- Ogłoście ewakuację - powiedział Owen, odwracając się w kierunku dowództwa, jednak nie zdejmując ręki z mojego barku.
- To nas zniszczy - odpowiedziała ze łzami w oczach Claire.
- Ludzie umierają, Claire. - Tym razem to ja zabrałam głos. Oderwałam się od chłopaka i podeszłam do rudowlosej, spoglądając również na stojącego za nią Simona Masraniego. - Zrobiliście hybrydę, wychowaną w zamknięciu, a teraz widzi to wszytko po raz pierwszy. - Wskazałam na obraz z kamer monitoringu. - Ona nawet nie wie czym jest. Zabije wszytko, co się rusza.
- Zwierzę rozmyślają nad własną egzystencją? - Zażartował pan Masrani, jednak nikomu nie było do śmiechu.
- Poznaje swoje miejsce w łańcuch pokarmowy. - Przejął pałeczkę Grady. - I raczej nie chcecie, żeby je znalazła. - Spojrzał surowo na szefa. - Macie tu karabiny M-134 na awaryjne sytuacje. Załadujcie je do śmigłowca i zabijcie to coś, zanim to zabije nas! - Zaskoczeni Vivian i Lowery spojrzeli po sobie nie pewnie.
- Nie rozpętam w parku wojny! - oznajmiła pewnie wiewióra.
- Już to zrobiłaś - syknęłam poważnie.
- Panienko Foster, panie Grady, jeśli nie chcecie pomóc to nic tu po was. - Dała znać ochronie, która posłusznie zaczęła do nas podchodzić.
Sfrustrowany Owen zacisnął usta i zrzucił wszystkie figurki z biurka Lowery'ego, który westchnął zrezygnowany. Chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął mnie za sobą, więc nie stawiałam oporu. Zatrzymał się tylko na moment obok Simona.
- Porozmawiaj z laborantami, to coś, nie jest dinozaurem.
I ruszył do windy, ciągnąc mnie za sobą. Kiedy drzwi się zamknęły odwróciłam się do chłopaka i chwyciłam jego dużą dłoń w swoje dwie mniejsze.
- Damy radę! - zapewniłam go, i przytuliłam policzek do jego ramienia. Spojrzał na mnie i westchnął ciężko, opierając się palcami o ścianę windy.
- Jak? - Przetarł twarz jedną ręką zrozpaczony.
- Coś wymyślimy. - Uśmiechnęłam się. - Jesteśmy trenerami dwóch najgroźniejszych dinozaurów w parku! - Wyrzuciłam jedną rękę w powietrze, wywołując uśmiech u mojego kolegi. - No, jest jeszcze T-Rex, ale on nie ma trenera. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Dzięki księżniczko. - Pocałował mnie we włosy. - Ale obiecaj mi jedno. - Spojrzał na mnie bez uśmiechu, więc mi również znikł z twarzy.
- Brzmi poważnie.
- Nie będziesz robić głupstw. - Na to spuściłam wzrok.
- Może być ciężko - westchnelam, a po chwili uniosłam wzrok i lekko kącik ust. - Ale wiesz, że to działa w obie strony? - Uniosłam jedną brew. Owen zaśmiał się i założył mi kosmyk włosów za ucho.
- Domyślam się.
- A więc obiecuję.
×××
- Przepustka! - zarządał ochroniarz, kiedy próbowaliśmy się dostać do laboratorium, żeby pogadać z panem Wu.
- Wow. Nigdy was do roboty zagonić nie można, ale jak jeden dzień takiego opierdalania się by się przydał to nieee. Lepiej zacząć wykonywać swoją pracę jak należy. - Wyrzuciłam ręce w powietrze i spojrzałam wkurzona na gościa w garniaku.
- Musisz nas przepuścić! - Upierał się Owen. - Coś złego się dzieje tam na zewnątrz, a tylko my chcemy coś temu zaradzić!
- Nie macie upoważnienia żeby tu być. Odejdźcie, albo zostaniecie wyprowadzeni. - Przemówił ze spokojem, jednak również ze stanowczością w głosie.
- Musimy porozmawiać z doktorem Wu! - Tupnęłam nogą.
- Nie sprawiajcie problemów...
- My?! - zapytał z niedowierzaniem mężczyzna, wskazując raz na mnie i raz na siebie. - My sprawiamy problemu?! To porzez Ciebie mogą zginąć niewinni ludzie! - Turyści niepewnie popatrzyli po sobie i obserwowali zaistniałą sytuację.
- Musicie opuścić laboratorium - odpowiedział facet i dał znak komuś za sobą. Po chwili poczułam jak ktoś chwyta mnie za rece i wykręca mi je do tyłu. Szarpnęłam się, jednak nic to nie dało.
- Hej hej hej! Zostaw ją! - Owen odepchnął jednego z nich. Nasza dwójka zmierzyła się nieprzyjemnymi spojrzeniami z trójką ochroniarzy, aż w końcu warknęłam zła i pociągnęłam Owena za sobą w stronę wyjścia.
- Nic tu po nas - mruknęłam cicho.
- Nic ci nie jest? - zapytał troskliwie.
- Nie, chcieli mi tylko uniemożliwić uderzenie jednego z nich - odpowiedziałam, wdrapując się na wąskie schody, prowadzące na wyższe piętro.
- Dlaczego miałabyś to zrobić? - szedł tuż za mną.
- Już kiedyś jednemu z nich przywaliłam, bo nie chciał mnie wpuścić do Belli kiedy była chora. Chyba tym samym uraziłam jego dumę, więc są przeczuleni na moim punkcie. - Wzruszyłam ramionami i wyszłam na zatłoczony parter.
Dźwięk przychodzącej wiadomości uniemożliwił Owenowi drążenie tematu. Szybko wyjęłam telefon z jednej z kieszeni moich spodni, które nadal śmierdziały olejem. Zresztą tak jak cała ja. Odblokowałam ekran i zmarszczyłam brwi, widząc wiadomość od kolegi z wybiegu.
- O co chodzi? - zapytał mnie Grady, widząc moja nietęgą minę.
- Jack mi napisał, że zamknęli wszytkie atrakcje, znajdujące się na północ od centrum. - Spojrzałam na niego. - Jednak zaczęli coś robić.
- Owen! Marika! - Usłyszeliśmy znajomy krzyk. Oboje odwróciliśmy się w stronę Claire, która biegła do nas w swoich wysokich obcasach. - Boże, jak dobrze, że was znalazłam. Potrzebuje was.
- Okej? - powiedział niepewnie Owen.
- Moi siostrzeńcy są w dolinie. Musicie mi pomóc. - Zaczęła zdeterminowana. Spojrzeliśmy po sobie z Owenem i odciągnęliśmy rudowłosą na bok.
- W jakim są wieku? - zapytał.
- Umm... starszy to... umm... licealista, drugi... um.. trochę młodszy... tak gdzieś... umm... - Zaczęła ręką określać mniej więcej ich wzrost. Uniosłam z niedowierzaniem brwi.
- Nie wiesz ile mają lat? - zapytałam z pretensją. Clarke spojrzała na mnie zraniona.
- Jestem bardzo zajętą kobietą.
- No tak, bo ja się non-stop obijam. - Przewróciłam oczami. - Jak możesz nie znać wieku własnych siostrzeńców?
- Dawno się nie widzieliśmy.
- Ciekawe czyja to wina - prychnęłam. - Dobra. Stop. - Ręką zatrzymałam nadchodzący monolog rudowłosej. - Jeśli są na zewnątrz, to może im coś grozić.
- Marika ma rację. Do roboty.
CZYTASZ
Stay Alive | Owen Grady ✔
FanficŻycie w parku rozrywki jest ciekawym przeżyciem. Zwłaszcza wtedy, gdy główną atrakcją są dinozaury. W takich przypadkach ważna jest zimna krew i dyscyplina, aby wszystko szło zgodnie z planem. Marika Foster zdaje sobie z tego sprawę, jednak należy d...