Poprzez porażki

127 7 0
                                    

-Jak tam twoje ramię? Dasz radę?
-Pewnie. Już jest w porządku.- zapewnił Natashę, Steve.
-Że też na to nie wpadłem.- myślał na głos Tony. Barton zaparkował samochód niedaleko parku i chwycił za swój łuk.
-Tym razem jakaś grupa dzieciaków grozi, że wysadzi wszystko bombą domowej roboty.- wyjaśnił szybko.- Policja już otoczyła teren, ale uważają, że to my powinniśmy się tym zająć. Nie wspomnieli tylko dlaczego.
-No to idziemy.- Stark uaktywnił swoją zbroje i wyleciał z furgonetki.- Może załatwimy ich gazem usypiającym.- zaproponował przez mikrofon.
-Nie Stark.- sprzeciwił się Steve.- Nawet w takiej okoliczności mogą zdążyć narobić wiele szkód.
-Ja z Wandą pobiegniemy do miejsca gdzie podłożono ładunek.- zaoferowała Nat.
-Jest on w szkole po drugiej stronie parku. Uniwersytet z takimi pomarańczowymi ścianami.
-Jasne. Idziemy.- pobiegły chodnikiem. Ominięcie parku trochę zajmie, ale ktoś musiał być w pogotowiu gdyby negocjacje się nie powiodły. Gdzieś w oddali zagrzmiało, a krótki blask rozjaśnił niebo.Krople deszczu leniwie zaczęły opadać na chodnik zostawiając na nim mokry ślad.
-Dajesz radę?- spytała Nat nie zwalniając.
-Tak.- zapewniła Wanda dotrzymując jej kroku. 

-Jak tam panie władzo? Ilu sprawców?- Kapitan przystanął obok kierującego akcją.
-Jest ich czterech i nie mają zamiaru z nami rozmawiać.- odpowiedział obserwojąc uważnie teren.
-Czterech? Na pewno?- z tego co powiedział Stark powinno być ich pięciu.
-Tak. Zadzwonił do nas jakiś przechodzień, któremu zagrozili, że go wysadzą razem ze szkołą. 
-Saperzy są na miejscu?
-Tak, ale mają problemy ze znalezieniem ładunku.

-Już prawie jesteśmy. - zapewniła Natasha. Wandę przeszedł dreszcz.
-Coś jest nie tak.- zawołała do kobiety, która biegła dwa metry przed nią. Nagle obok dziewczyny świsnęło powietrze, a złoty blask powalił Natashę.- Nat.- przyklękła przy niej.- Stark potrzebujemy pomocy.- zgłosiła przez mikrofon.
-Już lecę.- zapewnił. Rudowłosa leżała na ziemi nieco ogłuszona. Cały czas zachowywała przytomność.
-Nie wstawaj jeszcze.- zatrzymała ją Wanda.- Bo zemdlejesz.
-Może w ogóle nie wstawać.- dodał mężczyzna stojący tuż za dziewczyna. Wanda odwróciła głowę i spojrzała wprost w błyszczące złotem tęczówki.- Co ty tu dziecko robisz? Zmykaj zanim coś się stanie.
-Nie.- warknęła dziewczyna.- Trzymaj się z daleka.
-Jeszcze czego.- parsknął i złapał ją za gardło unosząc tak by zawisła nad ziemią.. Czerwony blask zatańczył wokół palców dziewczyny chcąc się uwolnić.- Za wolna.- zadrwił i wolną ręką przygotował się do ciosu. Dziewczyna odleciała kilka metrów i uderzyła o ściany starego budynku. Zaparło jej dech, a serce przyśpieszyło od nagłej adrenaliny. Zamgliło jej wzrok.
Kroki?
Podniosła wzrok, by kolejny raz napotkać jego twarz.
-Nie wchodź mi w drogę.- wycelował w nią ręką, a jego moc ścisnęła jej gardło. Przerażona przyłożyła dłonie do szyi jakby chcąc się uwolnić.- Jeszcze raz się wtrącisz to cię zabiję.- przestał.
Wanda gwałtownie wciągnęła powietrze, a mężczyzna odszedł.
Co ja znowu zrobiłam? Gdzie Nat?
Rozejrzała się. Wystraszona stwierdziła, że kobiety nigdzie nie było.
-Stark...- włączyła mikrofon.- Gdzie ty do cholery jesteś?!- warknęła wścieka.



Życie zasadą pisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz