HARRY
- Harry Stylesie, zapraszam cię na najlepszą randkę w twoim życiu – mówi Louis.
Zielonooki rozgląda się dookoła.
Kwiaty, wszędzie kwiaty. Większości z nich chłopak jeszcze nigdy w życiu nie widział. Może jednak stwierdzić jedno: każdy z nich jest piękny. Rośliny rozsiewają mocny zapach. Jest on przyjemny, delikatnie łaskocze wnętrze nosa chłopaka. Harry jest zachwycony. Podchodzi do każdej z roślin, przyglądając się kwiatom. Jest wniebowzięty. Pierwszy raz widzi takie piękne miejsce i nie wie, co powiedzieć.
- Gdzie my tak właściwie jesteśmy? – pyta Louisa, podziwiając jedną z ogromnych białych róż.
- W ogrodzie mojej mamy. Ale to nie jest ten przy moim domu. Ten to sekretny ogród. Mama stworzyła go po moich narodzinach. Nie wie o nim nikt oprócz jej, mnie i dwóch ogrodników, którzy pomagają w opiece nad roślinami – szatyn rozgląda się. – Odwiedzają to miejsce kilka razy w tygodniu. Są naprawdę mili. Sam często tutaj przychodzę. Najczęściej, żeby oczyścić umysł i móc w spokoju pomyśleć.
- Właśnie zdradziłeś mi swój sekret, prawda? – chichocze Harry.
- Jeśli będziesz przy mnie, dam ci poznać ich więcej – uśmiecha się tajemniczo Louis.
Idą po alejce w głąb ogrodu. Nowa roślinność pojawia się z każdym krokiem. Ogród sprawia wrażenie, jakby były w nim każde rodzaje kwiatów, jakie tylko można sobie wymarzyć. Zupełnie jak w bajce.
Dochodzą do małej, białej ławki. Stoi ona na samym środku tego wymarzonego miejsca. Louis wskazuje Harry'emu, żeby na niej usiadł, sam znikając na chwilę wśród zielonych liści.
Brunetowi wydaje się, jakby śnił. Wszystko, co się dzieje w żadnym stopniu nie przypomina rzeczywistości, w jakiej przyzwyczaił się żyć. Tamta była szara, naznaczona smutkiem i cierpieniem. Ta jest jak ukojenie.
Harry myśli: Czy to w ogóle możliwe żeby jego, nic nie wartego nastolatka bez planów na życie, spotykało coś takiego? Nie zasługuje na to wszystko. Nie umie tego przyjąć. Czy nie lepiej by było teraz uciec i nigdy nie pokazywać się już Louisowi na oczy?
Szatyn wraca, a wszystkie myśli Harry'ego giną w głębi tych niebieskich tęczówek. Nie może uciec od Louisa. Boi się tego uczucia, ale jednocześnie nie chce przestać tego czuć. Bo dzięki temu czuje się lepiej. Czuje, że jest lepszy niż myśli.
Niebieskooki w swojej ręce trzyma średniej wielkości koszyk. Stawia go przy ławce i siada obok bruneta.
- Jak ci się podoba to miejsce? – Louis naciąga rękawy swojej bluzy, przejmując się co odpowie mu Harry.
- Jest... fantastyczne. Nigdy nie widziałem czegoś równie pięknego – Lokowaty zachwyca się.
- Są jeszcze piękniejsze rzeczy na świecie.
- O czym mówisz? – pyta Harry, zaciekawiony.
- Twoje oczy. Twoje włosy. Twój uśmiech. Jesteście najpiękniejsi.
Słowa Louisa są ukojeniem dla zielonookiego. Czuje jak rany w jego sercu powoli goją się z każdym zdaniem wypowiedzianym przez Louisa. Szatyn mówi do niego te wszystkie słowa, które wydają się być takie nierealne.
Ktoś uważa, że Harry jest piękny. I tym kimś jest Louis, najprzystojniejszy chłopak, jakiego Harry widział w całym swoim życiu. Czy może być jeszcze lepiej?
- J-ja nie wiem, c-co mogę na to odpowiedzieć – jąka się lokowaty.
- W porządku. Ja będę mówił, a ty będziesz słuchał – postanawia, unosząc lekko kąciki ust.
CZYTASZ
melting love
FanfictionHarry Styles nie wspomina dobrze miejsca zwanego Holmes Chapel. Prześladowania, jakich doświadczył zakończyły się tym, że mało co nie umarł. Po tym tragicznym wydrzeniu nie może dłużej przebywać w mieście i wraz z mamą wyjeżdża do Doncaster. Louis T...