Rozdział 25: Rozważam pójście do zakonu.

57 4 2
                                    

1 Czerwca

Siedziałam w samochodzie z czołem na kierownicy, klimatyzacja nieprzyjemnie wiała mi w kark, ale nie mogłam jej wyłączyć, bo chyba bym się ugotowała. Kilka osób przechodzących przez parking pukało w szybę i sprawdzało czy żyję. Z jednej strony było to bardzo miłe, że obcy ludzie się mną przejmują, ale z drugiej strasznie irytowało. Musiałam wtedy się podnieść, opuścić szybę i wpuścić żar do środka, zmusić się do uprzejmej wymiany zdań, aby na koniec zamknąć okno i znów położyć czoło na wcześniej zajmowanym miejscu. 

Byłam po szóstej rozmowie kwalifikacyjnej w ciągu ostatnich trzech dni. Żadna z nich nie wyglądała obiecująco, niektórzy rekrutujący powiedzieli mi wprost, że nie mam tam czego szukać. Nie miałam już pomysłu na dalsze działania. 

"Kolejne wakacje spędzę na porządkowaniu swojego życia?" - myślałam w kółko. Nie chciałam tego. Czułam, że utkwiłam w miejscu i niewiele mogę zrobić, chociaż bardzo chciałam. Po ponad godzinnym postoju na parkingu przed biurowcem odpaliłam samochód i zaczęłam jeździć bez celu. Za półtorej godziny miałam odebrać Tomka i Emilię z dworca, więc miałam jeszcze trochę czasu. 

*** 
Punktualnie o szesnastej pięćdziesiąt zaparkowałam w umówionym miejscu. Kilka minut później zauważyłam idącą do auta Emilę. 

- Hej - przywitała się wsiadając. Miała na sobie białą sukienkę w kwiaty wiśni, słomkowy kapelusz i wielkie okulary przeciwsłoneczne. Wyglądała w nich trochę jak pszczoła, ale nic nie powiedziałam. 

- Hej - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Stęskniłam się za nią - Gdzie Tomek? - zapytałam szybciej niż zdążyłam pomyśleć.

- Tomek, Tomek. Aż tak się za nim stęskniłaś? - Pokręciłam głową, a dziewczyna zaśmiała się cicho. 

- Co? - zapytałam po chwili czując na sobie jej wzrok. 

- Hmm...Zastanawiam się ile mogę ci powiedzieć. Ogólnie to poszedł do sklepu, bo nagle sobie o czymś przypomniał, więc mamy jeszcze parę minut... - zamilkła i spojrzała na mnie znacząco. 

- Mów co wiesz, a nie - przeszłam od razu do konkretów i posłałam jej cwany uśmieszek - W końcu tyyyle się mogło wydarzyć, prawda? 

- Prawda. Nie ważne, że przez ostatni miesiąc rozmawiałyśmy ze sobą prawie codziennie po kilka godzin - sarknęła przewracając oczami. 

- No dawaaj - marudziłam - Zaraz wróci i niczego się nie dowiem. 

- Dobra, dobra, uspokój się. Ogólnie rzecz biorąc to...Chyba...Bo słyszałam...

- Jezuuu, dziewczyno! Ja tu zaraz padnę z niecierpliwości, wyduś to z siebie! 

- On chyba nadal się w tobie podkochuje - powiedziała na jednym wdechu i zamilkła zaciskając usta w wąską linijkę. Potrzebowałam dobrych kilku sekund żeby to zrozumieć. 

- Że co? Czy ja dobrze usłyszałam? I co ma znaczyć "nadal"? Przecież między nami nigdy niczego nie było, to po pierwsze. Po drugie nie ma mowy żeby znowu wlazł do mojego życia w takim stopniu. Teraz jest dla mnie tylko i wyłącznie starym znajomy, twoim kuzynem, którego mam zamiar odwieźć razem z tobą do waszej cioci, ponieważ nie macie samochodu - powiedziałam dobitnie. Emilia spojrzała na mnie z przerażeniem. 

- Ale...Dlaczego? Przecież on by za ciebie w ogień skoczył, a ty go degradujesz? Dogadywaliście się i...I w ogóle, wycofał się kiedy zaczęłaś spotykać się z Jankiem, a teraz po prostu widzi swoją szansę... - głos jej się łamał. Chciałam jakoś ją pocieszyć, wytłumaczyć, ale tak naprawdę nie miałam do tego podstaw. 

Ciągły wybór (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz