Do mojego pokoju wparował nawet bez pukania nie kto inny jak Iwo, uśmiechał się od ucha do ucha i z chichotem szczęścia uwalił się na moim łóżku.
Odłożyłem długopis który trzymałem w ręce i zmarszczyłem brwi, na prawdę, już dawno nie wyglądał na tak zadowolonego z siebie.
- Czy ty chcesz mi coś przypadkiem powiedzieć? -zacząłem widząc że pierwszy się raczej nie odezwie
Chłopak zerknął na mnie i wyszczerzył się jeszcze mocniej
- W środę o piętnastej! Ha! Udało mi się!
- Co? Nie łapię...
Ten tylko na moje słowa z westchnieniem dezaprobaty pokręcił głową
- Na prawdę czasem zachowujesz się jak niedorozwinięty bachor...-przewrócił oczami teatralnie- Umówiłem się z Shaohami na tą środę, idziemy na kawę!
Na wzmiankę o dziewczynie wciągnąłem gwałtownie powietrze, a mój humor od razu się zepsuł, no tak...przecież sam mu na to pozwoliłem.
Spojrzałem na Iwo który mi się przypatrywał oczekując jakiejś reakcji z mojej strony
- To...świetnie-powiedziałem bez przekonania- Na prawdę udało Ci się wyrwać najbardziej skrytą osobę w szkole-wstałem i przybrałem dumną pozę- Stary...gratuluję tak nieziemskiego dokonania-ukłoniłem się z przesadnym zaangażowaniem starając się ukryć fakt że wcale nie jest mi to na rękę
W odpowiedzi dostałem tylko śmiech, widać że chłopak się cieszy, nie byłbym sobą gdybym mu nie dogryzł
- Ale wiesz, nie chwal się przed zachodem słońca, zobaczymy czy w ogóle przyjdzie-na moją twarz wypełzł chytry uśmiech- Z nią wszystko jest możliwe, to egzemplarz wadliwy.
- Wal się Dylan!
- Ja tylko Cię uprzedzam żebyś mi się potem nie wypłakiwał w rękaw-dostałem poduszką w głowę
Kontynuowałbym dalsze sprzeczki z kumplem lecz mój telefon który leżał na biurku zakomunikował nową wiadomość, leniwie podniosłem się z podłogi i odblokowałem urządzenie.
Ross:
Dzisiaj, kasa, 14:00 - tam gdzie zwykleTelefon wskazywał pięć po trzynastej...
- Nosz kurwa mać-warknąłem a mój humor ze złego przeszedł na pułap Wkurwienia+1
- Co się dzieje? -zapytał Iwo
Przeczesałem dłonią swoje włosy i starając się panować nad sobą odpowiedziałem
- Nic, muszę coś pilnego załatwić. Więc albo poczekasz tu na mnie ale nie wiem kiedy wrócę, albo wychodzisz razem ze mną...
Chłopak westchnął i wstał
- Idę
Chwyciłem za swoją skórzaną kurtkę i wziąłem kluczyki do swojego motocykla, nie ma najmniejszego sensu brać samochodu, zeszliśmy po schodach a gdy już wychodziłem za Iwo usłyszałem głos Ojca.
- Gdzie idziesz?
Obróciłem się w jego kierunku, opierał się o framugę od drzwi prowadzących do kuchni, jego twarz wyrażała podejrzenie oraz...rozczarowanie.
- Gdzieś.
- Dylan...
- Co Cię to tak nagle obchodzi?! -wybuchłem choć wiedziałem że nie powinienem- Zostaw mnie w spokoju.
Mężczyzna zmarszczył brwi i powoli do mnie podszedł, chwycił za ramiona i popatrzył prosto w oczy, zacząłem czuć się lekko niepewnie.
- Przestań się tak do mnie odzywać, szczeniackie odzywki możesz zachować dla swoich kolegów-jego głos był poważny- Posłuchaj, jestem Twoim Ojcem czy Ci się to podoba czy nie, i martwię się o Ciebie bo widzę w co się pakujesz. Myślisz że Matka była by teraz szczęśliwa widząc Cię do jakiego stanu się doprowadziłeś?
- Nie mieszaj w to Mamy-warknąłem i wyrwałem się z jego objęć, nawet na niego nie patrząc zatrzasnąłem drzwi wejściowe i podszedłem do nadal czekającego Iwo- Mam Cię gdzieś zawieźć?
- Nie, nie trzeba. Przejdę się-machną mi ręką na pożegnanie i ruszył w swoją strone
Nadal rozgniewany włożyłem kask na głowę i dosiadłem swojej czarnej Yamahy, odpaliłem silnik i ruszyłem na spotkanie, Ross zawsze uwielbia wyskakiwać z takimi pierdołami zawsze w tedy kiedy nie mam najmniejszej ochoty, ani nawet na to czasu.
Będę musiał mu w końcu powiedzieć żeby ustalał ze mną wcześniej terminy.
Specjalnie wybrałem dłuższą drogę by móc przejechać koło domu Dziewczyny, to nie tak że nagle zaczęła mi się podobać, fakt jest ładna jak nie nosi tych ubrań zakonnicy ale to raczej czysta ciekawość, jest tak specyficzną osobą że to nawet mnie zaczyna kręcić.
Światła na skrzyżowaniu zaświeciły na czerwono, stanąłem na przodzie i zacząłem obserwować dom blondynki, niestety nic nie za uwarzyłem, chociaż co się dziwić, nawet nie wiem z której strony ma swój pokój, byłem przecież tylko w jej garażu.
Piesi za czeli przechodzić przez pasy, nic by nie było w tym interesującego gdyby nie to że Shaohami Black (jak walnęłam się w jej nazwisku to wybaczcie) przechodziła zaledwie kilka kroków ode mnie. Miała na sobie tą samą rozciągniętą bluzę i przetarte spodnie, jej długie jasne włosy opadały falą na plecy.
Trzymała w ręku dwie tabliczki czekolady a na jej ślicznej twarzy kwitł lekki uśmiech, sam wyszczerzyłem się co najmniej jak bym wygrał kilo diamentów bo doszedłem do wniosku że to Ja ją namówiłem by kupiła dwie.
Ktoś nieopacznie potrącił lekko dziewczynę a ta się zachwiała i lekko skuliła, wydusiła ciche przepraszam i prawie biegiem ruszyła do domu...ten jej charakter...
Światła rozbłysły zielenią a ja ruszyłem w dalszą drogę, mimowolnie przejechałem bardzo blisko dziewczyny, tak blisko że ta odskoczyła gdy ją mijałem, wiem jestem okropny ale i tak cieszyłem się że mogłem ją zobaczyć, bo jest dla mnie zagadką...zagadką którą z każdym dniem mam coraz większą ochotę rozgryźć.
Dodałem mocniej gazu i wyminąłem parę samochodów, chciałem to jak najszybciej załatwić, nie chodzi o to że tego nie lubię, bo gdybym tego nie lubił to bym w tym nie siedział. Ale robi się to wszystko powoli męczące, albo to ja jestem coraz bardziej tym wszystkim znudzony.
Nie wiem.
Wiem tylko tyle że coraz bardziej się nudzę...
Yey, dwa rozdziały w jeden dzień 🤗
Do niedzieli kochani! :*
CZYTASZ
Widząc Twoimi Oczami
RomantikSzara myszka szkoły, Shaohami Black, ukryta w cieniu swojej rygorystycznej Matki. Pewnego dnia budzi się w ciele innego człowieka, a tym kimś jest nie kto inny jak Dylan Saberooth. Tu nawet już nie chodzi o to że jest CHŁOPAKIEM ale o to, Kim Jest...