Sha 11

107 15 5
                                    

Szłam właśnie po bułki do sklepu gdy mój telefon zaczął dzwonić, wyjęłam urządzenie  z kieszeni i popatrzyłam na wyświetlacz, nieznany, znowu...

- Shaohami Black, słucham? 

- Hej słońce-skądś kojarzę  ten głos

- Umm...kto mówi?-pytam ostrożnie  

- Iwo, pamiętasz? Mieliśmy pójść na kawę-zapomniałam! 

- A...tak...już pamiętam. 

- Co powiesz na tą środę? Po szkole? 

Zaczęłam się zastanawiać co ja robię po szkole, ale  w  sumie  nic specjalnego nie było...Adela miała nas  odwiedzić we  Wtorek...

- Myślę...że z-znajdę  chwilę-w  końcu odpowiadam 

- No to świetnie! Będę czekał przed szkołą o piętnastej-i się rozłączył 

Iwo...jest przyjacielem Dylana...

Potrząsnęłam głową na boki żeby pozbyć się tych myśli i weszłam do piekarni która znajdowała się na tej samej ulicy na której mieszkam, w  Domu był tylko chleb bezglutenowy a chciałam zjeść świeżą normalną bułkę. 

Gdy weszłam do środka poczułam  od razu zapach pieczywa, lubiłam tu przychodzić, stanęłam w kolejce, jak się okazało dzisiaj za kasą nie stała  jak  zawsze właścicielka, tym razem stał  jakiś chłopak, wydawał  się w moim wieku. 

Na  samą  myśl że będę musiała  z nim rozmawiać, ciarki przeszły mi po plecach, przełknęłam gulę rosnącą w moim gardle i zaczęłam sobie powtarzać że przecież to nic  takiego, podejdę do niego i po  prostu poproszę o bułki...

Gdy przede mną  była  już  tylko jedna osoba poziom stresu wzrósł jeszcze bardziej a ja sama zaczęłam się zastanawiać czy może jednak wyjść  i nie pójść  do drugiej piekarni, co z tego że jest trzy przecznice dalej?

- Dzień dobry, co podać?-usłyszałam

Jak się okazało Pani która stała jeszcze parę sekund przede mną już sobie  poszła  i teraz  była moja kolej, odwróciłam głowę w  stronę chłopaka  i popatrzyłam na niego, był wysoki i wyglądał przyjaźnie, wyraźnie czekał aż  w końcu się odezwę.

-A..ah..tak...eee...-zaczęłam ale język jak z kamienia ugrzązł w gardle przez co nie byłam w stanie mówić 

Ludzie w kolejce zaczęli się niecierpliwić  przez co jeszcze  bardziej się zestresowałam.

- Tak?-ponaglił chłopak dodając do tego miły uśmiech który chyba miał mi dodać odwagi 

- Ja...umm...poproszę p-pięć bułek-wydusiłam w  końcu mając na czole kropelki potu 

- Które?-w tym momencie myślałam że się zapadnę pod ziemię, jak to które bułki? 

- Umm...t-te po prawej?-rzuciłam 

- Kajzerki?-dopytał nadal patrząc się na mnie 

Skinęłam lekko głową nie mając  już  siły na nic  innego, niech będą te kajzerki...

Chłopak zapakował moje zamówienie i w końcu mogłam wyjść, gdy zpowrotem znalazłam się na  ulicy odetchnęłam z ulgą choć  kolana  nadal mi się trzęsły.

Przeszłam przez ulicę mocno ściskając nieszczęsne kajzerki, weszłam do zwykłego spożywczaka  i ruszyłam od razu na dział ze  słodyczami, po tym co przeszłam należało mi się coś  dobrego. 

Stanęłam przy tabliczkach czekolady i gdy zastanawiałam się czy wziąć mleczną czy białą mój telefon po raz kolejny tego dnia wydał odgłos, jak się okazało dzwonił Dylan.

- T-tak?

- Widzę że już bez oficjalnego przywitania? 

- Mhm...-mruknęłam nadal zastanawiając się nad czekoladą

- Jesteś  zajęta? -zapytał

- C-co?...nie...tylko myślę...

-...jaki jestem przystojny?-dało  się wyczuć  że się szeroko uśmiechał 

- NIE! -zaprzeczyłam od razu- Tylko...eee...w  sklepie jestem...i n-nie wiem którą  czekoladę m-mam wziąć...

- Weź  obie, proste.-dodał 

Moja ręka zatrzymała  się w połowie  drogi do mlecznej czekolady, w sumie...czemu bym nie miała wziąć dwóch?

- Masz  rację...-wydukałam- W-wezmę dwie...

- A  tak wracając  do  wcześniejszego  tematu...wiesz  już  kiedy możemy dalej się uczyć?-zapytał

- A, tak. Zaczynamy od jutra-odpowiedziałam idąc  w stronę kasy z  dwiema tabliczkami  czekolady 

- Znowu u mnie po szkole? 

- Tak i nie...-podeszłam do kasy i podałam ekspedientce 

- Tak i nie? -zdziwił się 

- Bo...po pierwsze, tak ponieważ  idziemy do Ciebie, i nie  bo...ile? siedem dolarów?-przerwałam  bo nie dosłyszałam ile mam zapłacić- Okej, proszę....no więc  jeszcze musimy spotkać  się na dłuższej przerwie...

- Co? Czemu? 

- Jak już w-wcześniej wspominałam, leżysz w co p-poniektórych przedmiotach...dziękuję, do widzenia!-zabrałam słodkie i skierowałam się do wyjścia- Przez co musimy uczyć  się też  na tej p-przerwie...

- ...serio?-usłyszałam jak ciężko  wzdycha  

- mhm..-mruknęłam 

- Okej...to do jutra

- Mhm..do jutra...-rozłączył się a ja skierowałam się w stronę domu, coraz lepiej mi idzie rozmowa z  nim, oczywiście  przez  telefon, a nie  w tedy kiedy jest koło mnie i patrzy się na m nie tym swoi nieodgadnionym spojrzeniem przez co jestem jeszcze mocniej speszona.

Wiem, możecie mnie zabić. Miałam wrzucić wczoraj ale na śmierć zapomniałam! 


Widząc Twoimi OczamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz