Wypadek

104 2 0
                                    

xxxRemigiuszxxx

Zjedliśmy śniadanie i po przebraniu, udaliśmy się na plaże gdzie zrobiliśmy to pierwszy raz. Rozłożyłem koc i zsunąłem koszulkę, uwielbiałem tutaj przebywać. O tym miejscu wie nie wiele ludzi, dlatego też jest tutaj bardzo spokojnie. Podejrzewam że nikt tutaj nie przyjeżdża ponieważ trzeba przeciskać się przez dość gęste krzaki. Anka usiadła na kocu i przeciągnęła się mocno. 

- Jutro o 8 muszę być na lotnisku. 

- Trzeba będzie wcześniej wstać.

- Ty nie musisz wstawać - usiadłem obok niej. 

- Wstanę, zrobię Ci śniadanie byś nie wracał na pusty żołądek. 

- Dziękuje, idziemy do wody?

- Ja sobie poleżę i się poopalam trochę. 

- Ok, to ja sobie popływam a potem do Ciebie przyjdę - uśmiechnąłem się.

- Dobrze - położyła się na plecach i nasunęła okulary przeciwsłoneczne na nos. 

Podniosłem się i powoli wchodziłem do wody. Uwielbiałem to uczucie, kątem oka cały czas zerkałem na sąsiadkę. Miałem ciągłe wrażenie że zachowujemy się jak para choć nią nie jesteśmy. Pomogła mi się podnieść po tym jak Martyna mnie zostawiła. Kilak ostatnich miesięcy w moim życiu nie układało się tak jak by tego chciał. Minęło już kilka pełnych miesięcy a mi nadal czasami zdarzało się o niej myśleć. Zastanawiałem się co aktualnie robi, jak jest jej z Szymonem. Miałem nadzieję że jest lepszym facetem niż ja, nie mam do niej żalu. Jeśli to wszystko miało się ciągnąć i tylko nam obojgu sprawiać przykrość to nie miało to sensu. Spędziłem z nią kilka pięknych lat ale nie byliśmy sobie pisani do śmierci. Miałem obawy co do zakochania się w sąsiadce, za szybko to się stało. Nie wiedziałem czy mam się dalej w to pchać czy delikatnie wycofać się z tego wszystkiego. Pływałem spokojnie to dawało mi dobre ukojenie ciała i umysłu. Po ponad godzinie wyszedłem z wody i usiadłem obok niej. 

- Już się napływałeś ? - spoglądała na mnie. 

- Tak - odetchnąłem głęboko. 

Uśmiechnęła się delikatnie i przełożyła na brzuch, przyjrzałem się dokładniej tatuażowi na jej plecach. Wielki wilk siedział na skale i wył do księżyca. Uśmiechnąłem się pod nosem i położyłem się na plecach. 

- Dobrze mi z Tobą tutaj wiesz - spoglądałem na nią. 

Obróciła głowę, spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się lekko. Nie powiedziała ani słowa, po prostu spoglądała na mnie. Chciałem jej powiedzieć że coś poczułem do niej ale przerwał nam dzwoniący jej telefon. 

xxxAnnaxxx

Chciałam mu powiedzieć aby został, że całkiem spoko mi się spędza z nim czas. Jednak telefon przeszkodził nam w najważniejszym momencie. 

- Jakiś obcy numer - usiadłam na kocu. 

- Tak słucham - zerkałam na sąsiada. 

W tym momencie mój świat się zawalił. W jednym momencie moje oczy zaszły łzami, nie mogłam wydusić z siebie słowa. Słuchałam tylko kobiety która wszystko mi wytłumaczyła. Miałam nadzieję że to wszystko to tylko sen i zaraz się obudzę. Po kilku chwilach odłożyłam telefon i schowałam twarz w dłonie. Dopiero po kilku chwilach poczułam jak Remigiusz mnie przytula. Wtuliłam się w jego ramie i płakałam jak dziecko. Czułam jak coś w środku mnie umarło właśnie. Może nie byłam z nimi blisko ale to co się właśnie wydarzyło zabrało mi ich na zawsze. Nie potrafiłam opanować łez, zresztą nie chciałam tego robić. Czułam ciepło jego ciała, nie pytał tylko po prostu był. 

- Wracajmy do domu, do Polski. 

- Dobrze.

Wziął mnie za rękę i wróciliśmy do domku. Zaczęłam się pakować, chciałam być tam już jak najszybciej. 

- Odpal laptopa i poszukaj mi proszę bilet na samolot jak najszybciej się da. 

- Nie trzeba, pisałem już do Rafała i wrócisz ze mną. Dla niego to nie problem więc wiesz - uśmiechnął się lekko.

- Dziękuje - spojrzałam na niego. 

- Czy mogę zapytać co się stało?

Odłożyłam ciuch który aktualnie trzymałam w dłoni. 

- Moi rodzice oni mieli wypadek - usiadłam obok niego - moja prawdziwa mama nie żyje od ponad 15 lat, miała raka. Mój ojciec 5 lat po jej śmierci znalazł sobie kobietę o imieniu Matylda. Bardzo kochana osoba o wielkim sercu. Wzięli ślub i tak została moją macochą. 

Spoglądał na mnie i nie odzywał się słowem, po prostu był. 

- Mieli wypadek, są w szpitalu w ciężkim stanie. Są małe szanse że wyjdą z tego cało - nie potrafiłam opanować łez. 

Przytulił mnie do siebie mocno i nie puszczał. Nie widziałam ich od ponad dwóch lat ale to wszystko jakoś mnie dotknęło. W końcu to był mój ojciec, jeśli teraz on odejdzie, ja nie będę miała już nikogo bliskiego. Tuliłam się do niego do momentu aż nie usnęłam. 

Zły początek z dobrym zakończeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz