Minęły około trzy tygodnie od rozpoczęcia roku, a tym samym od pierwszego spotkania Jungkooka i Taehyunga. Obydwaj trochę bardziej się poznali i dowiedzieli o sobie kilku ciekawych faktów, jak na przykład, że Jungkook nie potrafi spać w kompletnej ciszy, przez co często zasypiał z telefonem w ręku, najczęściej z włączonymi strasznymi historiami, które spędzały sen z powiek blondyna. W ten sposób Jeon prawie każdego ranka budził się z obślinioną przez młodszego koszulką, a przez brak jakichkolwiek protestów z jego strony Taehyung zaczął myśleć, że ten specjalnie ogląda przed snem właśnie ten rodzaj filmów.
I kto wie, może faktycznie tak było?
Pewnego razu, podczas ich wspólnego snu, taehyungowy telefon się rozładował, a że to on zawsze nastawiał budzik dla ich dwójki, po prostu zaspali. Jakie było ich zdziwienie, kiedy około godziny ósmej trzydzieści do ich pokoju zawitała siostra zakonna. Widząc ich w takiej sytuacji, zaraz po obudzeniu chłopców, dała im długi wykład głoszący prawdy i zasady, które właśnie złamali, będąc ze sobą w nielegalnej wręcz relacji męsko-męskiej. I podczas całego jej przemówienia oni tylko lekko się do siebie uśmiechali i nawet przez myśl im nie przeszło, aby wytłumaczyć, że nic ich nie łączy. Ba! Jako iż Jungkook był nadzwyczaj upartym chłopakiem, a jego celem było doprowadzanie tutejszych mentorów do białej gorączki, to na koniec jej kazania pocałował słodkie usta Taehyunga prosto w sam ich środek. Od tak, dosłownie tylko go cmoknął. I mimo, że Kim z początku był w lekkim szoku, szybko przypomniał sobie, że to Jeon Jeongguk, który był tak nieprzewidywalny, jak nieregularny okres u dwunastolatki.
Spróbujcie sobie wyobrazić, jak bardzo byli z siebie dumni, gdy kobieta niemal wybiegła z ich pokoju mamrocząc pod nosem wszystkie znane jej modlitwy i na koniec krzycząc, że powinni wykąpać się w wodzie święconej.
W czwartkowy wieczór, gdy Taehyung w skupieniu odrabiał lekcje z koreańskiego, jego współlokator pindrzył się w łazience, aż w końcu wyszedł z niej z ułożoną na bok grzywką, która zwykle była niesamowicie roztrzepana i każdy kosmyk odstawał w inną stronę. Podkreślił także swoje oczy czarną kredką i Taehyung dalej nie mógł wyjść z podziwu jakim cudem robił to tak dobrze.
Kim nawet nie patrząc w jego stronę, wiedział, że ten ubrał swoje glany, skórzaną kurtkę, jakieś obcisłe spodnie i prawdopodobnie jeden z jego ulubionych znoszonych t-shirtów.
Skąd blondyn to wiedział?
Cóż, od zawsze był dobrym obserwatorem i zdążył zauważyć, że w każdy czwartek, około dziewiętnastej jego przyjaciel zawsze ubierał się bardziej schludnie i w taki sposób, aby wyglądał nieco groźniej, chociaż z jego słodką, króliczą urodą ciężko było to osiągnąć.
— Wychodzę na spotkanie, wiesz, czczenie szatana i takie tam — oznajmił, lekko uśmiechając się w stronę współlokatora, który wreszcie podniósł wzrok znad książek i spojrzał na niego.
— Jasne, miłej zabawy, tylko nie zjedz żadnego kota. Ja naprawdę lubię te zwierzątka — odpowiedział starszemu, który lekko zaśmiał się na jego słowa.
— Wolałbym schrupać ciebie, kruszynko — wyznał, puszczając mu oczko i wyszedł z pokoju. Natomiast Kim uśmiechnął się i pokręcił głową.
— Kretyn — szepnął sam do siebie, choć nic nie mógł poradzić, że chociaż był to jeden z najgorszych podrywów jakie słyszał, to na jego zaokrąglone policzki wkradł się całkiem dorodny rumieniec w kolorze dojrzałej truskawki.
______________
a/n: oficjalnie mozecie mówić na mnie kokos ⬇
+ nie chciało mi się sprawdzać więc jak są błędy to krzyczcie
CZYTASZ
staunch ↳taekook
Fanfictiongdzie matka taehyunga to wierna katoliczka, a sam taehyung cierpi przez to katusze w prywatnym, chrześcijańskim liceum, podczas gdy jungkook jest satanistą i dobrowolnie zapisuje się do tej samej szkoły, aby powkurzać zakonnice. edit: jest to z dupy...