HARRY
Harry zazwyczaj nie ma problemów ze wstawaniem wcześnie rano. Noc to czas, gdy cały mrok jego myśli wychodzi na wierzch w postaci koszmarów. Dlatego często chłopak budzi się kiedy za okem jest jeszcze ciemno, z mokrą koszulką i czołem, postanawiając, że już więcej nie zaśnie. Z czasem stało się to rutyną bruneta. W okolicach północy zasypia, przeżywa senne horrory, budzi się około godziny czwartej nad ranem, a resztę czasu spędza na rozmyślaniu.
Jest siódma rano, kiedy Harry słyszy dzwonek do drzwi. Nie wie kim może być niespodziewany gość, bo jego mama wyszła już do pracy, a to raczej do niej mógł ktoś przyjść z wizytą, a nie do niego. Brunet zarzuca więc na plecy bluzę i schodzi na parter, by otworzyć drzwi. Spogląda jeszcze przez wizjer i widzi Louisa. Mimowolnie się uśmiecha, przekręcając klucz.
- Dzień dobry, Curly – wita się z nim niebieskooki, a Harry czuje ciepło gdzieś w dole swojego brzucha słysząc po raz drugi przezwisko nadane mu przez chłopaka.
- Dzień dobry, Lou – odpowiada, patrząc jak szatyn poprawia grzywkę nachodzącą mu na prawe oko. Harry uznaje, że to bardzo miły widok.
- Mam pytanie. Kiedy byłem wczoraj u ciebie, czy nie zostawiłem tu przypadkiem mojego sygnetu? Ma dla mnie ogromną wartość i bardzo mi zależy na tym, aby go znaleźć – mówi, nie przestając patrzeć prosto w oczy loczka.
Harry czuje się z tym trochę niezręcznie, jakby Louis patrząc w jego oczy mógł spojrzeć na jego duszę i ujrzeć wszystkie ukryte sekrety.
- Tak, mam go – odpowiada – zaczekaj tu chwilę, przyniosę go – oznajmia i udaje się do swojego pokoju, gdzie wczoraj schował pierścień. Otwiera szufladę, wyciągając zgubę. Przygląda się jej jeszcze chwilę, zanim zanosi ją Louisowi. Sygnet ma ślady starości, ale zarazem jest piękny i wygląda jak jakaś rodzinna pamiątka.
Bierze też ubrania Louisa, które chłopak zostawił u niego poprzedniego dnia.
- Proszę – oddaje przedmiot i ciuchy szatynowi, który wygląda na szczęśliwego.
- Dziękuję, nawet nie wiesz jak się cieszę, że go odzyskałem – mówi niebieskooki.
Chłopcy patrzą na siebie chwilę. Obydwaj chcą coś powiedzieć, ale żaden z nich nie może zdobyć się na odwagę.
- Fajne buty – wypala w końcu Louis, wskazując na kapcie Harry'ego, które mają na sobie motyw z brązowym szczeniakiem.
Harry czerwieni się i odpowiada:
- Dzięki, mama mi je kupiła, nie miałem zbyt dużego wyboru – odpowiada mu speszony.
- Według mnie są słodkie – dodaje Louis i zaraz po tym również się czerwieni.
Harry nie wie, czy chłopak robi sobie z niego żarty, czy mówi poważnie. Jednak Louis nie wygląda, jakby żartował, więc Harry lekko się do niego uśmiecha.
Niezręczny moment przerywa Niall, który widząc Harry'ego i Louisa stojących w drzwiach, mówi:
- Hej Tommo, co tu robisz? - pyta zdziwiony Irlandczyk.
- Przechodziłem obok, więc postanowiłem, że sprawdzę, jak się miewa Harry – odpowiada mu spokojnie Louis.
Wczoraj na korepetycjach Louis powiedział Harry'emu, żeby narazie nikomu nie wspominali o ich wspólnych lekcjach. Loczek nie wiedział dlaczego, ale zgodził się na tą propozycję. Wiedział jednak, że nie będzie mu łatwo ukrywać prawdę przed resztą chłopaków, chciał się z nimi zaprzyjaźnić, a kłamstwo to niezbyt dobry początek jakiejkolwiek znajomości.
CZYTASZ
melting love
FanfictionHarry Styles nie wspomina dobrze miejsca zwanego Holmes Chapel. Prześladowania, jakich doświadczył zakończyły się tym, że mało co nie umarł. Po tym tragicznym wydrzeniu nie może dłużej przebywać w mieście i wraz z mamą wyjeżdża do Doncaster. Louis T...