O ile to miałbyć zwykły wieczór, pożyczyliśmy hotelowy samochód i pojechaliśmy do Jastarni. Było tutaj o wiele więcej ludzi. Spacerowaliśmy chodznikiem wzdłóż jednej z ulic. Nie mieliśmy żadnych problemów z namolnymi kibicami. Aczkolwiek Sebastian nie był tak rozpoznawalny jak reszta składu. Był nowy i nie dawno został okrzyknięty 'odkryciem Legii'. W pewnym momencie dotarliśmy pod boisko, gdzie od jutra będą trenować piłkarze.
- Myślisz, że pojedziesz na mundial? - spytałam. To było głupie pytanie, wiem. Aczkolwiek byłam ciekawa co na ten temat ma do powiedzienia.
- Szczerze? - uśmiechnął się. - Wydaje mi się, że moja przygoda skończy się w Arłamowie. Jednak wiem, że trener Nawałka ma na mnie oko i może kiedyś... Może kiedyś się uda.
Szliśmy w kierunku plaży, gdy odezwał się Robert. Kompletnie nie spodziewałam się jego telefonu. Przecież mówił mi, że ma dużo pracy i raczej dopiero spotkamy się w Arłamowie. Sądziłam, że spyta mnie co u mnie, co u chłopaków, czy się jakoś dogadujemy... Tym czasem okrzyczał mnie, że spotykam się z nastolatkami. Złościł się również, że nie odbieram telefonów od Ani. Prawda była taka, że zablkowałam jej numer, ponieważ doszły mnie słuchy, że ona i Robert znów mają się ku sobie. Po prostu nie bardzo mi się to podoba.
- Daj spokój, załatwie to później. - mruknęłam.
- Masz dziewczyno dwadzieścia cztery lata! Ogranij się w końcu.
- Nie do zobaczenia. - warknęłam i kliknęłam na czerwoną słuchawkę. Sebastian nie spytał mnie o co się pokłóciliśmy, a zaproponował mi lody. Stwierdził, że powinnam spróbować nowych smaków, a takie widział jak przechodziliśmy.
Spośród dwunastu smaków wybrałam bezę z truskawką i szarlotkę.
- Te lody są obłędne! - powiedziałam.
- Masz rację, nigdy takich nie jadłem. -zaśmiał się.
Jako, że zaczęło się już ściemniać, zdecydowaliśmy, że wrócimy do ośrodka. Seba od rana miał treningi, a ja sporo papierków na głowie. Chciałam pożegnać się z Sebą, ale do akcji wkroczył Grzesiek, a zaraz za nim znudzony Wojtek.
- I jak wam się udała randka? - spytał krzyżując ręce na torsie. Przysięgam, że gdyby nie był piłkarzem, wydrapałabym mu oczy.
- Pieprzony kabel. - warknęłam. Wyminęłam ich przy tym trącając ramieniem Grześka. Nie potrzebnie mówił o ty Robertowi. Zresztą, dlaczego w ogóle ich to interesuje? W windzie natknęłam się na Piszczka. Wydawało mi się, że jako jeden z nielicznych był ułożony i bardzo sympatyczny.
- Jakoś nie mieliśmy nigdy okazji porozmawiać, prawda? - zagaił.
- Często się mijaliśmy. - odparłam podnosząc wzrok. Łukasz był naprawdę przystojnym facetem. Efekty jego pracy na siłowni i na boisku były zauważalne gołym okiem.
- Nie przejmuj się Krychowiakiem. Nie jeden z nas miał z nim problemy.
- Skąd wiesz, że chodzi o Grześka?- spytałam.
- Akurat gdy nazwałaś go kablem przechodziłem obok. - zaśmiał. - Naprawdę nie masz czym się przejmować. Z racji, że masz zły humor, zapraszam do siebie za małą rundke fify.
- Teraz? - zdziwiłam się.
- W cale nie jest tak późno! Oj no chodź. Wpadnie jeszcze Kuba i zrobimy mały turniej.
Łukasz mieszkał na tym samym piętrze co ja, ale w całkiem innej części korytarza. Zarówno on, jak i Kuba byli sami, więc nie musiałam się martwić, czy któraś z ich żon nie zrobi im awantury. Wszystkie kluby, którymi graliśmy były z Bundesligi. Chłopaki wybrali drużyny, których barwy reprezentują na codzień, a mi nie pozostało nic innego jak wziąć klub Roberta.
Chociaż obydwaj panowie wytłumaczyli mi do czego służą poszczególne guziki, w środku gry naciskałam co popadnie. W całym sześciomeczowym turnieju udało mi się strzelić tylko trzy gole, przy czym nie wygrałam żadnego spotkania i góruję na dole tabeli.
- Już nigdy z wami nie zagram. - burknęłam na co mężczyźni się zaśmiali.
CZYTASZ
Trust me × World Cup 2018
Fanfiction2018© Jest milion powodów, żeby uciec. Tysiące, żeby nie wrócić. Jeden, żeby zostać. ►- A jeśli pewnego dnia będę musiała odejść? - spytała Laura, ściskając jego dużą dłoń. - Co wtedy? - Nic wielkiego - zapewnił ją szatyn. - Posiedzę tu sobie i n...