myślach Gandalf, już się ciesząc na miażdżącą klęskę liceum krasnoludów i być może nawet Gondorczyków.

- Na pewno znajdziecie przyjaciół, rozwiniecie swoje pasje...
- Za szkołą jest stara łódź do podpalenia! - krzyknął ktoś z tłumu. Kilku z Fëanorian uśmiechnęło się pod nosem. Gandalf głośno odchrząknął.
- Tak więc na pewno wam się tu spodoba - zakończył z uśmiechem. - Zaraz otrzymacie plany lekcji.

***

Na pierwszej lekcji, czyli sindarinie, nie wydarzyło się nic ciekawego (jeśli nie liczyć nagłego wybuchu z tyłu klasy, podejrzanie blisko ławki Amroda i Amrasa). Maedhros siedział z Maglorem w ostatniej ławce, rysując jakąś mapę. Celegorm czesał włosy, cicho rozmawiając o modzie z Legolasem, którego nauczyciel, Thingol z Doriathu, posadził z nim w ławce. Caranthir z zaciętą miną próbował wyryć w ławce pentagram nożem.

***

Król Thingol zadał im tyle zadań, że elfowie wychodzili z klasy z bólem wypisanym na twarzach. Maedhros na samym początku przerwy wyciągnął papierosa i jak gdyby nigdy nic go zapalił, grzebiąc w szafce z książkami i przyklejając do niej loga zespołów, rysunki i nieodzowny herb rodu (był zgięty wpół, bo szafka była za nisko).

Legolas podszedł do chłopaka.
- Cześć, Maed - powitał go.
- Hej - powiedział Maedhros, nie wyjmując papierosa z ust.
- Eee... wiesz, że zakazują nam tu palić? - spytał niepewnie.

Maedhros wyprostował się, strzepując jakiś różowy pył z obcisłego ciemnoszarego podkoszulka.
- Wiem - uśmiechnął się krzywo - ale jarałem w Tirionie, jarałem w Alqualondë, jarałem w Beleriandzie, to tu też będę jarał i żaden pryk mi nie zakaże. - Ostentacyjnie wydmuchnął wielką chmurę dymu i wrócił do grzebania w szafce.

- Legolas - zaśmiał się ktoś za nim. Książę odwrócił się i zobaczył Maglora. - Naprawdę myślałeś, że cokolwiek odwiedzie go od szlug? Kopci jak smok. Jestem pewien, że za parę lat będzie chrypiał i skończy się zabawa w hymniki i balladki.

Wyjął ze skórzanej torby paczkę papierosów i zapalił. Legolas spojrzał na niego dziwnie.
- Czy ty... nie...
- I co z tego - zaśmiał się Maglor. - Nie gram oper, tylko rocka. Mogę chrypieć. W sumie i tak palę o sześćdziesiąt siedem fajek tygodniowo mniej niż Maed. U niego średnia to dziesięć dziennie.
Maedhros spojrzał na brata zza zasłony dymu.
- Palę fajki, bo chcę. Gdybym chciał przestać, to bym przestał.
- Każdy tak mówi - zarechotał Maglor.

Legolas słuchał rozmowy braci i zaczął się zastanawiać, czy na pewno powinien się z nimi zadawać.
- Kiedy będą tu jacyś ciekawi elfowie oprócz nas? - zapytał Maglor milczącego Legolasa.
- Jutro przyjedzie Arwena, córka Elronda, i jej dwóch braci, bliźniacy Elladan i Elrohir.
- Bliźniacy? - zaciekawił się Maedhros.
- Taak, są okropni - westchnął Legolas. - Podrywają wszystkich nie bacząc na płeć, wiek i rasę.
- Kto tak robi? - Legolas usłyszał za sobą głos i w tym samym momencie poczuł lekkie uderzenie w tyłek. Obrócił się i zobaczył uśmiechniętych Amroda i Amrasa.
- Spokój. - Maedhros wyjął papierosa z ust i spojrzał z góry na bliźniaków (nie było to dla niego trudne). - Są to dwaj elfowie o imionach Nie Wasza Sprawa. Nie poszlibyście sprawdzić, czy nie ma was z tamtymi elfkami? - Ku uciesze wspomnianych wskazał na nie ręką.
- Dobry pomysł - odrzekł Amras i zaraz podeszli do grupki dziewczyn.
- Z tego co mówisz jednoznacznie wynika, że Elladan i Elrohir są tacy, jak Amrod i Amras. Mam nadzieję, że się nie spotkają. - Maedhros i Maglor pokręcili głowami, jakby próbując odgonić taką okropną myśl.

Ciąg dalszy nastąpi, jeśli zostawicie po sobie ulubiony znaczek Vardy, a mianowicie GWIAZDKĘ! Komentarze także mile widziane.
- Tog💖

Śródziemne DziejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz