12. Steve

353 34 18
                                    

Przebywanie w tym dziwnym miejscu nie wpływa na mnie zbyt dobrze. Ten głos ma dar do manipulacji ludźmi. Teraz sam nie wiem, co jest prawdą a co kłamstwem. To wszystko jest zbyt zakręcone. Wydaje mi się, że wariuje, ale zauważam, że Loki zaczyna się zmieniać. Na lepsze. Ten sam opryskliwy, z wieczną pogardą do wszystkiego co żyje „bóg" przed chwilą mnie pocieszał. Niby nie mówił nic, lecz czułem jego wsparcie. A teraz idzie obok mnie, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Gdyby przed chwilą w ogóle nie zniknął i nie pojawił się tuż obok mnie znikąd. Chyba na prawdę tu wariuję.

Szliśmy w ciszy, gdy przed nami zobaczyliśmy już dawno znienawidzone drzwi.

Pchnąłem je zdecydowanym ruchem. Chcę już mieć to wszystko za sobą. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem ten pokój.

- Witam, moi mili! - odezwał się metaliczny głos. - W ramach nagrody za dobre sprawowanie dostajecie bonus! Pokój, w którym przebywacie, jest wyposażony w salon, lodówkę, łazienkę, a gdybym wam się nudziło, obok salonu jest sala do ćwiczeń. Mówiąc szczerze, nie wierzyłem, że dotrzecie do tego pokoju obydwaj, więc musiałem na szybko dostawić jeden materac do spania. Musicie się podzielić kto śpi na łóżku, a kto na materacu.

Loki podszedł do lodówki i zaczął badać jedzenie. Mądry ruch z jego strony.

- Spokojnie, jedzenie nie jest zatrute. Coś takiego byłoby poniżej mojej godności, poza tym nie widzę sensu dawać wam tak szybkiej śmierci. Przed wami jeszcze tyle zabawy!

Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu jakiś pułapek czy niebezpieczeństw, lecz niczego niepokojącego nie zauważyłem.
Usiadłem przed telewizorem. Nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo mnie wszystko boli. Fotel, w którym usiadłem wydawał się być z aksamitu. Telewizor sam się włączył. Na ekranie były pokazane wiadomości z Nowego Jorku. Festiwal bohaterów. Kompletnie o nim zapomniałem. Pamiętam, jak miesiąc przed tym dniem Tony wręcz błagał, bym z nim poszedł. Na początku ten pomysł nie wydawał się za bardzo zachęcający, ale cóż, Tony umie zdziałać cuda.

Sam nie wiedząc czemu, szukam go wzrokiem. W końcu go zauważam. Stoi z Bruce'm. Nie wyglądał na choćby trochę zmartwionego, wręcz przeciwnie. Śmiał się i wygłupiał. Czy on w ogóle zauważył moją nieobecność? Zastąpił mnie kimś innym...
Zdenerwowany wstałem i udałem się do łazienki.

- Tylko nie zjedz wszystkiego. - rzuciłem od niechcenia w stronę Lokiego.

Ten głos pozwala sobie na zbyt wiele. Całe to gnębienie psychiczne, po co to wszystko? Zrobiłem coś złego temu człowiekowi? O ile to w ogóle człowiek... Oraz jedno najważniejsze pytanie. Czemu akurat Loki wylądował tu razem ze mną? Tyle pytań, lecz odpowiedzi brak.

Postanowiłem wziąć dość długi prysznic. Zimna kąpiel odświeża umysł. Nie wiem ile tam spędziłem, lecz wyszedłem w nieco lepszym humorze. O dziwo, na półce zauważyłem świeże ubrania. Dałbym sobie rękę uciąć, że wcześniej ich tam nie było.
Przebrałem się i rzuciłem okiem na moje rany na klatce piersiowej. Z ulgą stwierdziłem, że ładnie się goją. Przynajmniej jakaś jedna dobra wiadomość tego dnia. Lub nocy.

Popatrzyłem w lustro. Wyglądam, jakbym postarzał się minimum o jakieś pięć lat. Nikt nie powinien oglądać mnie w takich stanie. Westchnąłem głęboko i wyszedłem z łazienki. Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem lekko dziwny widok.

Wokół Lokiego znajdowało się dużo, już pustych, pudełek. Po opakowaniach można stwierdzić, że kiedyś było tam jedzenie.
Biedaczek musiał być bardzo zmęczony, bo usnął głową opartą na stole. Ten widok sprawił, że uśmiechnąłem się lekko. Przeniosłem go na łóżko. Tam będzie miał bardziej wygodniej.

Poszedłem poszukać czegoś do jedzenia. Mam nadzieję, że Loki jednak coś zostawił. Na szczęście ostała się pizza. Zjadłem i zmęczony tym wszystkim, jakoś dowlekłem się do materaca i niemal od razu zasnąłem. Lecz nie cieszyłem się zbyt długo spokojnym snem. Obudziłem się, a raczej zerwałem nagle, ze strachu.

Koszmary, które nauczyłem się kontrolować, przez to cholerne miejsce znów wchodzą mi do głowy. Próbowałem zasnąć, lecz po prostu nie dałem rady. Wstając po cichu, by nie obudzić Lokiego, poszedłem do sali ćwiczeń.
Nie była ona zbyt pokaźna. Prócz worka treningowego, bieżni, ręczników oraz krzesła przy drzwiach, nie było nic. Nawet żarówka, która zwisała z sufitu nie dawała zbyt dużo światła. Podszedłem do worka. Musiałem w końcu uwolnić swój gniew.

Wyobraziłem sobie, że worek to mój strach, moje słabości. Podczas uderzania, w mojej głowie pojawiła się scena, która zawsze sprawia ból. Ostatnia rozmowa z Peggy. Obiecałem jej wtedy taniec, lecz nie dane było mi dotrzymać słowa.

Z mych wspomnień obudził mnie hałas. Okazało się, że był to spadający worek. Westchnąłem rozczarowany. Ten worek był naprawdę słaby. Lecz nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zmęczyłem się i to dość porządnie, dzięki czemu może w końcu usnę. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, by znaleźć ręcznika do wytarcia się. W tym pokoju jednak naprawdę jest gorąco. Musiałem zdjąć podkoszulkę, inaczej bym tam zwariował.
Odwróciłem się i zobaczyłem Lokiego siedzącego na krześle, na przeciw mnie.

- Obudziłem cię? - zapytałem z wymuszonym uśmiechem.

Mały (Wielki) SekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz