3. Loki

526 40 4
                                    

Silny jest ten człowiek, nie doceniałem go. Wypycha całe powietrze z moich płuc, ucieka ono z głośnym świstem. Uderzam głową o podłogę i mógłbym przysiąc, że gdybym był człowiekiem, straciłbym życie. Powoli nabieram powietrza w płuca, chcąc sprawdzić, czy jeszcze działają. Tak, działają. Wciągam więcej powietrza, czując stęchliznę. Coś tu zdechło, jestem pewien.

- Zejdźże ze mnie, nędzna kreaturo! - mówię najgłośniej, jak pozwalała mi na to zawartość płuc.

Ku mojemu zdziwieniu, Kapitan słucha mojego rozkazu. Cóż to się stało? Czyżby złamała się jego rycerskość, nakazując mu słuchać kogoś takiego jak ja? Czyżby jego honor i duma się skruszyły? Uśmiech wygina moje usta. Wstaję powoli, z pozoru dystyngowanie, choć naprawdę ledwo mogę się ruszać. Przez wszystkie lata swojego życia nauczyłem się, że iluzja jest rzeczą bardzo ważną. Nie krzywisz się z bólu? Nikt nie dowie się, że cierpisz.

Tylko Frigga umiała przejrzeć moje sztuczki, by zajrzeć wgłąb duszy i serca... Tylko ona...

- Dlaczego mnie tu zamknąłeś? - pyta.

Patrzę na niego zdziwiony. Ja? Fakt, dał mi się nieco we znaki wtedy, w Nowym Jorku i ciekawie jest poznawać zachowania spowodowane uwięzieniem, ale nie skazałbym się na jego nudne towarzystwo.

- Z jakiego powodu miałbym przebywać tutaj z tobą dobrowolnie?

To mu daje trochę do myślenia. Mnie także. Czemu Thor wybrał akurat jego, by ze mną przebywał? Z jakiego powodu? Przecież mógłby wybrać kogoś innego, żelaznego człowieka na ten przykład. Dlaczego więc on?

Stojąc naprzeciwko Kapitana, patrząc, jak powoli sięga po tarczę, jestem zdolny zobaczyć więcej, niż chciałby pokazać. Dzięki płytkim wdechom widzę, że ciężko mu oddychać. Próbuje dyskretnie pocierać czoło, niby przypadkiem, ale ja to widzę. Zauważam wiele więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Nawet w ciemności. On nie jest głupi, próbuje ukrywać swoją słabość.

Powoli wracam do swojej wnęki. Siadam. Nie boję się go. Choć stoi z tą swoją tarczą, nie może jej tutaj użyć. To pomieszczenie jest zbyt małe. Tutaj mnie nie zabije. Jestem bogiem. Nie tak łatwo zranić moje ciało. Dusza to co innego.

- Spytam jeszcze raz - mówi. Widzę kontur tarczy w jego dłoni. - Po co mnie tu ściągnąłeś?

Bądź przeklęty na wieki, Thorze!

Mam ochotę trzymać go w niepewności. Mam ochotę powiedzieć, że to jego wspaniali sojusznicy skazali go na moje towarzystwo.

- Nie lubię się powtarzać, ale dla ciebie zrobię wyjątek, marny człowiecze. Za żadną wiedzę we wszechświecie nie spędziłbym dobrowolnie nawet kilku minut w twoim towarzystwie.

Czuję świeże powietrze.

Delikatny podmuch, a tyle potrafi dać. Ponownie wstaję. Wieje mi prosto w twarz, więc od strony wnęki Kapitana. Powoli idę do przodu, nie znam tego pomieszczenia, nie potrafię jeszcze poruszać się po nim pewnie. Wyciągam dłonie do przodu. Dotykam kamiennej ściany. Kapitan, druh sprawiedliwości, chyba też coś poczuł, idzie w tę samą stronę, co ja. Moje palce biegają po gładkiej powierzchni.

Aż natrafiają na coś gładszego i zimniejszego od kamienia.

To zapewne jakiś metal. Tylko skąd on się tutaj wziął?

Nagle w pomieszczeniu nastaje jasność. Zamykam oczy i zasłaniam je rękoma. Kapitan wydaje zduszony okrzyk. Ból jest straszny, to zbyt dużo światła. Opieram się o ścianę.

Chwilę potem powoli otwieram oczy. Obraz się rozmywa, ale jestem w stanie coś zauważyć. Tak, to z pewnością metal. W ścianie.

- Witajcie, moi drodzy! - słyszę zniekształcony, męski głos. - Witajcie w grze!

Mały (Wielki) SekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz