Poprzez odwagę

124 7 3
                                    

     Zwykle gdy wychodziła na miasto nie była sama tylko z bratem, który nieustannie nie spuszczał oka ze swojej młodszej siostrzyczki. Ale teraz... W milczeniu omijała ludzi, nie zwracając na nich najmniejszej uwagi.
     W oddali rozbrzmiał grzmot, a Wanda spięła się odrobinę. Nie wróci, póki nie dowie się gdzie jej stary znajomy może więzić Natashę. Silne postanowienie, by zrobić coś by zasłużyć na miejsce w tym oddziale napędzało ją do działania, a puki co innego powodu nie miała.
    Idąc między uliczkami zastanawiała się w jaki sposób powinna przeprosić Visiona za ten swój wybuch. Była świadoma, że nieco przesadziła, gdy Vis zaczął ją wypytywać.
    Przystanęła pod dachem w jednym z zaułków i zdjęła kaptur, by choć na chwilę dać włosom odpocząć.
-Cześć Wando.- usłyszała za sobą niski głos dwudziestoletniego mężczyzny. Odwróciła się w stronę bruneta i uśmiechnęła miło.- Twój telefon nieco mnie zaskoczył.
-Ciebie też miło widzieć. Potrzebuję kilku informacji.
Brunet poprawił czapkę z daszkiem i podszedł nieco bliżej.
-Konkretna jak zawsze. Pogadałabyś trochę ze starym kolegom zza płotu.
-Może innym razem. Muszę dowiedzieć się czegoś na temat Finny'ego.- ściszyła nieco głos.
-Och... Chodzi ci o faceta z błyszczącymi oczami.- zamyślił się.- Podobno ostatnio zaszył się w jakichś górach niedaleko Sokowi, ale po tej waszej akcji gdzieś zniknął.- machnął ręką.- Nie przyjemny typek.
-Nie wiesz może gdzie się przeniósł?- spytała z nadzieją.
-Mogę popytać, ewentualnie czegoś poszukać...
-Tylko bez narażania się.
-Jasne. Napiszę jak będę coś wiedział. A teraz zmykam, mam pizze do dostarczenia.
-Dobrze. To do zobaczenia.- założyła kaptur na głowę, a po chwili zniknęła w tłumie przechodzących chodnikiem ludzi. Po dłuższym spacerze w stronę Stark Tower poczuła nie miły ból w piersi. Doskonale wiedziała czym był spowodowany i była ciekawa ile jeszcze wytrzyma w tym stanie. Nie miała pojęcia jak poradzić sobie z narastającą mocą, która powoli zaczynała ją niszczyć od środka.

    Zdięła z siebie mokrą bluzę i zawiesiła na wieszaku żeby wyschła, a sama ruszyła korytarzem. Ból nieco zelżał, ale niestety teraz kręciło jej się w głowie. Przetarła oczy palcami nieco wyczerpana.
-Wando.- usłyszała za sobą i odwróciła się. Vision podszedł do niej.- Wiesz...Przepraszam Cię za...
-Nie , to ja przepraszam.- nie dała mu dokończyć. Po raz pierwszy od ich drobnej sprzeczki miała odwagę, by się odezwać. -Poniosło mnie.
-Ja też nie jestem bez winy.- uśmiechnął się delikatnie. Jak jej tego brakowało. Odwzajemniła uśmiech.
-Po prostu zapomnijmy.
-Zgoda.- spojrzeli sobie przez chwilę w oczy, jednak szczęście nie trwało długo, bo Wanda nagle złapała się za brzuch z grymasem bólu na twarzy.
-Co ci jest?- spytał zaniepokojony kładąc rękę na jej ramieniu.
-To chwilowe...- powiedziała cicho, głosem tłumionym przez ból. Nogi pod dziewczyną ugięły się, jednak Vision był szybszy i obioł ją chroniąc przed upadkiem.
-Wando?- jego głos się zmienił, a brunetka mogłaby przysiąc, że wyczuła w nim nutkę strachu.
-Chodź do mnie...Wszystko ci wyjaśnię.

Życie zasadą pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz