Rozdział 13: Nie zgadzam się.

39 5 0
                                    

2 grudnia 

Mimo pretensji ze strony taty i całego krzyku o moją kiepską kondycję uprosiłam rodziców, żeby pozwolili mi zostać w piątek w domu. Szczerze mówiąc mam zamiar ich namówić na kolejne zwolnienia, ale to dopiero w niedzielę wieczorem. Oczywiście nie spędziłam tego czasu zbyt produktywnie. Wstałam o dziesiątej i wzięłam nieudolny prysznic. Cała łazienka pływała, a jasnozielony dywanik prezentował sobą samotną wyspę, na którą chętnie bym się teraz wybrała. Bałam się wrócić do szkoły. Ba! Bałam się nawet wyjść z domu. Dzisiaj rano dostałam kolejnego sms'a : "A nie mówiłam? To było drugie ostrzeżenie". Kiedy to przeczytałam ciarki przeszły mi po plecach, ale nie miałam zamiaru nikomu o tym mówić. Wtedy będzie tylko gorzej, chociaż nawet nie wiem kto mógł mi to zrobić. Przez resztę dnia próbowałam przeczytać lekturę, niestety nie byłam w stanie się skupić. Po południu wpadła Ola i Marcel z zebranymi notatkami. Kiedy weszli do pokoju leżałam akurat na podłodze i płakałam. Po pierwsze dlatego, że się przewróciłam i bolało, a po drugie dlatego, że Janek się do mnie dobijał. Telefonicznie nie dał rady, więc napisał, że przyjdzie wieczorem razem ze swoją mamą. 

- Zuza! Nic ci nie jest?! - krzyknęła Ola i od razu rzuciła się z pomocą - Dlaczego płaczesz? 

- Auu, powoli - mruknęłam niezadowolona, kiedy próbowali mnie podnieść - dziękuję za pomoc - dodałam już milszym tonem - Jak tam w szkole?

- Co tam w szkole? Ty chyba sobie żartujesz! - obruszył się Marcel - Przyszliśmy się dowiedzieć jak to się wszystko stało, a nie opowiadać ci o tym jak było nudno, albo o tych niedobrych rogalikach, które dostaliśmy dzisiaj na deser. 

- Były rogaliki? - pisnęłam z żalem. Kocham rogaliki. 

- Tak, ale niedobre. Bardzo. Nie masz czego żałować - wtrąciła się Ola - Mogę zrobić z mamą na dzisiejszy wieczór. 

- Raczej nie przyjdę - powiedziałam i zaczęłam skubać fafrolce z czarnego golfa, który akurat miałam na sobie - Ledwo namówiłam rodziców, żeby pozwolili mi nie iść do szkoły, więc tym samym nie będę mogła iść do ciebie. No i nie czuję się najlepiej. 

- A  co masz złamane? - zapytał brunet i zaczął wygrzebywać notatki z plecaka.

- Żebro i nogę. Rękę mam tylko zwichniętą. 

- Dobra, to wtedy z dziewczynami przyjdziemy do ciebie, idę zapytać twojej mamy czy się zgadza - rozpromieniła się nagle. 

- Ale ja nie... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ dziewczyna zniknęła za drzwiami. 

- Czego nie? Nie chcesz, żeby do ciebie wpadły? Myślałem że to super zabawa, tak gadać o wszystkich dramach tego świata - uśmiechnął się ironicznie. 

- Słuchaj, ja bardzo was wszystkich lubię, doceniam, bardzo dziękuję za troskę i notatki, ale nie czuję się na siłach, żeby odwiedzał mnie ktokolwiek. 

- Okej - ustąpił dosyć szybko, co mnie zdziwiło. Byłam przygotowana na jakąś wymianę argumentów, które zaczęłam układać w głowie - Tutaj masz polski, matmę i hiszpański - złożył plik kartek i położył na biurku - Twoja mama mówiła, że spadłaś ze schodów, ale po szkole chodzą plotki, że ktoś cię zepchnął specjalnie, to prawda? - spytał siadając obok mnie na łóżku. 

- Nie, ja naprawdę spadłam z tych schodów - próbowałam być przekonująca, ale z miny Marcela nie byłam w stanie niczego wywnioskować. 

- Twoja mama się zgodziła, ale ojciec nie był już taki przychylny - Ola znów wpadła do pokoju - Dlatego odwołam nockę u siebie i wrócę tutaj. 

- Sama? - spytałam. Wieczorem przyjdzie tutaj Janek ze swoją mamą. A co jeśli się na siebie natkną i blondynka się czegoś domyśli? Wiem, że kiedyś będę musiała wszystkim powiedzieć, dlaczego nie chcę rozmawiać z chłopakiem, albo dlaczego nie siedzi z nami przy stoliku, o ile nie będzie chciał przy nim uparcie stać, żeby ze mną porozmawiać i inne tego typu rzeczy. Póki co wydawało mi się to trochę odległe. 

- Tak, właśnie! - krzyknęła i uśmiechnęła się szeroko, od jej pisku aż podskoczyłam i syknęłam z bólu. Lekarz powiedział, że moje żebro powinno się zrosnąć w pięć tygodni, ale przez jakieś trzy będzie bolało dosyć mocno. 

***

Przez ponad godzinę siedziałam w tym samym miejscu, w którym siedziałam kiedy przeszła Ola z Marcelem i rozglądałam się po swoim pokoju. Na przeciwległej ścianie znajdowały się drzwi do łazienki, na lewo od nich sporej wielkości szafa z lustrem, w którym się odbijałam, wyglądam koszmarnie. Okno znajdowało się na lewej ścianie, widok z niego przysłaniały mi białe firanki w gwiazdki i kilka storczyków stojących na parapecie. Oczywiście przy oknie stało biurko, w tym momencie zawalone różnymi papierami, długopisami i książkami. W rogu stał mały drewniany stolik, a na nim wszystkie naczynia, które zużyłam dzisiejszego dnia. Po przeciwnej stronie pomieszczenia znajdowały się dwa regały wypełnione różnymi książkami i drzwi wyjściowe. Nade mną natomiast wisiały zdjęcia rodziny i przyjaciół. Po całym dniu spędzonym w tych samych metrach kwadratowych miałam dość. Znałam każdy szczegół tego, co mnie otaczało i zaczynałam wariować. 

- Dobrze, w takim razie idź jej to powiedzieć - usłyszałam obcy kobiecy głos, gdy byłam już na najniższym schodku. 

- O, Zuzka, fajnie że do nas zeszłaś - przywitała mnie mama z przyklejonym uśmiechem. Chyba miała mi za złe wczorajszy incydent - Mama Janka, poznajesz? 

- Tak - skłamałam i uśmiechnęłam się do szczupłej kobiety z idealnie uczesanymi włosami, była zapewne po czterdziestce - Dobry wieczór. 

Z zza jej pleców wyłonił się Janek. Zastygłam w bezruchu, nie mogąc przestać na niego patrzeć. Mimo, że czułam się bardzo zraniona nie mogłam wykluczyć także zwykłej tęsknoty za kimś, kto spędzał ze mną tyle czasu i tak często powodował uśmiech na mojej twarzy. 

- Cześć - odezwał się ochrypłym głosem, zupełnie tak, jakby był chory. 

- Hej - odpowiedziałam, kiedy wreszcie odzyskałam dar panowania nad sobą. 

- Ehm...Miałem ci powiedzieć, że...Twoja mama...To znaczy razem z twoją mamą doszliśmy do porozumienia, że będę cię zawodził do szkoły - powiedział lekko zawstydzony. 

- Co takiego? Z jakiej racji? - obruszyłam się.

- Z takiej, że masz złamaną nogę i będzie ci ciężko się poruszać, a  o szkoły musisz chodzić, prawda? W dodatku Janek sam wyszedł z taką propozycją - odpowiedziała mi rodzicielka, poklepała chłopaka po ramieniu i zniknęła ze swoją znajomą w salonie. 

- Nie zgadzam się - oświadczyłam i zaczynałam zbierać się do wchodzenia na górę. 

- Nie masz wyboru - usłyszałam Janka tuż za plecami - Wiem, że zachowałem się jak ostatni idiota, naprawdę nie chciałem żeby stało się tak potoczyło, być może sama nie dasz mi drugiej szansy, ale zrobię wszystko żebyś uwierzyła w to co do ciebie czuję - mówił cicho i powoli stąpał tuż za mną - Nic mi na to nie odpowiesz? 

- Nie. Nie mam zamiaru słuchać tych bzdur, a teraz proszę cię, żebyś poszedł do domu, bo zaraz będzie tu Ola, a ja nie mam zamiaru się z niczego tłumaczyć - Odparłam. Chłopak faktycznie mnie posłuchał i się wycofał. 

- Do zobaczenia w poniedziałek - rzucił na pożegnanie. 

- Ani mi się śni - wycedziłam przez zęby, ale nikt tego nie słyszał. 

________
Kochani! 
Dzisiaj trochę krócej i lżej, ale nie martwcie się, akcja będzie trwać dalej ;)
I pamiętajcie o dzieleniu się swoim zdaniem w komentarzach. Macie jakieś podejrzenia, albo teorie? Piszcie! 
Do następnego! :* 


Ciągły wybór (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz