Godzina 21:37... Laboratorium Świadków Jehowy...
Laboratorium wygląda trochę jak bunkier - Szare zimne ściany, a w kącikach pajęczyny, podłoga zrobiona z białych brudnych kafelków. Jedyne czym się różnił od bunkra, to tym, że był potężny w chuj, wszędzie walały się przeróżne dziwne machiny, a na stołach były zestawy młodego naukowca. Ale na samym szarym końcu laboratorium mieściły się więzienia dla NIEWIERZĄCYCH I NIEKOJĄCYCH JEHOWĘ.
Jedna klatka została otwarta. Wyszedł z niej skuty w kajdanki pewien więzień. Był ubrany cały na różowo i cały czas nucił pod nosem z rozpaczy "Pić, jeść, spać, jak Tamagotchi..." Kierował się w stronę żelaznego krzesła. Rzucał opór, ale zagrożono mu kulką ekogroszkową w głowę. Usiadł na nim niechętnie i został od razu do niego związany. Ochrona stanęła za nim z nożem w łapie.
Nagle do pomieszczenia wszedł ktoś. Jego cień wskazywał na to, że jest gruby i nie przyszedł sam. W końcu kiedy była widoczna postać, okazało się, że to Andrzej i Rodzynek. Prezydent oczywiście podtrzymywał biblię dla świadka, bo ten trzymał akt danych osobnika na krześle, a oczywiście stary Fiut nie umiał czytać.
- Hmmm kod jego to T4D3U52... Czyli tak, jak myślałem... - wymamrotał pod nosem Rodzynek.
- To ten stulejarz, co chciał wyruchać mi syna...? - zapytał przyjaciel.
- Ta...
Podeszli do niego i wstrzyknęli mu coś do dupy. Był to preparat, który powodował, że nie czuło się po nim nóg. Zrobili to, bo wiedzieli, że Tadeusz jest sprytny i zawsze znajdzie sposób na ucieczkę.
- My zadajemy pytania, a ty odpowiadasz. I nawet nie waż się kłamać... - Wypowiedział Rodzynek wyciągając z dupy Prezydenta wykrywacz kłamstw. Podpięli go do kontaktu, a potem do stulejarza.
Tadeusz zaczął panikować. - BYŁEM KIEDYŚ W CHWILĘ BI I JEBAŁEM SIĘ W DUPKĘ MARKEREM!!!! WYPUŚCIE MNIE PROSZĘ!!!!
- YYY... My nie w tej sprawie... Czy kochasz Jehową??? - Zapytał nowy przyjaciel Andrzeja.
- Nie! Ja kocham Boga! Jestem prawdziwym chrześcijaninem i chodzę do kościoła, kurwy jebane!!!
- Jehowa to nasz Bóg i nie powinieneś chodzić do kościoła... TO JEJ SIĘ NIE PODOBA!!! POWINIENEŚ W TYM CZASIE GŁOSIĆ PRAWDĘ WIARY O NIEJ, KATOLICKA KURWO!!!
- Nic mi nie zrobicie! Nie zniszczycie mojego życia!!! - próbował się wyrwać.
Wtedy nagle Władca Białegostoku wyjął z dupy nożyczki i zaczął mu grozić, że zniszczy jego stulejkę. Tadeusz się uspokoił. Założyli na jego głowę dziwny hełm, włączyli tryb "Transformation Jehowa's".
Po 2 godzinach wrócili do niego i zdjęli mu hełm. Popadł w śpiączkę, więc włożyli go do kapsuły regenerowania energii. Następnego dnia obudził się.
- Jam jest świadek numer 2137. Jam będę głosić prawdę i palił kościoły. - powiedział pełną dumą w głosie.
- Wiesz, co masz bracie robić...? - zapytał się z lekkim niepokojem Rodzyneczek.
- Jeszcze się pytasz??? Dajcie mi namiary na wszystkie remizy strażackie na tym świecie... Mam pewien plan... - Uśmiechnął się złowrogo.
Wyszedł z kapsuły, umył swoje ciało, ubrał się w garnitur prawdziwego świadka Jehowy, wziął w swoje ręce biblię i wyszedł z bunkra. Dostał od Andrzeja mapę wszystkich remiz. Pożegnali się i były stulejarz wsiadł do brzydkiego żółtego samochodu. Gaz do dechy i pojechał szukać strażaka oraz jego przyjaciół.
CZYTASZ
Romantyk
FanfictionDj choina przed erą YT był normalnym chłopcem... Ps. Książka głównie napisana dla przyjaciół, także nie chce żadnej dramy XD