Rozdział 13

2.5K 146 18
                                    

Im bliżej byliśmy Parku, tym więcej ludzi musieliśmy omijać. Kiedy prawie dotarliśmy do murów, zadzwonił mi telefon, a na ekranie wyświetliło się imię rudowłosej.

- Tak? - rzuciłam zdyszana, zaraz po odebraniu.

- Marika, znaleźliśmy chłopców. Są przy zachodniej bramie. Właśnie do nich lecę.

- Dobra, zostańcie tam. Zaraz do was dojdziemy. - Zapewniłam dziewczynę i szybko się rozłączyłam.

- Hej! - krzyknął głos za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Owena na swoim kładzie. - Wskakuj!

Szybko do niego podbiegłam i wskoczyłam na miejsce za nim. Jak zawsze jak tylko oplotłam go ramionami w pasie, ruszyliśmy pędem w stronę centrum.

Kiedy tam dotarliśmy, wokół rozgrywało się piekło.

Ludzie biegali we wszystkie strony, nawzajem się tratując. Alarm wył niemiłosiernie, a na dodatek wszędzie latały te natrętne ptaszyska. Owen stanął gdzieś pod murem i od razu zgarnął sobie od kogoś karabin. Zatrzymałam jednego gościa z jednostki, który trzymał w rękach dwa.

- Daj mi jeden. - Wyciągnęłam po niego rękę, ale tamten się cofnął. - Nie denerwuj mnie - warknęłam.

- Nie dam babie pistoletu. - Spojrzał na mnie krytycznie.

- Serio?! - Spojrzałam na niego wkurzona. - Mamy sytuację krytyczną, a dwoma na raz nie postrzelasz. Tak samo jak ty jestem z obsługi Parku i na pewno mam lepszego cela niż ty. Więc dawaj mi ten cholerny karabin. - Tym razem oddał mi to bez oporu.

- Niezła jesteś - mruknął Owen, kiedy już do niego dołączyłam.

- Ma się ten urok. - Przeładowałam broń i ruszyłam za nim i resztą mundurowych do centrum.

Dobiegliśmy do w miarę otwartej przestrzeni, gdzie było nieco więcej miejsca. Na jednym z wywróconych stanowisk stała osoba ubrana na biało i wykrzykiwała na zmianę dwa imiona. Bez wahania wymierzyłam i strzeliłam w ptaka, który czaił się na rudowłosą. Kreatura zaskrzeczała i upadła pod nogami Claire.

Dziewczyna rozejrzała się zdziwiona? a kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się z ulgą. Odwzajemniałam uśmiech i wróciłam do likwidowania nieproszonych gości, powoli podchodząc w stronę przyjaciółki.

- Ciociu! - rozległ się czyjś głośny krzyk.

Zaprzestałam strzelania i spojrzałam w kierunku, z którego dochodził. Zach i Gray biegli w naszą stronę, gonieni przez dwa dinozaury, a gdzieś za nimi minęła mi postać Zary. Szybko wymierzyłam w jednego z ptaków, do którego musiałam strzelić aż trzy razy, zanim dotarło do niego, że jego czas już nadszedł. W tym czasie ten drugi próbował dosięgnąć chłopców, którym na szczęście nic się nie stało.

Razem z Clarie, szybko do nich podbiegłyśmy i pomogłyśmy wstać, a po chwili dołączyła do nas asystentka rudowłosej. Skinęłam jej głową i uśmiechnęłam się serdecznie do Zacha, który objął mnie delikatnie, a zaśmiałam się, gdy Gray uścisnął mnie mocno, obejmując swoimi rączkami moją talię. Ciocia Claire zaczęła zasypywać swoich siostrzeńców niekończącymi się pytaniami.

Nagle jeden z dinozaurów chwycił Zarę, która wydała z siebie przerażający krzyk i uniósł ją ładne kilkanaście metrów w górę. Jakiś inny wyleciał w nich i przejął biedną dziewczynę, aby następnie upuścić ją do basenu Belli.

- Jest źle - zrobiłam wielkie oczy i podbiegłam w stronę barierek.

Kilka ptaków zanurkowała, żeby wyłowić Zarę, jednak jak tylko jednemu z nich się to udało - nie poleciał daleko. Bella wyskoczyła majestatycznie w górę i pochwyciła, i ptaka, i Zarę.

- Bella! - krzyknęłam z niedowierzaniem pomieszanym ze zdezorientowaniem. Moja podopieczna nie przejęła się moim tonem, ponieważ jak gdyby nigdy nic wróciła na głębiny.

Zaśmiałam się nerwowo i odwróciłam się do Claire, która tak jak pozostali wpatrywała się w wydarzenie z otwartą buzią.

- Bardzo lubiłaś swoją asystentkę? - Podrapałam się po karku.

Zanim jednak zdążyła mi odpowiedzieć, usłyszeliśmy krzyk Owena.

Odwróciłam się w jego stronę i ku mojemu przerażeniu jeden z dinozaurów powalił Grady'ego na ziemię i kłapał na niego zębami. Zapominiałam o chłopcach i Claire, i rzuciłam się biegiem w jego kierunku. Uderzyłam zwierzaka tępą końcówką broni, przez co przetoczył się z mężczyzny, a następnie wystrzeliłam w podnoszacego się dinozaura.

Kiedy byłam pewna, że ta istota ponownie nas nie zaatakuje, opuściłam broń i oddychając głęboko, wstawiłam rękę, żeby pomóc Owenowi wstać. Chwycił ją i z moją niewielką pomocą wstał na równe nogi, aby potem chwycić mnie w pasie i przycisnąć swoje usta do moich.

Mruknęłam coś niezrozumiałego, bo, nie ukrywając, byłam bardzo zaskoczona, jednak prawie od razu przemknęłam oczy i się rozluźniłam, kładąc jedną rękę na jego ramieniu, ponieważ w drugiej nadal miałam karabin.

Kiedy się oderwaliśmy, spojrzałam na niego z niedowierzaniem, jednak nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który cisnął mi się na usta.

- Cholender, świat musiał zacząć się walić, żebym odważył się to zrobić. - Wyznał Owen na co prychnęłam śmiechem.

- Cóż, w takim razie jest to jedyna miła rzecz, która wyniknęła z dzisiejszych niedogodności. - Posłałam mu uroczy uśmiech, a on ponownie pochylił się i mnie pocałował, tym razem pewniej. Obok nas rozległ się gwizd, więc oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na trójkę, która przyglądała nam się z uśmiechnął.

- Czy to jest chłopak o którym nam wcześniej mówiłaś? - Zach przekrzywił głowę, w którą od razu dostał od ciotki. - Ała!

- Tak, to on. - Pokręciłam z uśmiechem głową. Przeniosłam wzrok na Owena, który przyglądał mi się z uniesioną brwią. W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. - Musimy iść, tu nie jest bezpiecznie.

817 słów + notka. Wattpad mnie nie lubi bo kilka razy musiałam wstawiać ten rozdział. Jak tam wasze ocenki? Zadowoleni, że zaraz koniec roku? Do następnego!
~fanka13

Stay Alive | Owen Grady ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz