prolog

3K 118 77
                                    

           

HARRY

- Kochanie, spakowałeś już wszystko? – pyta Anne, wchodząc do pokoju Harry'ego. Kobieta uśmiecha się szeroko patrząc na syna, który wkłada ubrania do niewielkiej czarnej walizki, starannie składając je w kostkę. Wokół jej oczu jest już kilka zmarszczek, lecz nie odejmują jej one urody.

Chłopak podnosi głowę, przenosząc na nią wzrok. Harry lubi jej imię – Anne. Według niego brzmi ono bardzo przyjaźnie. Nie wyobraża sobie spotkać kobiety o imieniu Anne, która byłaby niemiła. Zupełnie odwrotnie czuje się jednak ze swoim imieniem. ,,Harry'' brzmi nudnie, nie zaciekawia nikogo. Jest to tylko zwykłe pospolite imię, które matki dają swoim synom, gdy nie mają już siły aby wymyślić coś bardziej kreatywnego. Podsumowując:  Harry nienawidzi nienawidzi swojego imienia (równie jak i tony innych rzeczy dotyczących jego osoby). Mógłby mieć na imię ,,Zakompleksiony''. Wtedy przynajmniej mówiłoby to coś o tym, jaki jest.

- Już kończę, mamo. Zostało mi jeszcze tylko kilka koszulek i książki – stara się uśmiechnąć, ale kąciki jego ust nie chcą współpracować. Może dlatego, że robi to tak rzadko. Uśmiech jest nieczęstym gościem na jego ustach.

- W takim razie ci nie przeszkadzam. Sprawdź jeszcze dokładnie wszystkie szafy, żeby o niczym nie zapomnieć – mówi Anne spokojnym głosem. – Bądź gotowy za godzinę – dodaje jeszcze, po czym cicho zamyka drzwi, opuszczając pomieszczenie.

Harry nie może doczekać się momentu, w którym opuści to okrutne miejsce. Holmes Chapel. Rzeczy, jakie się tu wydarzyły już na zawsze zostawią bliznę w jego sercu.

Kochał to miejsce za budynki. Za atmosferę, jaką tworzyła natura. Spacery po okolicy dawały mu spokój. Czuł wtedy, że cały bałagan jaki znajdował się w jego głowie na chwilę stawał się chociaż trochę uporządkowany. Dopóki nie spotykał kogoś na swojej drodze. Wtedy wszystko rujnowało się od nowa.

Nie darzył sympatią ludzi zamieszkujących miasto. Wydawali się chłodni, jakby ich serca były wyryte w lodowej górze. Nigdy nie obserwowali. Nie widzieli, kiedy jemu działa się krzywda. Nie reagowali. Niektórzy patrzyli, jednak nic z tym nie robili. Niektórzy z kolei śmiali się, z coraz większym zaciekawieniem obserwując, co tym razem prześladowcy robić będą z ich ofiarą - Harry'm Stylese'm.

Szkoda, że przejęli się, kiedy już było za późno. Otworzyli oczy na samym końcu. Przychodzili do szpitala, mówiąc, jak bardzo im przykro i jak bardzo mu współczują. Jednak kiedy wcześniej w jego stronę padały kolejne obelgi i ciosy, stali jak słupy nie robiąc nic. Myśleli, że Harry jest głupi, że nie pamięta. On jednak pamiętał wszystko. W jego głowie było każde wspomnienie, każdej nocy on pojawiał się w jego koszmarach. Chłopak, który zmienił jego życie w piekło. Zatruwał je przez trzy lata. Z czasem Harry stwierdził, że to jego hobby. On lubił patrzeć na cierpienie innych. Serca ludzi z miasta były z lodu, ale oni przynajmiej je posiadali. Nie to, co on. Bezduszny potwór nie miał nawet tego.

Harry nigdy nie zapomni tego wydarzenia. Kiedy woda zalewała jego usta, a on nie mógł nic z tym zrobić. Gdy powoli opadał na dno, nie mając sił, by się ratować. Czuł wtedy jak powoli umiera. Słyszał, jak jego serce powoli zwalnia swój rytm. Był pewny, że to jego koniec. Szczerze mówiąc, nawet nie żałował. W jego głowie pojawiła się myśl, że może tak będzie lepiej, że tak ma być.

I tak skończyłoby się jego życie, gdyby nie osoba, która zaczęła go ratować. Jeden z gości będących na imprezie zauważył, co dzieje się z Harrym i rzucił się za nim do wody. Imprezie, która była jednym wielkim kłamstwem. Harry cieszył się z zaproszenia na nią. Miało być to jego pierwsze wyjście. Szkoda, że był wtedy taki naiwny, ufając myśli, że ktoś jednak go zauważa.

melting loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz