7

1.4K 113 117
                                    

HARRY

Harry zazwyczaj nie ma problemów ze wstawaniem wcześnie rano. Noc to czas, gdy cały mrok jego myśli wychodzi na wierzch w postaci koszmarów. Dlatego często chłopak budzi się kiedy za okem jest jeszcze ciemno, z mokrą koszulką i czołem, postanawiając, że już więcej nie zaśnie. Z czasem stało się to rutyną bruneta. W okolicach północy zasypia, przeżywa senne horrory, budzi się około godziny czwartej nad ranem, a resztę czasu spędza na rozmyślaniu.

Jest siódma rano, kiedy Harry słyszy dzwonek do drzwi. Nie wie kim może być niespodziewany gość, bo jego mama wyszła już do pracy, a to raczej do niej mógł ktoś przyjść z wizytą, a nie do niego. Brunet zarzuca więc na plecy bluzę i schodzi na parter, by otworzyć drzwi. Spogląda jeszcze przez wizjer i widzi Louisa. Mimowolnie się uśmiecha, przekręcając klucz.

- Dzień dobry, Curly – wita się z nim niebieskooki, a Harry czuje ciepło gdzieś w dole swojego brzucha słysząc po raz drugi przezwisko nadane mu przez chłopaka.

- Dzień dobry, Lou – odpowiada, patrząc jak szatyn poprawia grzywkę nachodzącą mu na prawe oko. Harry uznaje, że to bardzo miły widok.

- Mam pytanie. Kiedy byłem wczoraj u ciebie, czy nie zostawiłem tu przypadkiem mojego sygnetu? Ma dla mnie ogromną wartość i bardzo mi zależy na tym, aby go znaleźć – mówi, nie przestając patrzeć prosto w oczy loczka.

Harry czuje się z tym trochę niezręcznie, jakby Louis patrząc w jego oczy mógł spojrzeć na jego duszę i ujrzeć wszystkie ukryte sekrety.

- Tak, mam go – odpowiada – zaczekaj tu chwilę, przyniosę go – oznajmia i udaje się do swojego pokoju, gdzie wczoraj schował pierścień. Otwiera szufladę, wyciągając zgubę. Przygląda się jej jeszcze chwilę, zanim zanosi ją Louisowi. Sygnet ma ślady starości, ale zarazem jest piękny i wygląda jak jakaś rodzinna pamiątka.

Bierze też ubrania Louisa, które chłopak zostawił u niego poprzedniego dnia.

- Proszę – oddaje przedmiot i ciuchy szatynowi, który wygląda na szczęśliwego.

- Dziękuję, nawet nie wiesz jak się cieszę, że go odzyskałem – mówi niebieskooki.

Chłopcy patrzą na siebie chwilę. Obydwaj chcą coś powiedzieć, ale żaden z nich nie może zdobyć się na odwagę.

- Fajne buty – wypala w końcu Louis, wskazując na kapcie Harry'ego, które mają na sobie motyw z brązowym szczeniakiem.

Harry czerwieni się i odpowiada:

- Dzięki, mama mi je kupiła, nie miałem zbyt dużego wyboru – odpowiada mu speszony.

- Według mnie są słodkie – dodaje Louis i zaraz po tym również się czerwieni.

Harry nie wie, czy chłopak robi sobie z niego żarty, czy mówi poważnie. Jednak Louis nie wygląda, jakby żartował, więc Harry lekko się do niego uśmiecha.

Niezręczny moment przerywa Niall, który widząc Harry'ego i Louisa stojących w drzwiach, mówi:

- Hej Tommo, co tu robisz? - pyta zdziwiony Irlandczyk.

- Przechodziłem obok, więc postanowiłem, że sprawdzę, jak się miewa Harry – odpowiada mu spokojnie Louis.

Wczoraj na korepetycjach Louis powiedział Harry'emu, żeby narazie nikomu nie wspominali o ich wspólnych lekcjach. Loczek nie wiedział dlaczego, ale zgodził się na tą propozycję. Wiedział jednak, że nie będzie mu łatwo ukrywać prawdę przed resztą chłopaków, chciał się z nimi zaprzyjaźnić, a kłamstwo to niezbyt dobry początek jakiejkolwiek znajomości.

melting loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz