Cześć 5 (Wypadek)

45 6 0
                                    

Dzwonek dał znać wszystkim, że mogą iść w końcu do domu. Merlin wiedział to już ten moment. Czekając aż młoda dziewczyna wyjdzie z ogromnej sali układał w głowie scenariusze oraz postępowanie w danej sytuacji. Wszystko to zdało się na nic, ponieważ dziewczyna nie wyszła sama. Szła z koleżankami postanowił więc nie robić z siebie błazna i odpuścił. Podchodząc do przyjaciela, który czekał na niego pod szkołom z daleka słyszał pytania kierujące w swoją stronę prowadzące do sedna sprawy.

Frank: i jak? No mów! Co powiedziała?
Merlin: nic szczególnego
Frank: gadaj szybko!
Merlin: nie gadaliśmy
Frank: dlaczego?
Merlin: no bo szła z wszystkimi dziewczynami i nie chciałem no wiesz...
Frank: kurwa, dawaj idziemy na treningu pogadamy

Po drodze chłopcy zaszli do swoich babci na obiad. Umówieni byli standardowo pół godziny od rozstania przed droga na przy ul. Kościelnej.
Całując babcie przed wyjściem obiecał, że wieczorem zadzwoni. Zauważył nagła zmianę w sposobie poruszania się jak i rozmawiania z ukochaną osobą. Stwierdził, że pewnie nic się nie stało i tylko mu się tak wydaje. Trening rozpoczął się od 4 okrążeń boiska jak zwykle biegł je wszystkie wraz z Frankiem. Początkowo Merlin nie usłyszał od kolegi ani jednego pytania nie zwracając uwagi, iż chciał dać mu odpocząć zaczął sam temat.

Merlin: muszę do niej podejść w szkole!
Frank: mogę pogadać z Anetą czy ona nikogo nie ma i czy nikt jej się nie podoba jak chcesz
Merlin: serio mógł byś?
Frank: pewnie dla ciebie wszystko, poza tym zrobił byś to samo na moim miejscu
Merlin: dzięki
Frank: przestań nie ma za co!

Zmęczony pożegnał się z przyjacielem i udał na najbliższy przystanek. Wracając do domu zobaczył ślady po wypadku drogowym, znajomy samochód leżał do góry nogami.
Przypomniał sobie zachowanie babci przed swoim wyjściem. Wiążąc fakty powoli dochodziło do niego, że to mogła być pani Karina bardzo dobra znajoma Katarzyny. Wieczorem rozmawiając nie chciał pytać wprost kobiety czy w wypadku uczestniczyła pani Karinka. Dowiedział się tylko, że stało się coś strasznego. Nazajutrz rodzice przy śniadaniu głośno dyskutowali o śmierci owej kobiety w tym momencie zrozumiał, że jego przypuszczenia były jak najbardziej trafne. Chcąc niezwłocznie pocieszyć babcie zamiast do szkoły odwiedził staruszkę przynosząc dużą czekoladę kupioną za wcześniej zaoszczędzone pieniądze. Merlin został zaskoczony nie obecnością nikogo nawet na sąsiedniej części posesji, gdyż zwykle znajdowało się tam sporo osób. Pomyślał "co robić, gdzie iść " nie mając pomysłu udał się na cmentarz odwiedzić dziadka, którego nigdy nie poznał. Zmarł on trzy miesiące przed narodzinami chłopca nie mogąc się doczekać dnia narodzin wnuka. Ujrzał w oddali osobę niedaleko miejsca gdzie leżał jego dziadek ,, Fryderyk ". Podchodząc kilka kroków bliżej od razu poznał szczupłą, filigranową posturę Katarzyny. Nie czekając chwili dłużej podszedł z wyrozumieniem do ukochanej.

Merlin: cześć babciu
Katarzyna: co ty tutaj robisz?
Merlin: byłem u ciebie ale nie mogłem nikogo znaleźć wiec przyszedłem tutaj
Katarzyna: kochanie a szkoła?
Merlin: wszystko nadrobię, mam coś dla ciebie proszę...

Powiedział chłopiec podając babci tabliczkę czekolady.

Katarzyna: zostaw dla siebie ja nie chcę
Merlin: kupiłem ją specjalnie dla ciebie musisz ją zjeść poprawia humor
Katarzyna: kocham Cię skarbie, zjemy ją razem w domu

Wypowiadając te słowa kobieta wstała łapiąc chłopaka za ramię

Merlin: nie babciu! chcę jeszcze chwilę zostać z dziadkiem
Katarzyna: mój złoty chłopiec posiedzę z tobą

Merlin od zawsze chciał zapytać babcię jaki był dziadek ale wiedział ile przez niego płakała, więc trzymał język za zębami nigdy ostatecznie nie pytając o to kobietę.

The Story Of My LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz