9. never

772 96 1
                                    

Nie znając Parka Jimina można byłoby uznać, że wcale nie jest taki zły, na jakiego go kreują. Tamtego wieczoru wydawał się dość czuły, troskliwy i cholernie zakochany, bo spoglądając w jego błyszczące oczy wpatrujące się w bladą skórę chłopaka leżącego obok tak właśnie wyglądał.

Właśnie, wyglądał.

On nie miał uczuć i zdawałby się doskonale o tym wiedzieć. On tylko wykorzystywał swoją potencjalną ofiarę do swoich nędznych planów, które tworzył w głębi swojej paskudnej głowy.  Nie obchodziło go to, czy Yoongi lubi seks czy nie, ba! Nie wydawał się zbytnio zwruszony faktem, że mogłoby go to nie pociągać lub nie podobać. W dni takie jak te, kiedy po raz kolejny siedział na obskurnym krześle w głośnym klubie, pijąc jak zwykle ten sam rodzaj silnego alkoholu, jego potwory odnajdywały wyjście. W dni takie jak te liczyły się procenty i ilość łykanych tabletek, które zakupił od jakiegoś gościa. Wszystkie pozytywne bodźce, które wytworzył przez ostatnie dni wydawały się błache, nijakie...

Śmieszne.

Nie lubił miłości, nie wierzył w nią, toteż nie chciał jej praktykować. Ostatnie dni były dla niego równocześnie odskocznią, cudownym dotknięciem Boga jego poszarpanej duszy, którą ukoił i wniósł trochę miłych emocji, jak i zwyczajną podpałką do zgorszenia siebie samego z podwójną siłą. W Parkowej głowie nieustannie przewielały się wspomnenia z tamtejszego wieczoru, kiedy on i Yoongi tak po prostu leżeli, oglądając jakiś kanał w telewizji. Leżeli, nie myśląc o zmartwieniach. Leżeli, mając gdzieś fakt, że praktycznie się nie znają. Jimin poczuł się jak kiedyś, kiedy on i jego dziewczyna spędzali tak każdy wieczór, ba! Życie, nie zamartwiając się na przyszłość. Oni po prostu żyli, ciesząc się nastałą chwilą, ciesząc się sobą nawzajem i tego właśnie tak kurewsko mu brakowało.

Beztroskiego życia.

Park Jimin oddałby wszystko, aby do tego powrócić. Aby znowu znaleźć się w momencie, gdzie jego potrfel pierwszy raz ucierpiał z powodu kupna pakietu na jakieś pornograficznej stronie, jak jego ręka trochę za dużo razy wędrowała do majtek, jak trochę zbyt wiele razy prosił swoją dziewczynę o pięć minut w niebie. Gdyby mógł cofnąć się w czasie, pobiłby siebie z przeszłości do nieprzytomności, jeżeli byłaby taka potrzeba. Agresywnie wyrwałby sobie komputer i roztrzaskał na małe kawałeczki, łącznie z telefonem i telewizorem. Związałby ręce i przyczepił do kaloryfera, byleby przestał siebie dotykać. Przestałby pozwalać się być wykorzystywanym i nigdy- ale to nigdy- nie przekroczyłby progu domu towarzyskiego.

Może dzięki temu wszystko byłoby dobrze, a on siedziałby w wygodnym pokoju pachnącym lawendą, być może z małym Parkiem biegającym po mieszkaniu, zamiast zapijać swoje życie w jakieś melinie, łykając co mu do ręki wpadnie, z nadzieją ukojenia tego obrzydliwego stanu.

Kto wie, czy gdyby nie zdecydowałby się zapić do nieprzytomności, Yoongiemu stałaby się krzywda. Gdyby nie to, że Jimin nie potrafił ustać o własnych siłach, Min Yoongi zostałby wykorzystany i spodlony przez zwyrola, który tak bardzo usiłował wymazać te obrzydliwe myśli, które bez litości atakowały jego głowe. 

Wcale nie chciał tego robić, to jego ciało zmuszało go do przyćmienia racjonalnego myślenia. I te głupie zachęty, że niby może mu się jednak spodobać i wyleczy te jego nieludzką chorobę, żenada.

Przecież brunet lubił Mina, tamtego dnia w łazience potrafił uszanować jego zdanie, choć tak bardzo rozpierało go podniecenie. Nie poznawał samego siebie, pozwalał leżeć mu w swoim łóżku, zostać dłużej niż zamierzano w swoim domu, tylko dlatego, że potrzebował czułości i bliskości drugiego człowieka

Ale nie fizycznej.

Taki oto był Park Jimin. Nieprzewidywalny, totalnie niekontaktowny przez używki, które zażył, cholernie zbyt łakomy na zbliżenia intymne i przestający z czasem kontrolować siebie samego, bo sam już kurwa nie wiedział, kim się stał.

_________

Krociutko, ale moze nastepny bedzie szybciej!!

403 Drug Restaurant || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz