{piętnaście

712 41 5
                                    

=neymar's pov=

Ulga jaka towarzyszyła mi przy mówieniu jej całej prawdy była nie do opisania. To prawda, że nadal to jest pokręcone i nawet "mądry Leo" zrozumiał sprawę za tysięcznym razem, życząc mi powodzenia. Z kolei ktoś może powiedzieć, że mam kasy jak lodu i nie stać mnie na opiekunkę. Racja, mogę zapewnić synowi opiekę, ale ja tam nie ufam takim ludziom. Za dużo się złego o nich mówi.

Gdy byłem u Bruny oddała mi wszystkie rzeczy chłopca. Było ich naprawdę sporo. Dała mi małego na ręce mówiąc, że przeprasza i kiedyś zadzwoni. Teraz... teraz siedzę w salonie na kanapie i przyglądam się David'owi jak bawi się samochodem. Zdałem sobie sprawe, że siedzę w tym gównie po uszy. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Katie.

-Tak, słucham.

-Cześć. Mam problem. Mogła byś wpaść do mnie ?

-Jaki problem, jak można wiedzieć.

-Davi...

-Oh, będę niedługo.

xxx

Dziękowałem Bogu, że obdarzył mnie taką osobą. Pół godziny później brunetka wparowała do domu i wubuchła niekontrolowanym śmiechem. Wzięła małego i uśpiła go, a gdy zapytała gdzie ma łóżeczko... mnie zmazało.

-Łóżeczko... - podrapałem się po karku.

Katherina pokręciła głową i zaniosła go do mojej sypialni.

W tym samym czasie uprzątnąłem reszte zabawek, które mój syn porozrzucał.

-Przydałoby się zrobić dla niego pokoik. - uśmiechnęła się.

-Taa, też o tym myślałem. - odpowiedziałem.

-Mam nadzieję, ze Davi chodzi do przedszkola ?

-Yhm. Bruna zapisała mi adres i godziny, kiedy mam go zaprowadzać i odebrać. - wskazałem na wiszącą na lodówce kartkę. -Masz może czas jutro o 17.30 ? - zapytałem niepewnie.

-W jakim celu ? - uniosła brwi.

-Pokoik dla Davi'ego i te sprawy. Wiesz... ja się kompletnie na tym nie znam.

-Jak tak to w porządku.

-Przyjedziemy po ciebie.

*następnego dnia*

-Jak było w przedszkolu ? - spojrzałem na syna.

-Dobźe. - uśmiechnął się szeroko, ukazując brak dolnej jedynki. -Gdźe jedźemy ?

-Po ciocie, a potem do sklepu.

-Po co ? - pisnął.

-Po twój pokój. - zerknąłem na niego.

Po kilku minutach podjechałem pod dom Katheriny i zatrąbiłem kilka razy dając jej znak, że jestem. Chwilę potem wyszła, ubrana w piękną żółtą sukienkę. Aż się chciało patrzeć. O dziwo nie otworzyła drzwi od strony pasażera tylko te z tyłu.

-Tata nie umie cię zapiąć, co ? - zaśmiała się do blondyna. -Mogło mu się coś stać. - oznajmiła siadając z przodu.

-Jestem ostrożnym kierowcą, kochającym tatą i ...

-Mam nadzieję, a teraz jedźmy.

xxx

-Czy te kolory nie są takie same ? - westchnąłem patrząc na dwie puszki farby.

-Nie. To jest morski błękit, a ten oceaniczny.

-Co powiesz na ten ? - wskazałem na "granat".

-Nie za ciemny ?

-Weźmy ten granat i oceaniczny co ?

-Ugh... niech będzie. Czyli mamy farbę, mebelki i wykładzinę, bierz Davida i idziemy. - dziewczyna pchnęła wózek i zrobiła kilka kroków, ale zaraz potem się odwróciła i spojrzała na mnie. -Gdzie on jest ? - pisnęła, a kilka osób spojrzało w naszą stronę.

I tak oto przez kilka następnych minut biegaliśmy jak wariaci po sklepie w poszukiwaniu dziecka. Został nam ostatni dział, mianowicie ogród. Po wejściu na halę usłyszeliśmy krzyki dzieci. Pierwszy ruszyłem w tamtą stronę. Jednak nic nie zauważyłem. Dopiero gdy Katie szturchnęła mnie w ramie i wskazała na jedną z huśtawek uśmiechnąłem się i odetchnąłem z ulgą. Davi podrywał jakąś dziewczynkę.

-Moja krew. - szepnąłem.

-Bierz wózek i idź do kasy. Ja poczekam jak skończą. - szepnęła mi na ucho Katherina.

***

Fanki piłki nożnej :-)

Jesteście oburzone akcją z Legią, bo ja tak.

one way love {neymar fanficOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz