PROLOG

1.2K 41 19
                                    

Kółka walizki robiły znaczki na ziemi, kiedy to szedłem po polnej drodze na przestanek. Musiałem udać się na niego, ponieważ na lotnisko w Heathrow był naprawdę trudny dojazd i tylko jeden autobus byłby w stanie mnie tam zawieść. Miałem już dosyć, liście cały czas wchodziły mi pod małe kółka, a czekało mnie jeszcze jeszcze dwadzieścia minut drogi. Nie wiem nawet czemu jadę sam na wakacje, nie posiadałem żadnych bliższych przyjaciół, byli to po prostu znajomi, z którymi jedynie spotykam raz na parę tygodni.

Byłem naprawdę w siódmym niebie, kiedy to w końcu dotarłem na przestanek, zadowolony i nieco zmęczony usiadłem na plastikowej ławeczce i czekałem aż autobus się zjawi. Albania,a mianowicie miasto o nazwie Vlorë było moim celem podróży. Na zdjęciach widziałem plaże i piękne morze, czułem że właśnie tego potrzebuję. Wygrzania się na leżaku, pijąc zimny napój oraz co jakiś czas wchodzić do wody. Chciałem zabrać moją siostrę, jednak krótko przed wyjazdem jej długo letni chłopak Michael oświadczył jej się i zaskoczył dwu tygodniowym pobytem na Malediwach, takiej to dobrze. Ja za to miałem dziewiętnaście lat i nikogo przy swoim boku, moi rodzice wiedzieli, że jestem biseksualny. Jednak nie mogłem trafić na nikogo dla mnie. Cóż najprawdopodobniej czeka mnie życie z kotami.

Kiedy to przyjechał autobus, poprawiłem okulary przeciwsłoneczne, które spadły mi z nosa oraz bandame, której zadaniem było trzymanie moich loków z dala od mojego czoła. Szybko zapłaciłem u kierowcy za bilet i usiadłem na miejscu, od razu włączając muzykę w swoich słuchawkach. Patrzyłem na krajobrazy i nadal nie miałem pojęcia, czy samotne wakacje tak z dala od domu, to dobry pomysł.

Kiedy tyko dotarłem na lotnisko, zaczęło się szukanie, gdzie do jasnej cholerny znajduje się bramka do mojej odprawy. Ciągnąłem walizkę za sobą i pytałem się ludzi, w końcu po może jakiś dziesięciu minutach odnalazłem właściwa kolejkę. Dopiero wtedy wyciągnąłem słuchawki z uszu i schowałem do kieszeni w bluzie. Przede mną stało małżeństwo z dzieci, zaś za mną typowa nastolatka, która co chwilę otwierała Snapchata I robiła zdjęcia z każdej chwili. Kiedy nareszcie nadeszła moja kolej, znowu ogarnęła mną euforia. Chciałem żeby było już po wszystkim, miałem ochotę być już w hotelu, w Albanii i położyć się na łóżku. Jednak nadal czekała mnie długa droga.

Lot był spokojny, cieszyłem się, że nie było aż tak dużo turbulencji. Kiedy wyszedłem z samolotu, uderzyło we mnie ciepłe powietrze i promienie słoneczne, czułem się jak robi mi się coraz cieplej w mojej szarej bluzie I czarnych spodniach. Jednak musiałem wsiąść do busa, który miał mnie zawieść do hotelu. Czułem, że ta droga będzie okropna, czemu tu musi być tak gorąco?! Jako anglik nie byłem przyzwyczajony do aż tak wysokich temperatur, czułem że palę się. Wtedy właśnie zacząłem przeklinać ten cały pomysł na wakacje w słonecznym Vlorë. W duchu miałem nadzieję, że może w owej miejscowości będzie zimnej.

Bus, którym miałem jechać był strasznie nagrzany, czułem jak mój tyłek cierpi po zetknięciu się z siedzeniem, nie widziałem ile nawet będę jechał że stolicy Tirany do hotelu, już chciałem aby się ta męka skończyła.

Minęły trzy godziny, trzy godziny, które spędziłem na słuchaniu muzyki i graniu w głupie gry na moim telefonie. Byłem szczęśliwy, kiedy to nareszcie bus stanął przed hotelem, byłem chyba pierwszą osobą, która wysiadła, szybko wyciągnąłem swoją walizkę z luku bagażowego.

Kiedy już się zamenldowałem, a moja walizka była już w pokoju, byłem chyba najszczęśliwszą osobą na świcie. Szedłem schodami z wielkim uśmiechem na twarzy, zaczynam nową przygodę w swoim życiu. Sam jak palec, jednak może to dobrze?

Pokój był już otwarty, w środku stał mężczyzna, który wniósł moją walizkę. Był czarnowłosy, jego skóra miała ciemniejszy odcień, jednak twarz miał naprawdę przyjazną, przez moment nawet pomyślałem, że mógłby być moim chłopakiem, ale później zobaczyłem kawałek złotego metalu na palcu. Miał żonę, no cóż, mówiłem, że ja mam zawsze pecha w życiu.

- Życzę miłych wakacji w naszym hotelu.

Głos mężczyzny był bardzo delikatny, co zresztą pasowało do niego. Był dużo niższy ode mnie, dawałem mu góra met sześćdziesiąt pięć. Musiałem się jednak ogarnąć, on tutaj pracuje to raz, a dwa jest zajęty.

- Dziękuję bardzo.

Uśmiechnąłem się do niego ciepło, a potem on wyszedł. Zamknąłem drzwi, a potem otworzyłem te, które prowadziły na balkon. Stanąłem przy barierce i zacząłem patrzeć na morze, które było spokojne.

Ja Harry Styles właśnie zaczynam samotny tydzień w Albańskim mieście Vlorë. Zapowiada się naprawę ciekawie.


Cześć, jestem ciekawa waszej opinii na temat tego fanfiction, czy chciecie aby było kontynuowane? I czy ogólnie pomysł się wam podoba. To naprawdę ważne dla mnie xx

I CAN'T LOVE YOU #LARRYSTYLINSON#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz