Chapter 44

2.2K 176 16
                                    

-Kakashi-sensei!- krzyknęła Sakura i zaczęła biec w stronę szarowłosego, który został rzucony przez Obito na ziemię.
*Chyba przyszedł czas na przeniesienie, któregoś z moich braci.* rzekł Kurama do Naruto, który tak jak Uchiha, szybko wstał.
*Chyba musze się z tobą zgodzić. Jeśli tego nie zrobię, on nie przeżyje.* przygryzł policzek od środka, a kiedy Sakura uderzyła Obito, który od razu po przeniesieniu się z wymiaru, trochę nie ogarniał co się wokół niego dzieje, przeniósł się do Kakashiego, z którym teleportował się na bezpieczną odległość.
-Wybacz Naruto. Sam chciałem to zakończyć, ale nie dałem rady.- zamknął oczy, po chwili otwierając je i wpatrując się w niebo.-Jestem beznadziejny...
-Zgadzam się z tym.- odparł szybko chłopak.-Sasuke! Zajmij się z innymi Obito, a ty Karin... teleportuj się wraz z moim klonem do kryjówki Akatsuki! Wiem, że jesteś wytrzymała, więc sprowadź Nagato i Konan. Tylko ich nie zwyzywaj!- dodał wszystkich porządkując i robiąc klona, który zaraz zniknął wraz z czerwonowłosą. Wiedział, że nie zdążą na czas przebiegu walki, ale na wszelki wypadek wolał aby tu byli. W końcu dziewczyna będzie musiała przekonać Lidera oraz fioletowowłosą o tym, że mówi prawdę.
-Kakashi, mam bardzo ważne pytanie. Chcesz umrzeć, czy przeżyć będąc Jinchūrikim?-zapytał patrząc się w jego oczy.
-Co to za głupie pytanie.- westchnął.-Oczywiście, że chce żyć.
-Dobra odpowiedź.- mruknął sharinganowiec i zrobił pięć swoich klonów, czwórka złożyła pieczęcie do bariery, a jeden został na zewnątrz niej mając za zadanie pomóc Sasuke. Musiał się go zapytać o coś bardzo ważnego.

-Dobra Kakashi. Zrelaksuj się. Wiem, że sytuacja nie jest zbyt dobra, lecz jakoś musisz to zrobić.- rzekł, a szarowłosy przytaknął głową.
Sięgnął do swojej nerki i wyciągnął z niej książkę.
-I niby Icha-Icha ma ci pomóc?- parsknął Naruto, a Hatake rzucił w niego kunaiem, który chłopak złapał.
-Niech będzie.- westchnął.- Każdy ma różne sposoby.- dodał i usiadł koło swojego byłego senseia przypatrując się walce.

Kto by pomyślał, że Kakashi zostanie Jinchūrikim? Na pewno nie on.

-Możesz zaczynać.- powiedział, a z kącika jego ust popłynęła strużka krwi.
*No w końcu.* rzekł w myślach.
-Myślę, że dogada się z Saikenem.- mruknął do siebie i złożył pieczęcie. Było ich tak dużo, a składał je tak szybko, iż nikt nie zdołał dojrzeć jakie one były. Wokół Hatake pojawił się krąg świec, które połączone były różnymi wzorami. Na jego brzuchu zaś pojawił się trójkąt, z którego kątów odchodziły proste kreski idące przez całe ciało. Szarowłosy nawet nie zwrócił na to uwagi, zbyt wciągnął się w lekturę.

Naruto zdjął z siebie płaszcz Akatsuki, a później także koszulkę.
Na jego brzuchu była pieczęć Kuramy, na prawej piersi Isobu, a na lewej Saikena, która wyglądała jak romb. Dwa palce, wskazujący oraz kciuk,  lewej dłoni zaświeciły się fioletową czakrą. Przyłożył je do dwóch przeciwległych kątów, aby zaraz przekręcić całym rombem, otwierając klatkę Saikena. W tym samym czasie prawą dłoń ułożył w środku trójkąta na brzuchu Hatake. Czakra Saikena otoczyła całą jego rękę trzymaną na senseiu.

-Już zacząłeś?- spytał szarowłosy odrywając się od lektury.
-Kakashi, nawet nie poczułeś gdy przyłożyłem do ciebie dłoń, tak wciągnąłeś się w lekturę.- zaśmiał się i zaraz skrzywił. Przenoszenie bestii jest bardziej bolesne dla Jinchurikiego, niż dla przyszłego "pojemnika".

Zamknął oczy, by po chwili skierować wzrok w stronę walki.

Sasuke stał na przeciwko leżącego Obito, a klon blondyna mówił coś do Suigetsu.
*Wiedziałem, że tak się da. Trzeba było unieruchomić jego ręce w iluzji, która byłaby bardzo silna. Samymi słowami się z niej nie uwolni. Musiałby użyć także pieczęci.* zarechotał w myślach.
*Nieźle to wymyśliłeś, Kitty.* Kurama przybił żółwika ze swoim Jinchūrikim.
*No nie?*

-Zaraz będzie po wszystkim.- oświadczył, a Kakashi zmarszczył brwi w niezrozumieniu.
-Nie chodzi mi o przenoszenie Bijiu, tylko o walkę.- przekręcił oczami, gdy w tym samym czasie Juugo przebił w połowie zamaskowanego, w miejscu serca.

Sasuke odetchnął z ulgą, Suigetsu przetarł czoło, a pomarańczowowłosy wytarł rękę o trawę. Klon Uzumakiego zniknął w chmurce dymu, a sam niebieskooki usłyszał swoje imię.
-Nagato!- krzyknął z lekkim uśmiechem.- Już po wszystkim.
-To dobrze. Gdy ta czerwona do nas przyszła sądziliśmy, że to pułapka, dopóki Konan nie zauwarzyła twojego klona, który stał w koncie i próbował nie wymiotować.- westchnął z przysłowiowym bananem na twarzy.
-Naruto! To twoja wina! Przez ciebie wszyscy teraz będą mnie tak nazywać!- krzyknęła oburzona Karin, ale nawet nie zwrócił na nią uwagi.

-Nagato.- zwrócił na siebie uwagę sobowtór pieczętującego.- Powinieneś zapieczętować na wszelki wypadek Obito. Tak jak mieliśmy to w planie.
-A no tak.- doskoczył do czarnowłosego i złożył kilka pieczęci, których nauczył go jego przyjaciel-Naruto.

Bunshin zniknął tak jak i bariera.
-Kakashi. Za kilka minut powinienem skończyć, ale teraz będzie najtrudniejsze. Przetrwasz chwilę bez przewracania stron książki? Musisz zostać w bezruchu.- powiedział i zaraz dodał nie pozwalając na odpowiedz szarowłosego.- Tak? No to świetnie. Nie ruszaj się.

-Skończyłem.- rzekł czerwonowłosy, a Konan do niego podeszła.

-Sasuke-kun!- podbiegła do czarnowłosego Karin.- Jesteś taki silny! Sam pokonałeś tego Uchihe!
-Miałem tylko lepiej rozwiniętego Sharingana i to wystarczyło.- burknął opierając się o drzewo.

~~~^^~~~

Dawno mnie nie było! Ale musiałam zregenerować czakre... znaczy wene i wróciłam ^^

Do zoba w następnym! ;)

Naruto || Nazywany Potworem  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz