#19

1.3K 37 0
                                    

— Wiesz co Queel? — Zapytał Max, leżąc twarzą do mnie.

— Hm? — Mruknęłam, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.

— Mogłabyś pomóc mi wstać? — Spytał, ledwo podnosząc się z piasku.

Pomogłam mu wstać i zachichotałam.

— Śmieszne — Przewrócił oczami z poważną twarzą, ale widziałam w jego oczach iskierki szczęścia.

Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia z plaży. Uśmiech zniknął mi na chwilę z twarzy, kiedy przypomniałam sobie ostatnie spotkanie z Adeilą i Spero.

— Co jest? — Burknął przejęty Max podchodząc do mnie.

— Nic — Odpowiedziałam szybko.

Nagle ziemia się trochę zatrzęsła.

— Co jest!? — Krzyknął ktoś ze zgromadzonych.

— To chyba wulkan! — Odkrzyknął ktoś.

— Niemożliwe — Szepnęłam.

Zaczęłam biec w stronę hotelu, a za mną zdezorientowana, nadąsana kaczka.

Wbiegłam do hotelu, i do pokoju Grzmotomocnych.

— Daj mi kartkę — Zarządziłam. — I długopis.

Dodałam. Max zaczął szperać po szafkach, aż znalazł to, oco go prosiłam. Podał mi rzeczy.

— Jednak są niepotrzebne — Burknęłam. — Phoebe spowodowała trzęsienie ziemi.

— Co jak to?

— Ona kryje się w wulkanie. Podejrzewam, że jest jakoś opętana. Porwała twoich rodziców. Ona chce zniszczyć wyspę — Wytłumaczyłam.

Popatrzył na mnie zszokowany. Nie odzywaliśmy się długo, aż w końcu on zabrał głos;

— Trzeba zaplanować atak na nią. Musimy ją zniszczyć — Warknął, a ja pokiwałam twierdząco głową.

Wziął ode mnie kartkę i długopis, i zaczął coś bazgrać.

Koniec maratonu!

Wakacje Grzmotomocnych {Grzmotomocni} ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz