3 stycznia
Kiedy rano przekroczyłam próg szkoły, myślałam że umrę. Wszyscy się na mnie gapili, zupełnie jakbym była czymś w rodzaju ufo. Mimo wielkiej niechęci do większości świata i braku siły musiałam się tutaj pojawić. Zżerały mnie nerwy, ale chciałam skończyć ten koszmar tak, jak powinnam była od razu. Skierowałam się w stronę sekretariatu.
- Dzień dobry, czy pan dyrektor już przyszedł? - spytałam uprzejmie. Pani sekretarka spojrzała na mnie zmęczonymi oczyma, ale uśmiechnęła się.
- Dzień dobry. Tak przed ósmą? Chyba jeszcze nie przyszedł. Czy to coś pilnego?
- Tak - odpowiedziałam szybko.
- W takim razie mogę zadzwonić i się spytać, zaczekasz chwileczkę?
- Oczywiście, dziękuję - odparłam i usiadłam na jednym z krzeseł pod bladoniebieską ścianą. Powoli błądziłam wzrokiem po pomieszczeniu. Szara, wytarta okładzina, dwa wielkie biurka z obrotowymi krzesłami do kompletu, oczywiście drewniane blaty były zawalone papierami. Na karniszach wisiały świeżo wyprane, białe firanki w stokrotki. Na przeciwległej ścianie wisiał oprawiony w ramę obraz, przedstawiający patrona szkoły i zegar.
Siedziałam chwilę w bezruchu, a kiedy ktoś zapukał do drzwi aż podskoczyłam. W drzwiach ukazał się zziajany woźny.
- Jest pani Celina? Z resztą nie ważne, jak przyjdzie, to powiedz, że przyniosłem jej tego badyla z samochodu - mruknął niezadowolony i postawił w rogu wielką paproć w doniczce.
- Dobrze? - odpowiedziałam pytająco, bo nie za bardzo wiedziałam jak się zachować.
Kilka minut przed dzwonkiem sekretarka wróciła.
- O, widzę, że pan Radek przyniósł paprotkę. Pan dyrektor będzie dopiero za dwie godziny, a teraz leć na lekcje, lepiej się nie spóźnić - posłała mi pokrzepiający uśmiech i otworzyła drzwi.
- Dziękuję, do widzenia - odwzajemniłam uśmiech i popędziłam na historię do pani Mróz.
***
- Czy te wszystkie plotki na twój temat to prawda? - rodzeństwo Czajków dopadło mnie na korytarzu.
- Jakie plotki? Po za tym, hej? Was też miło widzieć? Jak było na Florydzie?
- Pokaż ręce - warknął gniewnie Marcel i podciągnął rękaw mojej bluzy aż do łokcia.
- O mój boże! - jęknęła Beata - Kto ci to zrobił?
- Dajcie spokój, właśnie idę do...
- To ON, prawda? Zabiję go, przysięgam! - krzyknął i szybkim krokiem zbliżał się do grupki chłopaków.
- Marcel, zaczekaj! Co ty chcesz zrobić?! - krzyczałyśmy z Beatą jak opętane, próbując przewidzieć co zrobi szatyn.
- Nie! Przestań! - wydarłam się ile sił w płucach, kiedy rzucił się na Janka z pięściami - Puść go! To nie on! - Już płakałam z bezradności. Zobaczyłam krew i pobladłam.
- Co to ma znaczyć?! - na korytarzu pojawił się dyrektor i kilku innych nauczycieli - Co wy wyprawiacie do cholery? Do mojego gabinetu, już! Ty też - wskazał na mnie palcem i ruszył przed nami gniewnym krokiem.
Martwiłam się tym co będzie dalej, ale z drugiej strony cieszyłam się, że sprawa idzie do przodu. Mam tylko nadzieję, że chłopcy nie poniosą poważnych konsekwencji, za to Asia wręcz przeciwnie.
- Dobrze, więc co macie mi do powiedzenia? - zapytał pan Piekarski, kiedy wszyscy znaleźliśmy się w gabinecie.
- Mógłbym prosić o chusteczkę? - zaczął nieśmiało Janek.
CZYTASZ
Ciągły wybór (✔)
Teen FictionZuza większość wakacji spędziła na próbie uporządkowania swojego dotychczasowego życia i nabrania do niego pewnego dystansu. Kiedy zaczyna myśleć, że wszystko jest takie, jak być powinno okazuje się, że los ma dla niej kilka niespodzianek. Trzy tyg...