6 Sha

241 25 4
                                    

Nasze palce się dotknęły, niby zwykły dotyk a zareagowałam jak by mnie kopnął prąd. Nie chce się tak przy nim zachowywać, ale jego obecność mi wcale tego nie ułatwia.

Szczególnie jak patrzy się na mnie z dziwnym błyskiem w oku usatysfakcjonowany faktem że cała się rumienię.

Może jednak nie powinnam przychodzić do niego? Co ja myślę! Dobrze że to zrobiłam bo inaczej będę już totalnie anty ludzka...i skończę jako stara panna z kotem, najlepiej czarnym żeby w okolicy uważali mnie za dziwaczkę. 

Zaczęłam coś bazgrolić po kartce od chłopaka starając się jak najmniej zwracać na niego uwagi co przychodziło mi szczególnie trudno. 

A Dylan wcale nie wyglądał na takiego który przestanie doprowadzać mnie do takiego stanu, przy nim czuję się jak mała bezbronna dziewczynka...

- Umm-zaczęłam nie wiedząc co dalej- Chyba...chyba jak na razie to wszystko...jak wymyślę to dam Ci znać

- Okej-powiedział tylko, zerknęłam na jego diabelsko przystojną twarz i zagryzłam wargę

Chłopak zerknął na zegar wiszący na ścianie 

- Odwiozę Cię do domu-mruknął

- N-na prawdę n..-przerwał mi twardym spojrzeniem swoich zielonych oczu- Okej...

Szybko spakowałam wszystkie rzeczy do plecaka i wstałam ruszając za Nim, gdy tak nieśmiało dreptałam mogłam mu się przyjrzeć. 

Miał szerokie barki i idealną sylwetkę atlety, aż pozazdrościć...

- Kurwa tylko nie to-udało mi się usłyszeć cichy szept chłopaka ale zanim zdążyłam zapytać o co chodzi usłyszałam męski głos z dołu 

- Dylan?-serce w jednej chwili znalazło się w gardle 

- Tak?-zapytał stając na przeciwko mocno podobnego mężczyzny do siebie, pewnie to jego ojciec

- Ile razy mówiłem Ci że...-nie dokończył bo na ostatnim schodku moja noga się ześlizgnęła i runęłam prosto w plecy chłopaka, nie spodziewając się tego zamachał rękoma w powietrzu i razem ze mną wywalił się prosto przed ojca na panele, cholera...

Jak oparzona starałam się jak najszybciej z niego zejść ale ze stresu moje ciało wcale nie chciało mnie słuchać i plątając sobie ręce po raz drugi przygwoździłam chłopaka do podłogi

- Przepraszam!-wyjęczałam leżąc na Dylanie 

Ten tylko się dusił ze śmiechu a moje policzki pokryły się rumieńcem...

W końcu jakoś udało mi się powstać z chłopaka i cała rozczochrana stanęłam przed zdziwionym obliczem jego Ojca 

- Umm...ja..najmocniej przepraszam..emm..n-nie chciałam..-zaczęłam się plątać w słowach 

- Nic się nie stało, To ja powinienem zapytać się czy nic Ci nie jest-odpowiedział jego ojciec- Miło mi, jestem David...

Uścisnęłam jego dłoń cicho mówiąc swoje imię, byłam zażenowana, czułam się jak w potrzasku pomiędzy nimi 

- Dylan nie mówiłeś mi nic że przyprowadziłeś do domu tak uroczą osóbkę- odezwał się 

- Nie miałem kiedy, musimy już iść...Sha musi być już w domu-zaczął 

- Oh, jasne, nie będę przeciągał. W końcu nie chcemy by Sha dostała przez nas szlaban -mrugnął w moją stronę a ja delikatnie przysunęłam się w stronę Dylana 

- D-dowidzenia..-wymamrotałam na odchodnym gdy Chłopak ciągnął mnie już do wyjścia

Po raz drugi tego dnia usiadłam w jego aucie, ruszyliśmy w ciszy. 

Przez całą drogę do domu milczeliśmy, On dla tego że chyba nie chciał albo był tak skupiony na drodze a Ja bo bałam się cokolwiek powiedzieć. 

Po paru minutach zaczęłam poznawać okolicę przez okno. 

Gdy stanął przed moim domem popatrzyłam na niego niezręcznie 

- Mam...mam nadzieję że się bardzo nie potłukłeś?-zapytałam 

- Spokojnie, nic mi nie jest-machnął ręka- To kiedy się widzimy? 

- J-jak wymyślę jak mam Cię uczyć...umm..to..to chyba tyle..miło było-i z tymi słowami wyskoczyłam z samochodu i nie czekając na jego odpowiedź wpadłam do domu. Gdy zamknęłam za sobą drzwi zjechałam po nich z głośnym westchnieniem...przeżyłam a to najważniejsze...

Widząc Twoimi OczamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz