Dzień jak codzień, młody Dijej zakończył studia, zamieszkując na pewien okres w Toruniu. Został nauczycielem języka watashi wa weeaboo w pobliskiej, wałbrzyskiej szkole.
Przez swoje powiązania polityczne i nieracjonalne myślenie został przy okazji w liceum sędzią. Zaczął sądzić żywych i umarłych. Amen.
Dijej udał się do pokoju nauczycielskiego, gdy nagle usłyszał dosyć silny wybuch. Spanikowany zabrał szybko swoje mangi i próbował wybiec ze szkoły. Stety, na jego drodze stanął sprawca tego wybuchu - Filip, przyjaciel Adama. Rudzielec wyjął z kieszeni siekierkę i zaczął z niej strzelać w każdego ucznia i nauczyciela. Młody Fiut dostał w klatkę piersiową i zemdlał.
Obudził się w dosyć dziwnym miejscu, gdzie grawitacja nie panowała. Dookoła panowały kolory fioletowe, połączone z pomarańczem i z różem oraz białym. Przyjrzał się temu dosyć dokładnie. Tak. Było to niebo. Odwrócił się i ujrzał wielkie, złote bramy. Przeszedł przez nie i znalazł się w sali, która wyglądała, jak sala sądowa. Sędzią był św. Piotr Leśniak, Oskarżycielem Bóg, a winowajcą Dijeja. Na środku była jebitnie wielka waga, która ważyła wszystkie grzechy i dobre uczynki. Ale Bóg i Leśniak wiedzieli, że Dijej to jebane weeaboo, a dla takich jak on nie ma miejsca w niebie więc wypierdolili go do piekła, gdzie też został wypierdolony, bo szatan ma szacunek do siebie i do swojego piekła, gdzie w samej kotłowni smaży się książę Rupert. Książę Rupert siedział tam, bo traktował biednego strażaka, jak powietrze i śmiał się z Tomasza Orła.
Gdy wychodził ze świata umarłych usłyszał głos papieża, dobywający się z nieba ,,Chuje wypuście mnie!"
Obudził się w krematorium, gdzie tam umarł z zamrożenia, ale znowu został wypierdolony ze świata umarłych i znowu żył sobie.
CZYTASZ
Romantyk
FanfictionDj choina przed erą YT był normalnym chłopcem... Ps. Książka głównie napisana dla przyjaciół, także nie chce żadnej dramy XD