Kolejny raz poczuła na sobie zimne spojrzenia i kolejny raz nie zaprzeczyła raniącym słowom. Czuła, że tonie w bezsilności, którą sama na siebie sprowadziła. Było coraz ciemniej i ciemniej...
Poprzez drobny dźwięk spadających kropli przebił się jeden długi świst od zaciąganych żaluzji. Dziewczyna otworzyła oczy i z ulgą stwierdziła, że znajduje się w Stark Tower, w swoim pokoju.
-No nareszcie.- usłyszała męski głos, a jej wzrok powędrował w stronę Bruce.- Trochę długo cię nie było.
Wanda podparła się na łokciach i usiadła. Deszcz już na dobre przejął niebo, jakby domagając się uwagi.
-Byłam nie przytomna?- spytała, próbując ocenić sytuację.
-Prościej mówiąc. Podobno znaleźli cię leżącą obok martwego faceta. Umiesz wyjaśnić co się stało?
Chłód przeszył jej ciało niczym setka małych igieł.
-Potknęłam się.
Kłamstwo.
Bruce patrzył na nią lekko zdziwiony.
-Co?- spytał zbity z tropu.
-Gdy schodziłam po schodach nagle spadłam, a przestępca, którego złapałam upadł na ziemię.
Kłamstwo.
-Czyli to był wypadek?- starał się zrozumieć. Wanda kiwnęła głową.
Wcale nie.
-Przepraszam, że zawiodłam.
Jej umysł krzyczał.
-Nie, nie.- powiedział szybko.- To nawet lepiej. Wystraszyliśmy się, że coś cię zaatakowało... Stark już wymyślał jakieś teorie... Em...Jak się czujesz?
-Już lepiej.
-No dobrze.- deszcz bębnił o szyby.- Zostawię cię. Jak doprowadzisz się do porządku to wpadnij do Tony'ego.- ruszył do drzwi.
-Oczywiście.- wciąż utrzymywała maskę obojętności, by po chwili skrzywić się z bólu. Głowa wciąż pulsowała.-Ona kłamie.- powiedział krótko, a Tony spudłował w rzucie rzutką.
-No nie.- mruknął pod nosem i spojrzał na Banera.- Czemu tak uważasz?
-Ponieważ od upadku ze schodów miałaby jakieś siniaki lub zadrapania, a jej ubranie było w dobrym stanie. Po za tym widziałeś ile tam było krwi.
-No tak, ale nie możemy jej o nic oskarżać. - kolejny raz rzucił rzutką do tarczy. Głuchy dźwięk rozbrzmiał na kilka sekund w pomieszczeniu informując o dobrym trafieniu. -Dajmy jej jeszcze czas. Może nas czymś zaskoczy. Nie sądzisz?
-Chwilowo okłamuje nas na wstępie.- zauważył naukowiec krzyżując ręce na piersi.- A może wcale nie jest po naszej stronie.
-Bruce... nie poznaję cię. Straciła brata. Bądź wyrozumiały.- jak zwykle opanowany i spokojny.
-Niech ci będzie. Ale jak coś się stanie bierzesz za to odpowiedzialność.
-Jasne, jasne. A teraz zajmijmy się bieżącymi sprawami. Wiadomo już, kto wysyłał nam te dziwne wiadomości?
-Nie. I jak do tond nie wiemy co te wiadomości oznaczają.
-Tak myślałem.- westchnął i podszedł do biurka.- Ale coś myślę, że ten pierwszy list dotyczył wczorajszego zdarzenia.
-Tak uważasz?- zaciekawił się, podchodząc bliżej.- Może to, że wymienili liczbę osób i podali opis tego miejsca to tylko przypadek.
-Coś w to wątpię.- spojrzał na okno za którym zaczęła rozgrywać się ,,walka''. Błysk przeszył niebo, a grom zabrzmiał ogłaszając swój sprzeciw. -Ale zobaczymy. Jaka data widniała na drugim liście?
-Trzynastego. Za dwa dni...............
Ostrzeżenie.
Postać antagonisty została przeze mnie wymyślona. Proszę się nie oburzać.
CZYTASZ
Życie zasadą pisane
Fanfic,,Ciche kroki, niczym opadający delikatnie śnieg. Krótkie myśli chcące zaprowadzić ją do miejsca gdzie będzie dobrze. Jednak ona nie daje się zwieść i z podniesioną głową stara się kroczyć przez okrutną rzeczywistość.'' Wanda jest tuż po stracie bra...