Poprzez wybory

248 14 0
                                    

-Dajesz radę.- pochwalił Steve patrząc na unoszoną przez Wandę ciężarówkę.
-Dobry trening czyni mistrza.- wtrącił Clint zajęty jedną ze strzał. Kobieta odstawiła ostrożnie pojazd. 
-Długo będę musiała podnosić ciężarówki za nim mnie przydzielą do jakiegoś zadania?
-Em...- zamyślił się Barton.- Ja to musiałem ich jednak trochę podnieść.- uśmiechnął się porozumiewawczo. Steve parsknął śmiechem. Wanda spojrzała na nich nie rozumiejąc.
-Chodźmy na obiad. Zgłodniałem.- zmienił temat brunet i schował strzałę do kołczanu.
-Jasne. A co zrobiłeś z tym patykiem?
-Z tym?- wskazał za siebie.- Za wiele to ci nie zdradzę, ale mogę cię zapewnić, że mój przeciwnik będzie miał wybuchową niespodziankę.
-Ruszcie się.- zawołał Kapitan stojąc przy wejściu.

*-Siostrzyczko. Wracajmy do domu.- zawołał młody chłopiec o białych włosach. Jego dłoń była wyciągnięta w stronę małej brunetki.
-Ale... boli mnie.- powiedziała płaczliwie, siedząc pod drzewem.
-No chodź. W domu się tym zajmiemy.- nachylił się lekko ku niej. Mała ujęła jego dłoń i wstała. Stłuczone kolano piekło ją. 
-Jestem dzielna?- spojrzała na niego błyszczącymi oczami.
-Tak. Jak na dziewięciolatkę jesteś bardzo dzielna.- poczochrał jej włosy. Uśmiechnęła się lekko, a on zdążył się już trochę oddalić.
-Peter czekaj.*
Zamyślony wzrok wpatrzony miała w szklankę herbaty. 
-Zaraz wyparujesz ją wzrokiem.- wyrwano ją z zamyśleń. Niechętnie zamrugała i spojrzała na osobę, która się do niej przysiadła.
-Co?- spojrzała w czujne oczy Natashy.
-Tak intensywnie w nią patrzysz, jakby ci nie wiadomo co zrobiła.- monotonny głos uspokoił nieco dziewczynę.
-Ach to.- odłożyła widelec na stół odwracając przy tym wzrok.- Zamyśliłam się.
-Zauważyłam.- patrzyła wciąż na brunetkę.- A chłopaki co tak szybko się ulotnili?
-Dostali wezwanie. Podobno jadą do Sokowi.
-Rozumiem. A ty... masz jakieś plany?
-Raczej nie.
-A więc nie martw się.- wstała.- Ciebie też kiedyś zabierzemy na misję. 
Wanda podniosła wzrok na rudowłosą.
-Tak?
-Jasne. Nie musisz tak o tym rozmyślać.
   Twierdzi, że tym się tak dołuję? W sumie dobrze.
-Dzięki.- uśmiechnęła się ostrożnie.
-Spoko. I wiesz. Teraz jesteś częścią drużyny.- ubrała jedną z rękawiczek od kostiumu.- Zawsze możesz na nas liczyć.
-Jasne. Dzięki.- kiwnęła ledwo zauważalnie głową.
-Zmykam trenować. Do zobaczenia.- ruszyła do drzwi zakładając drugą rękawiczkę. Wanda patrzyła za nią jeszcze minutę gdy ta znikła. Przez chwile, taką krótką lecz dostrzegalną, poczuła jakby nie była sama. Gdyby jednak nie to rozdzierające ją od środka uczucie może, by zwróciła na to większą uwagę.

A gdyby tak poprosić Starka o jakiś przydział? Może nie czułaby się tak wyobcowana jak teraz.
W zamyśleniu przeszła przez drzwi do sali treningowej, która zwykle o tej porze śweciła pustkami. Podniosła głowę i spojrzała na wszystko po kolei analizując czym mogłaby się teraz zająć. Może podnoszenie ciężarów? Nie. Ciężarówka wystarczy. A może sprawdzi jak długo może korzystać z mocy na większą skalę? 
Jej uwagę zwrócił hałas z pokoju obok. Bez namysłu podeszła bliżej drzwi i zajrzała do siłowni gdzie Natasha właśnie biła się z manekinem.
Uderzenie z lewej, z prawej, w nos i gardło... Nieźle.
-Wanda?- z zadumy wyrwał ją kobiecy głos.
-O... wybacz. Właśnie szukam sobie zajęcia.- rozejrzała się dookoła chcąc podkreślić swoje słowa.
-To może spróbuj podnosić swoje kwalifikacje.- podsunęła Nat.
-Jak?- jej wzrok w pełni skupił się na kobiecie w czerni.
-Spróbuj samoobrony, albo walki mieczem. Czasami lepiej mieś w zanadrzu plan awaryjny.
-Dobry pomysł.
-Tu są stojaki z bronią.- podeszła do ściany i otworzyła drzwi od schowka.- Wybierz coś i sprawdź.
Wanda podeszła bliżej patrząc na różnego rodzaju miecze i sztylety.
-Osobiście polecam ci dwa sztylety. Łatwo schować i są całkiem poręczne.
Dziewczyna w czerwieni podniosła dłoń i zdjęła ze stojaka jeden z bliźniaczych sztyletów. Otoczona bordowym materiałem rękojeść idealnie leżała w dłoni.

Życie zasadą pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz