Dźwięk budzika rozbrzmiał w moim pokoju. Piątek, godzina szósta trzydzieści. Z uśmiechem na twarzy wstałem, umyłem się i przebrałem.
Skierowałem się do garażu, z którego wyjąłem swoją kosiarkę. Miała swoje lata, ale umiała kosić, a dźwięk jaki z siebie wydawała był bezcenny. Na uszy nałożyłem nauszniki dźwiękoszczelne i zacząłem swoją robotę.
Na efekty nie musiałem długo czekać. Po niespełna dwóch minutach, ujrzałem mojego ulubionego sąsiada wyglądającego przez okno. Widziałem, że coś do mnie mówi, ale wskazałem na uszy, dając mu znak, że go nie słyszę.
Schowałem kosiarkę do garażu i poszedłem się ponownie odświeżyć i przygotować na trening.
Ubrany w czarne spodnie dresowe, zary T-Shirt pakowałem strój i buty klubowe. Z lodówki wyciągnąłem butelkę wody. Otworzyłem szafkę i wyciągnąłem z niej lekarstwo. Podrzuciłem opakowanie kilka razy, w sumie nic mnie nie bolało, więc darowałem sobie. Kathy powinna być dumna. Cicho zaśmiałem się pod nosem. Zegar wskazywał ósmą rano. Mam jeszcze trochę czasu, drzemka nie zaszkodzi. Poszedłem do sypialni i poożyłem się.
=katherine's pov=
W swoim gainecie przebrałam się w dresy z logiem Barcelony. Była godzina 10.20, a Neymar'a jak nie było, tak nie ma. Kilka razy sprawdzałam w męskiej szatni, ale witała mnie ona pustkami. Kierując się w stronę boisko spotkałam Leo. Przyznam zdziwiło mnie to, bo jego trening zaczyna się dopiero za trzy godziny.
-Co ty tutaj robisz ? - zapytałam zdziwiona.
-Przyszedłem ci podziękować. - uśmiechnął się.
-Miło mi. Dziękuję, ale teraz wybacz spieszę się. - wskazałam ręką na boisko. -Pogadamy później.
Jedyne jak narazie miły gest i słowa podziękowania za moją pracę. Weszłąm po schodach, przeszłam przez tunel i tego się mogłam spodziewać, puste boisko.
=neymar's pov=
Niechętnie podniosłem głowę w stronę budzika.
-Co, o cholera. - krzyknąłem. - 10.35 to niemożliwe.
Najszybciej jak mogłem zbiegłęm na dół, zabrałem torbę, zamknąłem mieszkanie i pojechałem łamiąc niezliczoną ilość przepisów drogowych, na stadion.
Biegiem wpadłem do szatni. Przebrałem się i w nie zawiązanych butach pobiegłem na boisko.
-Gratuluję. Godzina 10.59, a nie przepraszam 11.00. - odwróciłę się i zobazyłem brunetkę, siedzącą na ławce. Muszę przyznać, że w tym czarnym dresie wyglądała zajebiście.
-Przepraszam, zaspałem. - powiedziałem, łamiącym się głosem.
-Zawiąż buty i przebiegnij jedną długość boiska. - rozkazała.
Przytaknąłem głową i zrobiłem to co mi kazała.
Podbiegłem do Kat, która stała z rękoma na biodrach.
-Jak kręgosłup ? - zapytała.
-Jak narazie nie boli. - uśmiechnąłem się, razem z nią.
-Słuchaj jak widzisz, na tej połowie boiska masz ustawionych 10 piłek. Twoim zadaniem jest strzelić do bramki. - wytłumaczyła.
-Strzelam na pustą ?
-Nie, no coś ty. - uśmiechnęła się.
Rozpięła bluzę, ukazując prócz stanika sportowego, swój idealnie umięśniony brzuch.
-Na co czekasz ? - wyrwała mnie z rozmyśleń, kierując się w stronę bramki.
xxx
-Ogólnie trening wypadł dobrze. - zaczęła. -Zdejmij koszulkę i połóż się na brzuchu, tu na łóżku.
Katherina położyła swoje drobne dłonie na moich plecach, powodując u mnie ciarki. Masowała delikatnie i z wyczuciem. Żałowałem tylko, że trwało to tak krótko.
Z łobuzerskim uśmiechem założyłem koszulkę i przyglądałem się brunetce.
-Ty masz receptę na maść. Jak boli smarujesz, a jak nie to nie. Widzimy się jutro o 15.30. - powiedziała.
-Nie, zaraz. Ja nie mogę. Mam wtedy syna pod opieką. - odpowiedziałem.
-Myślę, że nic mu się tu nie stanie na boisku przez ten czas. Wybacz taka praca. - wzruszyła ramionami, wskazując mi drzwi.
Opuściłem jej gabinet i skierowałem się do szatni. Przebrałem się i podjechałem do pobliskiej apteki by wykupić receptę, a zaraz potem do domu, bo szykuje się mały melanż.
xxx
Równo o 19.00 usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem je otworzyć i od razu szerzej się uśmiechnąłem. Valdes, Pique Alba, Iniesta, Sanchez, Villa i oczywiście Messi, stali przed moim domem. Wpuściłem ich gestem ręki i kazałem skierować się im do salonu.
O dziwo nie byłem jedynym anstynentem na imprezie. Leo i Anders robili tego dnia za szoferów. Melanżyk trwał w najlepsze. Było po 22, gdy chłopakom zachciało się grać w butelkę. Osobiście uważam, że to zabawa dla dziewczyn, ale jak chcą to gramy.
-Neymar, od razu mówię, że mam dla ciebie pytanie. - falunił się pijany Jordi. -Chciałbyś przelecieć tą twoją trenerkę ? - zapytał.
Oczy wszystkich zwrócone były na mnie. Trzeźwo myśląc nie mogłem powiedzieć, że tak, bo nie daliby mi żyć.
-Niezła z niej dupa, ale tak od razu do łóżka. - bezpieczna odpowiedź.
-Wiesz... może być też pralka. - dodał Gerad, na co porkęciłem głową z rezygnają.
CZYTASZ
one way love {neymar fanfic
Fanfiction-Co jest dla ciebie najważniejsze ? -Piłka nożna, syn i bóg.