Rozdział 17: Powinnaś częściej chodzić w czerwonym.

50 6 0
                                    

31 Grudnia

Przez ostatnie kilka dni nie ruszałam się z domu, ale Janek przychodził codziennie. Oglądaliśmy filmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a czasem po prostu milczeliśmy. Na chwilę obecną zachowywaliśmy się jak najlepsi przyjaciele, bo mimo wszystko nie wyobrażałam sobie, że nagle mamy do siebie wrócić. Po za tym było jeszcze parę spraw do załatwienia i nie chciałam zbytnio ryzykować. Dzisiaj wypada sylwester, więc chłopak pomagał mi sprzątać większą część domu i w miarę możliwości zabezpieczać "cenne" obrazy i figurki mamy. 

- Idziesz wieczorem na imprezę do Oli? - spytał, kiedy wycierałam kurze w salonie. 

- Oczywiście, a czemu pytasz? Miałabym nie iść na imprezę do swojej najlepszej przyjaciółki?

- Tylko się upewniam - uniósł dłonie w obronnym geście - A skoro ty idziesz, to ja też... 

- Ale pamiętasz o tym, co mi obiecałeś? - spytałam poważnie i odwróciłam się w jego stronę. Miał na sobie szare dresy, czarny t-shirt i zmierzwione włosy. Posmutniał znacząco, ale pokiwał głową. 

- Musimy udawać, że nadal jesteś na mnie wściekła. Żadnych uśmieszków, rozmów, tańców, ani buziaków... - wyliczał i podszedł bliżej.

- Tak, własnie tak. Nikt nie może się o nas dowiedzieć. Jeszcze nie teraz - powiedziałam przepraszającym tonem. 

- A teraz mogę? 

- Ale co? - zapytałam naiwnie. Chłopak wykorzystał okazję i mnie pocałował. Przez chwilę zapomniałam jak się oddycha, ale nie pozostawałam mu dłużna. 

- Tęsknię za tym - odezwał się po chwili, odgarniając mi włosy za ucho. 

- Ja też, ale najpierw obowiązki, a potem przyjemności - mruknęłam bardziej do siebie niż do niego i wróciłam do sprzątania. 

- Co masz na myśli? 

- To, że zostało nam jeszcze mnóstwo pracy na górze, a impreza coraz bliżej. 

- I wcale nie chodziło ci o status naszego "niezwiązku"? 

- Hmm... - zastanawiałam się nad tym chwilę - to też można by tak ująć, ale bardziej to pierwsze. 

***

- Boże drogi, jak zimno! - marudził Paweł wysiadając z samochodu i niemal biegnąc w kierunku domu Oli. Niestety pech chciał, że wywrócił się na lodzie przed schodami. Wyglądało to przezabawnie. 

- Marta! Marta! Pomóż mi! - krzyczał i próbował wstać, bezskutecznie.

- Ciszej ciołku, jeszcze nie zacząłeś imprezować, a już nie możesz chodzić? - zaśmiała się i razem z Dominiką pomogły chłopakowi wstać. Ja podniosłam z ziemi jego czapkę i rękawiczkę.

- Trzymaj, to chyba twoje. 

- Dzięki, chyba muszę się dzisiaj narąbać, żeby zapomnieć o tym wypadku. Bolą mnie całe plecy i tyłek, potrzebuję znieczulenia - mruknął niezadowolony i zniknął w głębi korytarza. 

- A temu co? - zapytał Kacper. Obojętnie wzruszyłam ramionami - Tak w ogóle to cześć. 

- Hej, fajna muszka - zagadnęłam. Miał na sobie białą koszulę w małe czarne kropki i świecącą muszkę, która idealnie komponował się z resztą stroju. 

- Dzięki, ty też świetnie wyglądasz. Powinnaś częściej chodzić w czerwonym. Chodź, Ola czeka na ciebie z niecierpliwością. 

- A nie potrzebujecie z niczym pomocy? 

- Wszystko jest już gotowe, nie zostaje nam nic innego jak świetnie się bawić - pociągnął mnie za sobą na górę. 

- Zuzia! - krzyknęła z radością Ola kiedy tylko mnie zobaczyła i rzuciła mi się na szyję - Pięknie wyglądasz! Nowa sukienka? Powinnaś częściej chodzić w czerwonym! - mówiła entuzjastycznie. 

Ciągły wybór (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz