Rozdział 2

3.3K 162 34
                                    

Z uśmiechem na twarzy jechałam moim Jeepem do wybiegu dla raptorów. Niewiele osób spoza obsługi wybiegu się tu zapuszcza, więc mój przyjazd przykuł uwagę pracujących tam ludzi. Chwyciłam aparat i 3 muffinki jagodowe z najlepszej kawiarni na wyspie, które leżały na siedzeniu pasażera, po czym wyszłam z samochodu. Pierwszą osobą jaka mnie przywitała był Barry, który podszedł do mnie i delikatnie przytulił.

- Cześć Marika! Jak leci? - zapytał z entuzjazmem.

- Fenomenalnie! - odpowiedziałam z uśmiechem, zakładając urządzenie na szyję. - Tylko myśl, że za chwilę znowu będę musiała stanąć przed kilkutysięczną publicznością trochę mnie przeraża. - Zaśmiałam się nerwowo.

- Tyle czasu już minęło, a ty się jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? - Podprowadził mnie do drabinki, prowadzącej na most.

- Lubię występować tu, w parku, ale od tej sytuacji sprzed kilku tygodniu, jestem zawiedziona głupotą niektórych z rodziców.

Miałam na myśli sytuację, w której nieuważni rodzice przed pierwszym pokazem karmienia pozwolili sześcioletniemu dziecku wspiąć się na barierkę, żeby coś więcej zobaczyć. Mały poślizgnął się i wpadł do basenu z Bellą, która od poprzedniego wieczoru nic nie jadła. Wtedy to ja się dopiero strachu najadłam. Dobrze, że wszytko dobrze się skończyło. Nie licząc pozwu ze strony rodziców.

Doszliśmy na górę, skąd miałam widok na raptory, biegnące za świnią i Owena nad nimi.

- Stop! - krzyknął, a raptory niechętnie stanęły, rozglądając się za obiadem, który zdążył już wrócić do bezpiecznej klatki. - Okej! - zaklikał dwa razy w cosiek, który przypominał klamerkę na pranie. - Spójrzcie na mnie. Blue! - zaklikał kilka razy, przykuwając uwagę wybranego raptora. - Blue! Uważaj! Charlie, nie urządzaj scen. - Pouczył dziewczynkę, która zaczęła parskać niezadowolona. Kolejny raptor również zaczął skrzeczeć. - Delta spokój! - wszystkie raporty wpatrywały się w niego, czekając na instrukcję. - Świetnie. A teraz... ruszamy! - Zaczął iść po metalowym moście nad wybiegiem, a raporty podążyły za nim. Z szacunkiem patrzyłam jak pomimo trudnych charakterów tych zwierząt, on jest w stanie zrobić coś takiego. - Iiii... stać! - Wystawił rękę, będąc tuż przy zejściu z padoku. - Wspaniale. Baaardzo dobrze. - Pochwalił je i zaczął klikać, nie chcąc utracić ich zainteresowania, podczas sięgania do wiaderka. - Widzisz Charlie, dostaniesz nagrodę. - Rzucił jej martwego szczura, którego z ochotą złapała. - Teraz Echo, Delta. - Sprawnie złapały swoje kąski. - Blue. - wystawił rękę z martwym, białym szczurem. - To dla Ciebie. - Potrząsnął ręką. - Rzucił jej szczura, którego kłapnęła. Wszystkie cztery zaczęły dreptać w miejscu. Odblokowałam aparat i przystawiłam go do oka. - Stać! - Wystawił rękę na znak stopu, a ja wybrałam odpowiedni kadr, żeby uchwycić i Owena i jego raptory, więc musiałam się ostrożnie wychylić poza barierkę. - Patrzymy w górę. - Podniósł dłoń nad swoją głowę, a raptorki posłusznie uniosły wzrok. Rozległ się cichutki dziwięk robionego zdjęcia. - Poszli! - Szybko opuścił rękę, a one wystartowały.

Wszyscy obserwatorzy zaczęli bić brawo, w tym ja, i podążyłam za Barrym, który przybijał z przyjacielem piątkę.

- W końcu ci się udało! - Wykrzyknął zadowolony czarnoskóry.

- Gratulacje! - powiedziałam szeroko uśmiechnięta i objęłam go jedną ręką za szyję, drugą trzymając aparat, uchraniając go od zgniecenia. On objął mnie w pasie i mocno przytulił. - Świetna robota, ale śmierdzisz szczurami. - Zmarszczylam nos.

- Dzięki mała, ty potem będziesz cała w zapachu ryb. - Uśmiechnął się do mnie szeroko, kiedy tylko się od siebie odsunęliśmy. Zrobiłam oburzoną minę i chciałam zaprzeczyć, że wcale nie śmierdzę rybami po całym dniu pracy z Bellą, jednak nie było mi to dane.

Stay Alive | Owen Grady ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz