10

1.4K 114 167
                                    

LOUIS

Niebieskooki naprawdę nie mógł się powstrzymać przed dotknięciem dołeczków Harry'ego, ale dopiero po zrobieniu tego, orientuje się, że Harry może w ogóle tego nie chciał i może to uznać za coś dziwnego. Oddycha jednak z ulgą, gdy lokowaty znowu zaczyna się śmiać.

Siedzą tak wspólnie jeszcze chwilę. Louis patrzy na Harry'ego, a Harry na Louisa.

W pokoju panuje cisza, słychać jedynie pojedyncze dźwięki dochodzące z parteru, wywołane zapewne przez działający telewizor.

Louis myśli o Harry'm. Właściwie, od nocy, w której ze sobą spali, nie może się pozbyć loczka ze swoich myśli.

Kiedy zielonooki go wtedy obudził, za pomocą kichnięcia, poczuł coś. Jakby ktoś przyłożył do jego serca ogromny grzejnik, sprawiając, że temperatura w nim gwałtownie wzrosła. Spali, przytuleni do siebie. Louis jeszcze nigdy nie spał tak z żadnym chłopakiem. Nie wspominając już nawet o Eleanor.

Gorszą rzeczą tamtego poranka był fakt, że dotknęła Louisa poranna erekcja. Dlatego też szybko wyszedł z pokoju, aby Harry nie zobaczył tego namiotu w jego dresach.

- Lou? – Harry wyrywa go z zamyślenia. –Zaczynamy? – pyta, spoglądając na swoją torbę z książkami.

- Tak, zaczynajmy – odpowiada szatyn, wstając z podłogi.

Bierze książki i układa je na łóżku.

- Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli usiądziemy tutaj? Przy biurku nie ma za dużo miejsca – mówi mu, wskazując drewniany mebel.

- Nie, łóżko może być – odpowiada Harry i wykłada podręczniki i zeszyty ze swojej torby.

Louis siada po jednej stronie łóżka, a Harry po drugiej.

Szatyn wyjaśnia chłopakowi, czego nie rozumie, a lokowaty zaczyna mu tłumaczyć. Louis cieszy się, bo dzięki Harry'emu zaczyna chociaż trochę rozumieć tematy przerabiane na lekcjach. W dodatku ma okazję widzieć zielonookiego częściej niż tylko w szkole. A chciałby spędzać więcej czasu z Harry'm. Czuje, że rozumią siebie nawzajem i Louis nie miałby problemu, aby po prostu wygadać się mu bo wie, że Harry by uważnie go wysłuchał.

Słońce za oknem powoli zachodzi. To jedna z niewielu jesieni, podczas której tak rzadko pada deszcz. Ten fakt cieszy Louisa, bowiem lubi on słoneczną pogodę. Nienawidzi natomiast zapachu po deszczu i samego deszczu, który wydaje się chłopakowi nieprzyjemny i przygnębiający.

Po około dwóch godzinach Harry zauważa, że rozdział, który tłumaczy szatynowi jest już dla niego zrozumiały i mogą skończyć na dziś. Louis jednak nie ma ochoty już się z nim żegnać. Przypomina sobie, że Harry obiecał jego siostrom wspólną zabawę i cieszy się, że lokowaty nie opuści jeszcze jego domu.

- Może chodźmy do pokoju dziewczynek, pewnie już tam na ciebie czekają – mówi Louis, po odłożeniu książek na swoje biurko.

- Okej, prowadź .

Harry uśmiecha się lekko, a Louis stwierdza, że chciałby jak najczęściej móc oglądać ten uśmiech. Kiedy na niego patrzy wydaje mu się jakby cały świat na chwilę się zatrzymał i byli tylko oni dwaj: Harry, wyglądający jak anioł i Louis, podziwiający go.

Idą korytarzem wyścielonym miękkim dywanem, który lekko łaskocze niebieskookiego w stopy. Droga z pokoju Louisa do tego należącego do Lottie i Fizzy nie jest długa, są one naprzeciwko siebie, oddzielone od siebie na odległość około trzech metrów.

Szatyn otwiera drzwi, a ich oczom ukazuje się sporej wielkości pomieszczenie, w którym głownym kolorem jest różowy. Podłoga wyłożona jest białym drewnem, w tym samym kolorze są też meble. Jedno łóżko stoi po prawej stronie pokoju, a drugie po lewej. Są na nich położone kolorowe poduszki z różnymi motywami i nadrukami. Dziewczynki mają też osobne biurka, przy których stoją kolorowe krzesełka. Pokój jest przytulny, różnorodne dodatki i małe elementy dodają mu uroku. Na środku leży duży, fioletowy dywan, na którym właśnie siedzą siostry Tomlinson.

melting loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz