Poprzez decyzje

122 8 0
                                    

Tydzień później
-Brak śladów, cisza ze strony Finn'ego, a Natasha nadal się nie znalazła.- podsumował Tony. - Ostatnie sprawdzone przez nas miejsca okazały się być błędne.  Zarządzam jednak kolejną ,,wycieczkę'' do starego bunkra za miastem.- włączył na ekranie obraz z satelity.- Podobno odbywały się tam eksperymenty, a bunkier to tylko przykrywka dla podziemnego laboratorium. Idziemy wszyscy, oprócz ciebie.- wskazał na Wandę. - I ciebie.- zwrócił się do Kapitana.- Trochę za bardzo was poobijali.
-Czuję się dobrze.-zaprzeczył Steve.
-A ten gips to dla ozdoby.- powiedział sarkastycznie.- Zostajesz i koniec. Możecie się rozejść.
   Wanda wstała z jednego z czerwonych krzeseł i wyszła z biura, by po chwili znowu schować się w pokoju. Po części czuła się winna, że nadal ich nie znaleźli, ale wiedziała też, że gdyby coś powiedziała to źle by się to dla wszystkich skończyło. 
Wyczerpana położyła się na łóżku chcąc nieco odpocząć po ostatnim starciu przez który wszystko ją teraz bolało. Przymknęła oczy, a po chwili zasnęła otoczona czerwonym blaskiem.
*-Musisz coś zrobić Wando.- Petero patrzył na nią z nadzieją-. Nie powinnaś stać w miejscu kiedy oni cię potrzebują. Słyszysz siostrzyczko?- miała przed oczami jego zaniepokojoną twarz i doskonale umiała wyczuć, każde z jego odczuwanych teraz uczuć.
Martwił się.
-Poradzisz sobie.- mówił spokojnie.- Musisz tylko w to uwierzyć. Tym razem nie jestem w stanie ci pomóc.- to ostatnie dodał z żalem w sercu. Jego postać została otoczona przez światło i powoli zaczęła znikać.*
-Petero.- otworzyła oczy, wciąż bardzo zmęczona. Jej własna jaźń próbowała ją przekonać do zrobienia przez nią kroku.
Rozległo się pukanie, a dziewczyna usiadła na łóżku.
-Wando? My już wychodzimy.- usłyszała znajomy głos, który powodował ból w jej sercu.
-Jasne.- odpowiedziała tylko, zabierając ze stolika jeden ze sztyletów.
-Mogę na chwilę wejść?
-Nie teraz. Idę pod prysznic.
-Rozumiem. To do zobaczenia.
-Pa.- schowała broń i ubrała kurtkę. Nie będzie bezczynnie siedzieć, a jakaś boląca kostka jej nie zatrzyma. Odczekała jeszcze jakiś czas i wymknęła się z pokoju, gdy była już pewna, że nikogo nie spotka. 
Naciągnęła kaptur na włosy, by nieco uchronić się przed deszczem i ruszyła chodnikiem ku centrum miasta.

Życie zasadą pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz