Poprzez komplikacje

131 8 2
                                    

Dwa dni później
-Zbierać się!- zawołał Tony biegnąc z Natashą do furgonu. Wanda zerwała się razem z Visionem z sofy.

-Co tym razem?- spytał Kapitan siadając na jednym z miejsc.
-Jakiś facet zaczął strzelać przed bankiem i grozi, że wysadzi wszystko.- wyjaśniła Nat siadając za kierownicą.-Plan jest prosty. Stark z Visionem atakują z powietrza, a my skradamy się jak najbliżej. Podobno w pobliżu ma być jakiś snajper. Clint już zajął miejsce. Wanda...- spojrzała w lusterko.- Ty masz odwrócić jego uwagę.

Zaparkowali za budynkiem niedaleko banku. Kapitan pobiegł przodem z dziewczyną, a Nat z Bruce'm czekali na nagły wypadek.
Ludzie biegli w przeciwnym kierunku w popłochu, niechcąco wpadając na siebie na wzajem.
-Wanda nie ujawniaj się na razie.- ostrzegł Steve cicho idąc tuż za dziewczyną.
-Jasne.- obserwowała otoczenie czujnym wzrokiem, próbując wyczuć coś niepokojącego.
-Barton, jak tam?- spytał przez mikrofon blondyn.
-Czysto. Nie widać żadnego snajpera.- powiedział niezadowolony.
-Dobra, idziemy.- kroczyli wśród pozostawionych w pośpiechu samochodów. Całe miasto nagle ucichło, zupełnie jakby szykowało się na coś ważnego. Wanda wyszła zza zakrętu, a jej oczom ukazał się młody mężczyzna trzymający pistolet i zapalnik.
-Ej ty.- zawołała chcąc przykuć jego uwagę. Zielone oczy spojrzały na nią nieco zamglone. Wanda zmrużyła podejrzliwie oczy.- Odłóż to.- mówiła spokojnie stawiając drobne kroczki w jego stronę.
-Stój.- wycelował w nią. Zatrzymała się.- Nie podchodź. Bo coś ci się stanie.- wydawał się być całkowicie spokojny i nieco... odurzony.
-Zakończ swoje działania to nikomu nic nie będzie.- zapewniła robiąc tylko jeden krok w przód. Wiedziała, że Barton ma go na celowniku, gdyby zrobił coś nie tak.
-Odejdź dziewczynko.- uśmiechnął się nagle jak szaleniec.- On nie chce zrobić ci krzywdy.- przyłożył wylot lufy do skroni.- Kazał mi się zastrzelić jak przyjdziesz.
-Nie musisz.- rozpoznała ten dziwny złoty blask wokół mężczyzny.
Czyli ON też gdzieś tu jest. I pewnie obserwuje.
-Pa, pa.-powiedział obłąkańczo i nacisnął na spust. Wanda zareagowała natychmiast. Kula nawet nie zdążyła wylecieć.
-Przestań zachowywać się jak wariat.- powiedziała ostrzegawczo patrząc nań morderczym wzrokiem. Doskonale wiedziała do kogo kieruje te słowa. Wiedziała, że ją słyszy.
Mężczyzna nagle upadł na ziemię wypuszczając broń z ręki. Steve, który wcześniej stał niedaleko Wandy podbiegł teraz do niego i sprawdził go.
-Nie żyje.- oświadczył zdziwiony i spojrzał na dziewczynę. Po przez uśpione powietrze śmignął odłamek żelaza.
-Steve!- krzyknęła Wanda i podbiegła do mężczyzny starając się jak najszybciej uwolnić moc.
Nie zdążyła.
Pocisk ugodził Kapitana w prawe ramię, a ten skrzywił się, łapiąc za nie. Brunetka kucnęła tuż przy nim tworząc dookoła nich niewielką barierę.
-Clint?- powiedziała chcąc wyjaśnień.
-Nie mam pojęcia skąd strzelał.- odparł w osłupieniu. Wanda zamarła.
-O rany.- szepnęła i spojrzała na blok w którym znajdował się Barton. W drzwiach stał mężczyzna mierzący do nich.
-Jest przy głównym wyjściu. Ucieka!
-My się tym zajmiemy.- odezwał się Vision, a Wanda uśmiechnęła się.

Życie zasadą pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz