14

333 30 4
                                    

Widzę ich. Widzę każdy ich ruch. Kontroluję każdą ich czynność. Przynajmniej tak było do czasu. Ta dwójka coraz bardziej robi się nieprzewidywalna, będąc razem. Plan był inny. Mieli pozabijać się nawzajem lub przynajmniej uszkodzić w sposób trwały.
Muszę ich rozdzielić. Ponoć ciekawość jest w stanie zniszczyć nawet najtrwalsze królestwa. Na boga podziałało, a czy nasz żołnierz też da się ponieść pokusie?

Widzę ruch w pokoju. W końcu nasz Kapitan się obudził. Nie robi nic ciekawego, wykonuje czynności takie same jak inni ludzie rankiem, gdy tylko się przebudzą. Pora wystawić go na próbę. W sali treningowej odblokowałem nowe drzwi. Wiem, że tam pójdzie. Jego czyny są zbyt przewidywalne, gdy jest sam.

Stoi przed drzwiami. Waha się, wręcz wyczuwam jego niezdecydowanie. Po dłuższej chwili mocniej ścisnął swą tarczę i z werwą otworzył drzwi.

Do głowy wpadł mi właśnie pewien pomysł. Ciekawe czy Kapitan umie radzić sobie z wyborami?

***

Szedłem sam ciemnym korytarzem. Chcę zbadać, dokąd prowadzą te dziwne drzwi. Wcześniej ich nie było. Czy to była jakaś próba?

Drzwi doprowadziły mnie do dość dziwnego pomieszczenia z ośmioma czarnymi ekranami na środku pokoju. Nagle usłyszałem ten głos, który towarzyszył mi od początku, lecz tym razem nie przemawiał ze spokojem. Jego krzyk wręcz mnie obezwładniał.

- Wiecie co? Wasza dwójka zaczyna mnie już okropnie nudzić. Mieliście się pozabijać wzajemnie! Zwariować! Umrzeć! Stracić wszelką nadzieję! Ale ze mną tak łatwo nie ma!

W tym momencie niewiadomo skąd pojawił się Loki. Klęczał parę metrów przede mną. Ręce miał za plecami. Dopiero po chwili zauważyłem, że ma kajdany, które uniemożliwiały mu nawet najmniejszy ruch nadgarstkami, lecz głowę dumnie unosił.

Chciałem do niego podbiec, lecz głos ostrzegł.

- Radzę się do niego nie zbliżać, inaczej oboje polecicie pięć metrów w dół i, żeby wam nie było smutno, wpuszczę do was masę przyjaciół. Raczej tego nie przeżyjecie. Wskazane jest więc pozostanie w miejscu.

Patrzyłem na Lokiego przerażony. Co Głos tym razem wymyślił?

- Zabawmy się w pewną grę, Kapitanie.

Z bocznej ściany wprost pod moje nogi wyleciał pistolet. Z tego co widzę, jest to model Colt M1911. Takich samych używało wojstko podczas II wojny światowej. Podniosłem go i zważyłem w dłoni.

- Broń jest naładowana i ma jeden nabój. Już spieszę z wyjaśnieniem naszej zabawy. Otóż mam na celowniku cztery osoby, które znasz. Parę metrów przed tobą klęczy nasz najdroższy „bóg".

Pomału zaczynałem rozumieć do czego Głos zmierza i coraz mniej zaczynało mi się to podobać.

- Zabawa polega na tym, że to ty, Kapitanie, wybierasz, który z nas będzie zabijał.

- Kogo masz na celowniku? - spytałem z gniewem w głosie.

- Czy to ważne... To tylko cztery, nic nie znaczące osoby, lecz skoro chcesz wiedzieć to proszę.

Cztery z ośmiu monitorów włączyło się. Na każdym z nim zobaczyłem osobę, która nie zdając sobie z sytuacji prowadzi swoje w miarę normalne życie. Tony chodził po różnych sklepach z Pepper, Natasha i Sam siedzieli w barze, a Bucky leżał w jakimś ciemnym i mało przyjemnym miejscu.

- Sam decydujesz Kapitanie. Możesz odmówić zastrzelenia boga. Zrozumiem twój wybór, lecz wtedy ja będę zmuszony odebrać życie osobom, które widzisz na monitorach. Będę tak wspaniałomyślny i dam ci cztery minuty do zastanowienia się.

Czy głos mówi prawdę? W ogóle czy te filmy są prawdziwe? Mam ogromny mętlik w głowie. Nie mogę... Nie chcę ryzykować życia Tony'ego. Mimo że jest cholernym dupkiem, nadal to mój przyjaciel. Tak samo Sam i reszta. Lecz nie mogę tak po prostu zabić Lokiego. Nie po tym co razem przeszliśmy.
Nie mogę wybierać między nimi. Nie chcę. Głos twierdzi, że dzisiaj i tak ktoś zginie, a jeśli ma zginąć to tylko na moich warunkach.
Popatrzyłem na zegar, piętnaście sekund. Przyłożyłem sobie lufę do skroni. Skoro mam odejść, to w sposób spektakularny. Po raz ostatni spojrzałem na Lokiego, chcąc dodać mu otuchy. Zamknąłem oczy i pociągnąłem za spust. Usłyszałem wielki huk i... Nic więcej. Nie czułem żadnego bólu. Co jest do cholery? Czyżby to były...

- Tak, Kapitanie. To były ślepaki.

Mały (Wielki) SekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz