8. Steve

354 30 0
                                    

Nie znałem Lokiego od tej strony. On kogoś kochał, jednak okropny los odebrał mu jego jedyne światło radości i miłości. Teraz częściowo rozumiem, czemu jest taki oschły. Wiem jak boli strata matki. Chcę go jakoś pocieszyć, jednak wiem, jak zareaguje. Ciszą, ignorancją oraz pogardą. Wolę więc milczeć.

Szliszmy w milczeniu, gdy nagle poczułem, dość mocny powiew zimnego powietrza. Wbrew oczekiwaniom, tym razem nie było drzwi. Była za ogromna dziura w ich kształcie.

Bałem się wchodzić do tego pomieszczenia. Ogarniał mnie strach na myśl o kolejnych demonach, które w każdej chwili mogą się uwolnić. Jakże wielce się zdziwiłem, gdy zobaczyłem pusty pokój. Żadnych wzkazówek, przedmiotów. Rozglądam się niespokojny po pomieszczeniu. Co on kombinuje? Nagle przede mną zobaczyłem hologram. Był bardzo niewyraźny, więc ciężko było określić, co przedstawia. Do hologramu dołączył jakiś hałas. Niezrozumiałe rozmowy i krzyki. Głównie przeraźliwe wrzaski. W końcu nie wytrzymałem tego wszystkiego i krzyknąłem w pusty pokój.

- Czego od nas chcesz?! W jakim celu jest to całe przedstawienie?

Momentalnie wszystko znikło, a Loki zrównał się ze mną. Odezwał się bardzo znajomy, metaliczny głos.

- To czego ja chcę, jest nieważne. Ważne jest to, czego wy chcecie. Co powiecie na pewien układ? Zaproponuję wam ucieczkę z tego miejsca. Przetransportuję was gdziekolwiek zechcecie. Będziecie mogli żyć znów normalnie.

- Czego oczekujesz w zamian? - zapytał Loki.

- Jednej, małej przysługi.

W ciemnym rogu pokoju nagle rozbłysło światło. To, co zobaczyłem, zmroziło mi krew w żyłach.

- Widzicie, do ściany jest przykuta kobieta, która bardzo mnie zdenerwowała. Chciałem wymierzyć jej karę sam. Jednak łaskawy los zesłał mi was i wyręczycie mnie!

Kobieta klęczała, rękami zasłaniając twarz. Ciężko było określić czy to człowiek, czy może jakaś inna rasa. Wyglądała na przerażoną. Chyba szlochała.

- Co dokładnie zrobiła? - zapytałem z niedowierzaniem.

- Tym nie warto się przejmować. Powiedzmy, że zrobiła coś bardzo złego. Coś, czego nie powinna była zrobić.

- Czyli po prostu mamy wymierzyć jej sprawiedliwość, poprzez oddzielenie jej duszy od ciała? - zapytał beznamiętnie Loki.

- Tak. Jej życie za waszą wolność.

- Nie zgadzamy się na to! - krzyknąłem.

- Człowiecze! Przemawiaj tylko i wyłącznie w swoim imieniu! - Zdenerwował się Loki i zwrócił się znów w kierunku głosu. - Wystarczy tylko ją zabić? Bez żadnych tortur, odcinania kończyn, znęcania się?

- Wiem, że nie brzmi zbyt ekscytująco, ale tak, masz rację. Wystarczy jedno, precyzyjne pchnięcie, a będziecie wolni.

- Uczciwy układ - stwierdził Loki z uznaniem.

Zobaczyłem, że Loki sięga po sztylet, który miał przypasany do pasa. On naprawdę chciał to zrobić!

Chwyciłem go mocno za nadgarstek i spojrzałem na niego wrogo.

- Nie będziemy nikogo zabijać - wycedziłem przez zęby. Loki tylko spojrzał na mnie z pogardą.

- Nie będziesz mi mówić co mam czynić. Nie jestem twym podwładnym.

Szybkim ruchem wyrwał rękę i skierował sztylet przeciwko mnie.

- Nie masz ze mną szans - powiedziałem z drwiącym uśmiechem. - Odłóż ten nóż i pomyśl racjonalnie.

To zdanie podziałało na niego jak płachta na byka.

Zamachnął się na mnie z nożem. Gdyby nie moja tarcza leżałbym tam z dziurą w brzuchu. Atakował szybko i wściekle.

- Zapamiętaj sobie marny człowieczku, żaden śmiertelnik nie ma ze mną szans!

Nie chciałem robić mu krzywdy, więc jedyne co robiłem, to osłanianie się tarczą. Działał pod wpływem emocji. Musiał ochłonąć i się wyżyć. Niestety, wcześniejsze rany pod wpływem moich gwałtownych ruchów znów zaczęły krawić, przez co mój refleks został nieco opóźniony. Poczułem ogromny ból na lewym ramieniu. Nawet nie musiałem spoglądać w tamtą stronę, bo wiem co się stało. Syknąłem z bólu. Loki jednak nie przestawał atakować. Uderzyłem na ślepo tarczą, modląc się, by uderzenie choć na chwilę wybiło Lokiego z dzikiej furii. Cios był zadziwiająco precyzyjny. „Bóg" po chwili osunął się na ziemię, straciwszy przytomność.

Nie sądziłem, że nawet ta krótka potyczka z „bogiem" będzie aż tak wyczerpująca. Oparłem się o ścianę, chcąc złapać oddech. Gdy oparłem się, adrenalina stopniowo malała. Po chwili ciało zaczęło boleć niemiłosiernie. Nowo otwarte rany jak i świeża, dość głęboka szrama na ręce krwawiły dość obficie. Chciałem sprawdzić, jak czuje się Loki, jednak gdy postąpiłem krok do przodu, przed oczami zrobiło mi się ciemno. Nie wiedząc kiedy, upadłem na ziemię. Oddychałem coraz płycej. Tylko nie zamykaj oczu! Nie mogłem zasnąć, bo wiedziałem, że najprawdopodobniej już się nie obudzę.

Mały (Wielki) SekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz