Rozdział 18: Zabiję go.

41 4 0
                                    

3 stycznia

Kiedy rano przekroczyłam próg szkoły, myślałam że umrę. Wszyscy się na mnie gapili, zupełnie jakbym była czymś w rodzaju ufo. Mimo wielkiej niechęci do większości świata i braku siły musiałam się tutaj pojawić. Zżerały mnie nerwy, ale chciałam skończyć ten koszmar tak, jak powinnam była od razu. Skierowałam się w stronę sekretariatu.

- Dzień dobry, czy pan dyrektor już przyszedł? - spytałam uprzejmie. Pani sekretarka spojrzała na mnie zmęczonymi oczyma, ale uśmiechnęła się. 

- Dzień dobry. Tak przed ósmą? Chyba jeszcze nie przyszedł. Czy to coś pilnego? 

- Tak - odpowiedziałam szybko. 

- W takim razie mogę zadzwonić i się spytać, zaczekasz chwileczkę? 

- Oczywiście, dziękuję - odparłam i usiadłam na jednym z krzeseł pod bladoniebieską ścianą. Powoli błądziłam wzrokiem po pomieszczeniu. Szara, wytarta okładzina, dwa wielkie biurka z obrotowymi krzesłami do kompletu, oczywiście drewniane blaty były zawalone papierami. Na karniszach wisiały świeżo wyprane, białe firanki w stokrotki. Na przeciwległej ścianie wisiał oprawiony w ramę obraz, przedstawiający patrona szkoły i zegar. 

Siedziałam chwilę w bezruchu, a kiedy ktoś zapukał do drzwi aż podskoczyłam. W drzwiach ukazał się zziajany woźny.

- Jest pani Celina? Z resztą nie ważne, jak przyjdzie, to powiedz, że przyniosłem jej tego badyla z samochodu - mruknął niezadowolony i postawił w rogu wielką paproć w doniczce.

- Dobrze? - odpowiedziałam pytająco, bo nie za bardzo wiedziałam jak się zachować. 

Kilka minut przed dzwonkiem sekretarka wróciła. 

- O, widzę, że pan Radek przyniósł paprotkę. Pan dyrektor będzie dopiero za dwie godziny, a teraz leć na lekcje, lepiej się nie spóźnić - posłała mi pokrzepiający uśmiech i otworzyła drzwi. 

- Dziękuję, do widzenia - odwzajemniłam uśmiech i popędziłam na historię do pani Mróz.

***

- Czy te wszystkie plotki na twój temat to prawda? - rodzeństwo Czajków dopadło mnie na korytarzu. 

- Jakie plotki? Po za tym, hej? Was też miło widzieć? Jak było na Florydzie? 

- Pokaż ręce - warknął gniewnie Marcel i podciągnął rękaw mojej bluzy aż do łokcia. 

- O mój boże! - jęknęła Beata - Kto ci to zrobił? 

- Dajcie spokój, właśnie idę do...

- To ON, prawda? Zabiję go, przysięgam! - krzyknął i szybkim krokiem zbliżał się do grupki chłopaków. 

- Marcel, zaczekaj! Co ty chcesz zrobić?! - krzyczałyśmy z Beatą jak opętane, próbując przewidzieć co zrobi szatyn. 

- Nie! Przestań! - wydarłam się ile sił w płucach, kiedy rzucił się na Janka z pięściami - Puść go! To nie on! - Już płakałam z bezradności. Zobaczyłam krew i pobladłam. 

- Co to ma znaczyć?! - na korytarzu pojawił się dyrektor i kilku innych nauczycieli - Co wy wyprawiacie do cholery? Do mojego gabinetu, już! Ty też - wskazał na mnie palcem i ruszył przed nami gniewnym krokiem. 

Martwiłam się tym co będzie dalej, ale z drugiej strony cieszyłam się, że sprawa idzie do przodu. Mam tylko nadzieję, że chłopcy nie poniosą poważnych konsekwencji, za to Asia wręcz przeciwnie.

- Dobrze, więc co macie mi do powiedzenia? - zapytał pan Piekarski, kiedy wszyscy znaleźliśmy się w gabinecie. 

- Mógłbym prosić o chusteczkę? - zaczął nieśmiało Janek. 

Ciągły wybór (✔)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz