Niespodziewany przyjazd

755 85 12
                                    

Stuk ciężkich butów Fëanora rozlegał się echem wśród sal pałacu Thranduila. Pałac zdawał się jakby senny, lecz kilku gwardzistów spostrzegło go i natychmiast rozpoznało z grafik i opisów znanych z dawnych wieków. Pobiegli zaraz do króla Thranduila z nowiną.

Thranduil był bliski załamania nerwowego, ale zebrał się w sobie i przygotował mentalnie na spotkanie z Noldorem.

Siedział więc już na tronie, gdy czarnowłosy wparował do sali. Thranduil zmierzył go wzrokiem.

Fëanor miał na sobie czarną, skórzaną, obcisłą zbroję. Z ramion spływał mu ciemnoczerwony płaszcz, spięty broszą z herbem rodu. Czarne, gęste włosy opadały mu na plecy i piersi, sięgając prawie pasa i od połowy długości zwijając się w grube, ciężkie loki.

Nie ukłonił się, skinął jedynie głową.
- Witaj, Thranduilu.

- Mae govannen, Fëanor. Cóż sprowadza tak znakomitego gościa do bram Leśnego Królestwa?

- Szczerze mówiąc, już dawno powziąłem ten zamiar, a urodziny mego najstarszego syna były dobrym powodem. Myślałem też, że zostałeś o moim przyjeździe powiadomiony... ale z tego, co zauważyłem w lesie, posłaniec został napadnięty przez te słynne pająki i sam nie dał im rady.

Thranduil kiwnął głową.

- Wobec tego przyjmiemy Cię, jak umiemy najlepiej. Służący zaprowadzi Cię zaraz do komnaty.

Fëanor podziękował uprzejmie i podążył za młodym elfem, który doprowadził go do samych drzwi.

***

Noldorowie spędzali czas w miło urządzonej, ciepłej sali z kominkiem. Maglor pisał nową piosenkę, Aredhela robiła na drutach, a Fingon rysował portret Maedhrosa zatopionego w rozmowie z Legolasem.

Nagle drzwi otwarły się z hukiem.
- Atya! - wykrzyknął Celegorm.

Fëanor wszedł do komnaty, uśmiechając się lekko. Podszedł do Maedhrosa, który wstał na jego widok.
- Witaj, synu. - Przytulił go mocno; Maedhros schylił się nieco. Fëanor ucałował go w policzek.

- Macalaurë, Tyelkormo! - kolejno witał wszystkich synów, w końcu podszedł do Legolasa. Książę spojrzał w szare oczy Noldora.
- Jestem Legolas Thranduilion.
- Fëanor Curufinwë, miło mi. - Czarnowłosy podał mu rękę i poklepał go po plecach, uśmiechając się.

- Witaj i ty, Findekáno. - Podszedł do Fingona z lodowatą miną i podał mu rękę. Tak samo przywitał się z Aredhelą, Turgonem i Finrodem.

- Atya nie przepada za bratankami - szepnął Legolasowi na ucho Maglor.

- Legolasie, jako gość twojego ojca i twój przywiozłem dla ciebie dar - Fëanor podszedł znów do księcia. - Słyszałem, że podobnie do Celegorma i bliźniaków lubisz łucznictwo - uśmiechnął się lekko.

Podał Legolasowi ładnie rzeźbioną, podłużną skrzynkę z drewna. Legolas otworzył ją i aż krzyknął.

Jego oczom ukazał się najpiękniejszy łuk, jaki kiedykolwiek widział. Miał wygięte, szczegółowo rzeźbione łęczysko, cięciwa była czarna. Srebrne kwiaty, liście i gałązki ładnie kontrastowały z czarnym drewnem, z którego był wykonany. Ten łuk przyćmiewał całą broń miotającą z Mrocznej Puszczy, ba, nawet niezwykły łuk od Galadrieli wyglądał przy nim jak tania zabawka.

Fëanor patrzył wyczekująco na księcia.
- Podoba ci się?

Legolas nie był w stanie wypowiedzieć słowa. W końcu jednak udało mu się wydusić z siebie kilka słów.

- Ai, le hannon! Żadna mowa nie opisze piękna tego daru! - z oka wypłynęła mu łza zachwytu.

- Cieszy mnie to niezwykle, lecz to dzieło niegodne jest takiej pochwały - Fëanor uśmiechnął się lekko i przygarnął księcia do siebie. - Zrób z niego pożytek, żeby nie było tu tyle tych pająków. Żegnajcie, hîn, możecie mnie znaleźć w mojej komnacie. - Kiwnął głową i wyszedł.

Ledwo zamknęły się drzwi, Aredhela westchnęła głęboko.
- Och, nie, tego właśnie się obawiałam.

- Co się stało? - spytał Legolas.
- Aj, synku! - Maglor spojrzał na niego. - Pewnie wydało ci się, że atya zawsze jest taki fajny... ale niestety, jego przybycie nie wróży nam tylko radości.

Legolas uniósł brew, nie rozumiejąc.

- Nie znosi Findekáno - powiedział Maedhros. - I ogólnie będzie tu niezły sajgon, jak wpadnie na jakiś genialny pomysł.

- Gdy ostatnio był u Elronda, zrobił wielką imprezę ze wstępem od 5 000 lat - zarechotał Amras. - Wbiliśmy tam po kryjomu... i to, co tam się działo... - Razem z Amrodem zanieśli się śmiechem.

- Atya faktycznie zasługuje na imię Fëanor - zachichotał Curufin. - Ciekaw jestem, co odwalał w młodości.

Proszę o pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarza i gwiazdki!

Prośba kierowana zwłaszcza do rozmaitych przyczajonych tygrysów, które czytają, lecz nie dają znaku życia😂

Śródziemne DziejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz