— Jesteśmy teraz razem, czy coś? — spytał nieco zmieszany i skołowany całą sytuacją Taehyung, kiedy obydwoje siadali na ławce przed salą. Dyrektor pozwolił im przeczekać te piętnaście minut lekcji i nie wracać na znienawidzoną przez Jungkooka matematykę.
— Dla mnie bomba — odpowiedział mu starszy, wyjmując telefon w celu napisania tweeta, w którym mógłby przekazać jakim jest szczęściarzem.
— Zachowujesz się jakby nic się nie stało — zauważył blondyn wydymając wargę. Jeon westchnął i wystukał na klawiaturze kolejne kilka słów.
— A stało się? Wszystko przecież wróci do normy — odparł, jakby to było oczywiste.
— Ahh, tak tak, ale nie o to mi chodzi— powiedział, zastanawiając się, czy Jungkook jest taki głupi, czy tylko udaje.
— A o co? Posłuchaj, Tae, jedyna rzecz, o którą powinniśmy się martwić, to czy twoi starzy zaakceptują twoją homogenizowaną naturę — odparł, przenosząc wzrok na młodszego, po czym lekko się uśmiechnął. — I czy zaakceptują mnie.
Taehyung uniósł brwi do góry zaskoczony i chciał coś powiedzieć, ale jakoś niespecjalnie mu to wyszło. I to nie tylko przez lekki szok, ale, w głównej mierze, przez czyjeś usta maltretujące te jego. I musiał przyznać, że kochał to uczucie. Wargi Jungkooka były jedną z nielicznych cech wyglądu, o które chłopak dbał, więc przy każdym pocałunku Taehyung mógł poczuć ich niezwykłą miękkość i owocowy posmak, zwykle truskawkowy.
— Coś ty taki zdziwiony? Myślałeś, że po wszystkich moich podrywach i staraniach mógłbym nie chcieć z tobą chodzić? — zapytał lekko rozbawiony, na co Kim przewrócił oczami, jednocześnie paląc buraka, przez co czarnowłosy nie mógł powstrzymać się przed uśmiechem. I pocałowaniem go. Kolejna trudna decyzja w jego życiu musiała być podjęta szybko, a że nigdy nie wybierał dobrze, to postanowił oszukać system, przez co młodszy tylko poczuł jak kąciki tych pysznych ust, których miał okazję posmakować po raz kolejny, unoszą się do góry. Między pocałunkami wyłapał tylko cichy szept Jungkooka.
— Kocham... cię. — Słowa przerwane były krótkim cmoknięciem. I na pewno nie mieliby nic przeciwko kontynuowaniu tej zajmującej czynności, ale chyba szanowany pan i stwórca wszechświata, tak zwany bóg miał nieco inne plany i przerwał im uruchamiając dzwonek.
***
Nadeszła przerwa obiadowa, więc logicznie obydwaj chłopcy udali się na stołówkę, gdzie ze swoim jedzeniem musieli zaczekać, aż wszyscy już będą mieli miejsca, a w pomieszczeniu musiał być niemalże idealny spokój, chociaż z Jungkookiem to pojęcie mogło istnieć tylko teoretycznie.
Ale dlaczego nie mogli po prostu usiąść i zjeść jak cywilizowani (lub nie) ludzie? Odpowiedź była banalnie prosta. Przed posiłkiem zawsze należało odmówić modlitwę.Oczywiście Jeon nie mógł się zastosować do tej zasady, bo po pierwsze, nie znał większości słów i szczególnie nie pragnął nauczenia się ich, a po drugie, była to dla niego zwykła strata czasu.
Zamiast wznoszenia modłów do jakiegoś tam boga, wolał podkradać jedzenie młodszego, przerzucając je na swój talerz. W ten sposób Taehyung został pozbawiony już niemalże całej wołowiny, która wchodziła w skład dzisiejszego obiadu.— Jungkook, ty nienażarta świnio — syknął do swojego chłopaka blondyn, mając nadzieję, aby siostra stojąca kilka metrów dalej nie patrzyła na poczynania starszego z nich.
Tamten natomiast tylko uśmiechnął się do Kima, co zostało skwitowane przywróceniem oczami. Z gracją przeniósł pałeczkami jeszcze jeden kawałek mięsa i uznał to za wystarczający łup na dzisiaj, akurat w tym samym momencie, w którym modlitwa dobiegła końca.
Wszyscy usiedli i zaczęli konsumować jedzenie, które jak na szkolną stołówkę było zaskakująco smaczne i Taehyung zawsze to doceniał. Tym razem jednak nie myślał o jakości posiłków, a o tym, w jaki sposób ukryć przyszłe zwłoki Jungkooka.
— Oddawaj moje żarcie — powiedział przez zaciśnięte zęby, co chyba miało być groźne. Mimo tej nieudanej próby odstraszenia chłopaka od swojej wołowinki, pod jego nos zostały podstawione pałeczki z pysznym kawałkiem soczystego mięsa. — Okej, taka forma całkiem mi odpowiada.
Brunet zaśmiał się lekko, po czym sam wpakował sobie jedzenie do ust. Musiał przyznać, że mina młodszego była po prostu piękna, a w jego głowie zrodziło się tysiąc pomysłów na memy z Kimem w roli głównej.
— Ty... ty siło nieczysta! Zgiń, przepadnij w gówno wpadnij! — zbulwersował się, co rozbawiło Jungkooka jeszcze bardziej, a usta blondyna wyrażające istne rozsierdzenie zostały zatkane kawałkiem naprawdę smacznej wołowiny.
— Złość piękności szkodzi, kochaniutki — zauważył Jeon i przeczesał palcami wolnej ręki blond kosmyki Taehyunga.
— Nie kochałbyś mnie, gdybym był brzydki? — spytał, udając małego smutnego szczeniaczka, co Jungkook podsumował politowanym spojrzeniem.
— Totalnie.
— Ale totalnie tak, czy totalnie nie? — spytał, troszkę nie rozumiejąc, czy miał to być sarkazm, czy też nie.
— Totalnie jestem w tobie zakochany.
______________
a/n: a twoje podrywy są totalnie beznadziejne jeon zrób z tym coś.
pozwólcie że pójdę teraz sklejać swoje serduszko brokatową taśmą klejącą a wam życzę miłego wieczoru lub innej pory dnia w której to czytacie.
CZYTASZ
staunch ↳taekook
Fiksi Penggemargdzie matka taehyunga to wierna katoliczka, a sam taehyung cierpi przez to katusze w prywatnym, chrześcijańskim liceum, podczas gdy jungkook jest satanistą i dobrowolnie zapisuje się do tej samej szkoły, aby powkurzać zakonnice. edit: jest to z dupy...